Dlaczego miedziowi górnicy pokochali PiS

Na całym Dolnym Śląsku Prawo i Sprawiedliwość wygrało wybory jedynie w powiecie polkowickim i dwóch gminach lubińskiego. A w gminie Rudna partia Kaczyńskich pobiła Platformę różnicą ponad 18 procent

W powiecie polkowickim na PiS zagłosowało 37,56 proc. wyborców, a na PO 31,33. Prawo i Sprawiedliwość wygrało w każdej z sześciu gmin powiatu. Blisko sukcesu było jeszcze tylko w sąsiadującym z polkowickim powiecie lubińskim. Co prawda przegrało z PO, ale minimalnie (35,92 do 37,05 proc). Jednak to tu - w gminie Rudna - Platforma oberwała najdotkliwiej - przegrała różnicą ponad 18 proc.

Powiat lubiński okazał się najbardziej niejednorodny w całym regionie. Z czterech tworzących go gmin w dwóch - właśnie w Rudnej i Ścinawie - wygrał PiS, a w dwóch pozostałych - Lubin i mieście Lubin - nieznaczne zwycięstwo zanotowała Platforma.

Wyniki wyborów w zagłębiu miedziowym są zaskakujące. Przeczą badaniom socjologicznym, które kształtowały myślenie o elektoracie PiS-u. Według nich to elektorat głównie wiejski, słabo wykształcony i zaawansowany wiekowo. Na partię braci Kaczyńskich głosują też tzw. odrzuceni, mało zarabiający robotnicy, którzy najmocniej odczuli reformy gospodarcze lat 90. To odwołując się do nich, Kaczyńscy zbudowali potęgę PiS-u. Tymczasem w gminach powiatu polkowickiego i lubińskiego mieszkają głównie pracownicy świetnie prosperującej spółki KGHM Polska Miedź. Średnia ich zarobków sięga 6 tys. zł. Oni zdecydowanie odstają od tradycyjnego wyborcy PiS-u. Dlaczego więc na tę partię zagłosowali?

Ryszard Zbrzyzny, poseł LiD-u i szef związków zawodowych pracowników przemysłu miedziowego, uważa, że zdecydowała o tym niezwykle mocna kampania wyborcza PiS-u: - To był zmasowany atak. Najbardziej intensywna kampania w województwie. Wykorzystano w niej oczywiście możliwości KGHM-u. Wszystkie lokalne media były temu podporządkowane. PiS-owscy prezesi firmy nie wychodzili z lokalnych rozgłośni radiowych i telewizyjnych. W wielkich nakładach kolportowano w kombinacie "Kurier KGHM" i "Polską Miedź". Te pisma prześcigały się w wychwalaniu obecnych władz spółki i polityków PiS-u. Nawet zakładowe gazetki, po raz pierwszy, podporządkowano kampanii.

Adam Lipiński, legnicki poseł PiS-u i minister w kancelarii premiera, inaczej to widzi: - Kombinat nie miał nic wspólnego z naszą kampanią. Pan Zbrzyzny bez przeszkód atakował nas na łamach kontrolowanej przez niego związkowej prasy. Jeśli ukazywały się później jakieś artykuły, które można by pod naszą kampanię podciągnąć, to tylko w odpowiedzi na te ataki.

Lipiński wskazuje na zupełnie inny powód głosowania na PiS: - Platforma nigdy nie odcięła się od pomysłu prywatyzacji KGHM-u. Co prawda tuż przed wyborami Donald Tusk powiedział, że takiej prywatyzacji nie będzie, ale górnicy mu nie uwierzyli. Oni pamiętają, że wcześniej Adam Szejnfeld [poseł PO i jeden z najważniejszych gospodarczych ekspertów tej partii - przyp. red.] zapowiadał, że jak PO wygra wybory, to nie będzie świętych krów i sprywatyzuje KGHM.

Piotr Borys, koordynator kampanii wyborczej PO w okręgu jeleniogórsko-legnickim, nie ma wątpliwości, że wypowiedź Szejnfelda przesądziła o wyniku jego partii: - Rywale wykorzystali ją bezpardonowo. Zarówno PiS, jak i LiD zbudowały na niej całą swoją kampanię. Kolportowali tysiące ulotek, że sprywatyzujemy KGHM. A Szejnfeld nie mówił o KGHM, tylko o częściowej prywatyzacji niektórych zakładów kontrolowanych przez państwo. Nie udało nam się tego odkłamać i dlatego przegraliśmy.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.