Jest wzrost płac, będzie wzrost cen

Wszystko wskazuje na to, że jeśli Rada Polityki Pieniężnej nie zareaguje, ceny zaczną niebezpiecznie przyspieszać. Analitycy są więc niemal pewni, że już w tym miesiącu wzrosną stopy procentowe

W czwartek GUS podał dane o przeciętnej płacy w całej gospodarce. To pierwsza z publikowanych w tym miesiącu danych, na które niecierpliwie czeka Rada Polityki Pieniężnej. Mają one dać odpowiedź RPP, na ile silna jest presja inflacyjna w gospodarce i czy należy nadal podwyższać stopy procentowe, by nie dopuścić do nadmiernego wzrostu inflacji.

Najnowsza publikacja GUS potwierdza przypuszczenia analityków, że ceny mogą niebawem zacząć niebezpiecznie przyspieszać. Przeciętne wynagrodzenie w gospodarce narodowej wyniosło w II kwartale 2644,34 zł. To aż o 8,9 proc. więcej niż przed rokiem. Ten wzrost jest najwyższy od sześciu lat. Ekonomiści spodziewali się, że dynamika płac wynosząca w I kwartale 7,1 proc. przyspieszy, ale prognozy mówiły najwyżej o 8,5-proc. wzroście.

Co miesiąc GUS podaje dane o płacach tylko w sektorze przedsiębiorstw, czyli m.in. bez budżetówki i całego sektora finansowego. Dane o wynagrodzeniach w całej gospodarce poznajemy co kwartał. Zdaniem Marcina Mrowca, ekonomisty Banku BPH, sektor przedsiębiorstw to około 60 proc. całej gospodarki. Ekonomiści, obserwując w ostatnich miesiącach niezwykle dynamiczny wzrost wynagrodzeń w firmach, zastanawiali się, czy to samo ma miejsce w pozostałej części gospodarki. - Teraz widzimy, że także w sferze budżetowej i sektorze finansowym żądania płacowe nasilają się i są zaspokajane - komentuje Mrowiec.

Wyższe pensje i wzrost zatrudnienia powodują, że rośnie tzw. jednostkowy koszt pracy. Analitycy BZ WBK szacują, że wzrost ten przyspieszył z 3 proc. w I kwartale do 6 proc. w II kwartale. Ponadto pogorszyła się relacja między dynamiką wydajności pracy i dynamiką pensji. Do niedawna członkowie RPP mówili, że póki wydajność pracy rośnie szybciej niż pensje, można wzrostem płac się nie przejmować. Tyle tylko że sytuacja przestała być korzystna trzy miesiące temu.

- Czwartkowe dane są jednoznaczne, presja inflacyjna narasta. To bardzo poważny argument za tym, że stopy należy podnieść - mówi Mrowiec. Inne argumenty to m.in.: rekordowe wykorzystanie mocy produkcyjnych, fakt, że popyt przestał być barierą w rozwoju przedsiębiorstw, plany podnoszenia pensji przez firmy, (dynamicznie rosnąca akcja kredytowa dla firm i klientów indywidualnych.

- Przeciwnicy podnoszenia stóp w RPP do tej pory argumentowali, że globalizacja ogranicza wzrost cen. Jednak ten czynnik działa coraz słabiej. Inflacja w Chinach przyspiesza. Amerykanie monitorują ceny importu z Chin do USA. Od 2004 roku te ceny spadały. W maju i czerwcu mieliśmy już wzrost - dodaje ekonomista Banku BPH.

Wzrost cen w Polsce ogranicza mocny złoty. Jednak ekonomiści coraz częściej mówią, że w drugiej połowie roku złoty będzie taniał i bufor zapobiegający wymknięciu się inflacji spod kontroli zniknie.

Najbliższe posiedzenie RPP odbędzie się w ostatnim tygodniu sierpnia.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.