Emerytów w słonecznej Kalifornii kryzys może dobić

W samej tylko Kalifornii przynajmniej milion starszych osób nie radzi sobie finansowo - szacują ekonomiści. Kryzys pochłonął ich emerytury i oszczędności, bo w Ameryce to w zasadzie jedno i to samo. Nie mam wyjścia, trzeba będzie pracować do końca życia - mówi jeden z emerytów.

Dziewięćdziesięcioletni Kalifornijczyk Ian Thiermann zasłynął w mediach z tego, że zatrudnił się w lokalnym sklepie do rozdawania ulotek. Nie miał wyjścia - piramida finansowa Madoffa pochłonęła wszystkie jego oszczędności - 750 tys. dolarów. 15 grudnia zadzwonił znajomy, który pomagał mu w zarządzaniu funduszami i oznajmił: "Straciłem wszystko. Ty też wszystko straciłeś."

Żeby utrzymać siebie i żonę, Thiermann musiał wrócić do pracy 25 lat po przejściu na emeryturę.

Inaczej niż na przykład w Polsce, amerykański system emerytalny dopuszcza tego rodzaju sytuacje. Jeśli oszczędności znikają, zostaje już tylko opieka społeczna. Godne życie na emeryturze trzeba sobie zapewnić własną zaradnością, bo pieniądze z obowiązkowego pierwszego filara to minimum socjalne. W dodatku, nie wszyscy amerykańscy seniorzy należą do systemu.

Może połowa wiąże koniec z końcem

W ostatnich dniach lutego ekonomiści z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Los Angeles (UCLA) opublikowali niepokojący raport na temat sytuacji emerytów w Kalifornii . W tym najludniejszym stanie USA, z gospodarką porównywalną do francuskiej i wysokimi kosztami utrzymania, ledwie połowa starszych osób w ogóle wiąże koniec z końcem. Coraz więcej starszych osób po prostu głoduje.

Z opublikowanych badań wynika, że pół miliona seniorów żyjących samotnie zdecydowanie nie radzi sobie finansowo. Pełna liczba starszych osób dotkniętych ubóstwem przekracza milion.

- Gdy recesja pochłania oszczędności i wartość należących do nich nieruchomości, nasi rodzice i dziadkowie odkrywają, że utrzymanie dachu nad głową i zaspokojenie podstawowych potrzeb staje się niesłychanie trudne - mówi prof. Steven Wallace z UCLA, główny autor raportu.

Do najbardziej poszkodowanych grup seniorów należą przedstawiciele mniejszości etnicznych. Gorzej radzą sobie osoby najstarsze (powyżej 75 roku życia) i kobiety, zwłaszcza jeśli są samotne. A aż 72 proc. samotnych starszych osób to kobiety. Co trzecie gospodarstwo domowe osób starszych po zaspokojeniu podstawowych potrzeb nie ma już ani grosza. A czasem trzeba naprawić dach, albo zapłacić za wizytę lekarską.

- Jeśli po uregulowaniu czynszu zostaje niewiele pieniędzy, co wybrać: leki, czy trochę lepsze jedzenie? Setki tysięcy emerytów codziennie musi dokonywać takich decyzji - podkreśla Wallace.

Ale prawdopodobnie jest już znacznie gorzej

Liczby opublikowane przez naukowców z UCLA pokazują, że ubóstwo starszych osób jest znacznie poważniejszym problemem, niż się spodziewano. Niestety, te dane najprawdopodobniej były znacznie zaniżone już w chwili opracowywania, bo pochodzą z 2007 roku. A przecież dopiero potem kryzys w Ameryce pokazał, na co go stać, a oszczędności wielu ludzi zniknęły co do centa w wyniku oszustw takich jak piramida Madoffa.

- To dla nas oczywiste, że przytoczone liczby nie biorą pod uwagę kryzysu gospodarczego - przyznaje jedna z autorek raportu, Susie Smith. - Możemy tylko zgadywać, jak te dane będą wyglądać, gdy zaktualizujemy je za rok.

Tymczasem poważnie zadłużona Kalifornia w ramach ograniczania deficytu budżetowego zaczęła właśnie oszczędzać na pomocy społecznej dla emerytów, więc dodatkowych czynników pogarszających ich sytuację wciąż przybywa.

Politycy - świadomi, że ta grupa społeczna coraz bardziej liczy się przy okazji kolejnych wyborów - zaczęli pracę nad specjalnymi regulacjami chroniącymi seniorów. Ale los reformy jest niepewny, skoro Kalifornia zaciska pasa.

Ten stan nie jest zresztą wyjątkiem - problemy finansowe gnębią starszych ludzi w całej Ameryce. Ekonomiści ostrzegają, że w wiek emerytalny wkraczają baby boomers, czyli ludzie z powojennego wyżu demograficznego. Ich sytuacja będzie jeszcze gorsza.

- Dzisiejsi seniorzy są i tak lepiej przygotowani do emerytury niż kolejne pokolenia - twierdzi Tatjana Meschede z Uniwersytetu Brandeis w Waltham, autorka ogólnokrajowego raportu pod wiele mówiącym tytułem "Żyją dłużej za mniej".

- Nie mam wyjścia, trzeba będzie pracować do końca życia - stwierdza spokojnie jeden z moich rozmówców, profesor fizyki. W jego fachu można to sobie przynajmniej wyobrazić. No i spadki na giełdzie pochłonęły "tylko" jedną trzecią jego funduszu emerytalnego.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.