Coraz trudniej o własne M

Premier Marcinkiewicz skrytykował nadzór bankowy za ograniczanie dostępności kredytów walutowych na zakup mieszkań i domów. Tymczasem rząd ma na sumieniu coś gorszego - doprowadzenie do spadku dostępności mieszkań!

- Nie rozumiem polityki utrudniania dostępu do kredytów i nie zgadzam się z nią - mówił w sobotę premier. Wtórował mu szef Klubu Parlamentarnego PiS Przemysław Gosiewski. - Na tych zmianach skorzystają duże banki, a nie obywatele - grzmiał.

Co ich wzburzyło? Od soboty kredyty walutowe stały się trudniej dostępne dla niezamożnych kredytobiorców. Nadzór bankowy zalecił bowiem bankom podniesienie poprzeczki dochodowej dla starających się o kredyt np. we frankach szwajcarskich, który jest nawet o połowę tańszy od złotowego. Kto wybierze szwajcarską walutę, nie dostanie już większego kredytu. I tyle.

Tymczasem to właśnie z myślą o rodzinach o niskich i średnich dochodach rząd miał przygotować program dotowanych przez budżet kredytów mieszkaniowych. Na początku lutego premier zapewniał, że już latem pojawią się pierwsze kredyty. Z budżetowej dopłaty (przez osiem lat w wysokości mniej więcej połowy odsetek) miałyby korzystać małżeństwa oraz osoby samotnie wychowujące dzieci. Jednak projekt ustawy w tej sprawie jest jeszcze przed drugim czytaniem i przed wakacjami raczej nie zostanie uchwalony.

Premier Marcinkiewicz nie wspomina już o planie budowy 3 mln mieszkań w ciągu ośmiu lat. Co rząd zrobił do tej pory w kwestii budownictwa mieszkaniowego? Oto jego propozycje podatkowe:

zniesienie od 2007 r. podatkowej ulgi odsetkowej, która od 2002 r. zastąpiła budowlaną; podatnicy mogą odpisać od dochodu odsetki od kredytu mieszkaniowego w wysokości do 189 tys. zł;

zmiana zasad opodatkowania sprzedaży nieruchomości; uderzy ona w tych, którzy będą sprzedawać domy czy mieszkania posiadane dłużej niż pięć lat (obecnie nie zapłaciliby podatku), nawet gdyby pieniądze ze sprzedaży chcieli przeznaczyć na zakup innego lokum.

Dłuższa byłaby lista zaniechań rządu. Np. przedsiębiorcy budowlani i deweloperzy od kilku miesięcy nie mogą się doprosić zmian w ustawie o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym oraz w prawie budowlanym. Od tej pierwszej zależy podaż gruntów budowlanych, a w efekcie - mieszkań, od drugiej - czas realizacji inwestycji. Polski Związek Firm Deweloperskich oskarża rząd, że te zaniechania skutkują dramatycznym wzrostem cen mieszkań!

Widać to szczególnie w dużych aglomeracjach, gdzie podaż mieszkań nie nadąża za popytem. W efekcie kupujący akceptują coraz wyższe ceny.

Mieszkaniowe szaleństwo

W ostatni weekend firma Bouygues Immobilier Polska zorganizowała w warszawskim Wilanowie imprezę, w czasie której można było kupić mieszkania po promocyjnej cenie. Choć nie istnieje jeszcze ulica, która będzie stanowić jedyny dojazd do osiedla, a inwestor nie dysponuje jeszcze pozwoleniem na budowę, przybyły tłumy chętnych. Pierwsi zainteresowani kupnem mieszkania pojawili się o 1 w nocy, na dziewięć godzin przed rozpoczęciem sprzedaży. Jak za dawnych czasów powstały listy społeczne. A ceny? Sięgają 8 tys. zł za m kw.!

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.