Biedronka plus Plus

Przez polityków sieci handlowe nie mogą budować nowych dużych sklepów, więc kupują gotowe. Wczoraj na zakupy poszła Biedronka i przejęła ponad 200 sklepów Plus, stając się numerem 1 wśród dyskontów

Dyskont to odpowiednik słowa "tani". Sprzedaje niezwykle tanie towary, w tanio budowanych i wykończonych sklepach, w których jest ciasno, a towary często leżą nierozpakowane na podłodze. Tanie dyskonty przynoszą jednak wyjątkowo duże pieniądze.

Mistrzem w ich zarabianiu jest spółka z chrząszczem w logo. Biedronka, bo o niej mowa, przez trzy kwartały tego roku sprzedała towaru za 6,3 mld zł - wzrost o 32,7 proc. w porównaniu z 2006 r. To więcej niż w przyszłorocznym budżecie jest zarezerwowane na naukę i mieszkalnictwo razem wzięte.

Biedronka ma w Polsce już ponad tysiąc sklepów. Wczoraj podjęła próbę zwiększenia tej liczby o kolejne 210.

JMD - właściciel Biedronki - poinformował o zawarciu umowy z Tengelmann Warenhandelsgesellschaft, właścicielem sklepów Plus. Zgodnie z nią Niemcy sprzedali 75 sklepów w Portugalii oraz 210 w Polsce. Cena - 320 mln euro. Warunek - na transakcję musi się zgodzić m.in. nasz Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów.

- Biedronka stanie się teraz bezdyskusyjnym numerem jeden wśród dyskontów - twierdzi Andrzej Maria Faliński z Polskiej Organizacji Handlu i Dystrybucji, która reprezentuje duże sklepy.

Pozostawi za sobą daleko w tyle choćby Lidla - który ma grubo ponad 6 tys. sklepów w Europie (w Polsce ok. 300) czy duńskie Netto (136 placówek). Więcej sklepów wśród dyskontów ma Żabka (1,8 tys.), ale przynoszą one o wiele mniej pieniędzy (przychody1,32 mld zł w 2006 r.).

Przejęcie to także wyzwanie rzucone konkurentowi, którego formalnie na naszym rynku jeszcze nie ma - firmie Aldi. Za czasów realnego socjalizmu była to mekka naszych handlarzy, którzy za ciężko zarobione marki kupowali w Aldim towary, aby następnie z przebitką sprzedać je już w kraju.

Niemiecka sieć ma dziś ponad 6,5 tys. sklepów w Europie. W 2006 r. jej przychody netto wyniosły 50 mld dol. W połowie stycznia przyszłego roku otworzy w Polsce pierwsze 15 sklepów. Co dalej? Nie wiadomo - spółka na temat swych dalszych planów jest niezwykle dyskretna.

Tymczasem analitycy wskazują, że dziś w Polsce rozwijać się można tylko poprzez przejęcia rywali. Wielcy światowi gracze właśnie wyjaśniają sobie, kto z nich na naszym rynku jest ważniejszy, a kto mniej ważny. Ci, którzy w tej konfrontacji polegną, na otarcie łez zainkasują suty czek za sprzedane sklepy, tak jak to się stało właśnie w przypadku Plusa, a wcześniej choćby Alberta i Hypernovej (sprzedał je holenderski Ahold) bądź Leader Price'a i Géanta (wycofało się francuskie Casino).

Transakcji między gigantami może być też więcej choćby z racji tego, że łatwiej jest dziś w kraju kupić sklepy niż je wybudować. Sejm głosami PiS i Samoobrony uchwalił latem tego roku ograniczenia w budowie dużych sklepów. Do otworzenia punktu powyżej 400 m kw. potrzebny jest wielostopniowy system zezwoleń. Na razie nie sposób jednak ich dostać, bo do ustawy ciągle nie ma rozporządzeń. Budowa sklepów jest więc zablokowana. I szybko wielki przełom tu nie nastąpi.

Platforma Obywatelska chce ustawę wyrzucić całkiem do śmietnika. Może tu liczyć na poparcie LiD, który już złożył projekt ustawy w tej sprawie. Pomysł może jednak zablokować prezydent Lech Kaczyński.

Zamieszanie na rynku dyskontów i dużych sklepów raczej nie doprowadzi do wojny cenowej. Polacy bowiem zaczynają się przyzwyczajać do markowych produktów. O ile do niedawna dyskonty sprzedawały przede wszystkim towary robione na ich wyłączne zamówienie, o tyle teraz coraz częściej można tam znaleźć droższe produkty.

Wreszcie w miarę wychodzenia z Polski kolejnych gigantów dystrybucji konkurencja staje się coraz mniejsza. A to spadkom cen nie sprzyja.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.