Fed podniósł stopy, ceny akcji w górę

Amerykański bank centralny (Fed) po raz 17. z rzędu podniósł stopy procentowe, ale dał sygnał, że wkrótce może nastąpić przerwa w podwyżkach. To wystarczyło, aby ceny akcji w USA mocno ruszyły w górę

To była jedna z najważniejszych decyzji w polityce pieniężnej na świecie w tym roku. Zależało od niej, w którą stronę popłyną grube miliardy dolarów globalnych funduszy inwestycyjnych. Analitycy od dawna spodziewali się kolejnej podwyżki stóp procentowych, ale byli podzieleni co do jej skali. Większość stawiała na 0,25 pkt proc., ale część w czarnym scenariuszu mówiła o 0,5 pkt proc. Fed podniósł główną stopę tylko o ćwiartkę - do 5,25 proc - i to był pierwszy powód poprawy optymizmu na amerykańskich giełdach. Ceny akcji w USA po ogłoszeniu decyzji Fed mocno podrożały. Po kwadransie indeksy Dow Jones i Nasdaq zyskiwały już blisko 2 proc.

Ale najważniejsze dla inwestorów było to, co wyczytali w krótkim komentarzu, który Fed zawsze publikuje po swoich posiedzeniach. Bank dał do zrozumienia, że aby utrzymać amerykańską inflację w ryzach, może dalej podnosić stopy, ale tylko jeśli na taką konieczność będą wskazywać dane makroekonomiczne (np. stopa bezrobocia, wzrost PKB). Inwestorzy liczą, że te dane już wkrótce pokażą spowolnienie gospodarki USA (a więc mniejsze zagrożenie inflacyjne). I że Fed być może zakończy cykl podwyżek stóp procentowych (wczorajsza była już 17. z rzędu).

Reakcja światowych rynków na decyzje Fed ma ogromne znaczenie także dla naszej giełdy i złotego. Do połowy 2004 r. stopy w USA były na najniższym poziomie od ponad 40 lat, więc amerykańscy inwestorzy gardzili mało dochodowymi obligacjami amerykańskiego rządu i woleli lokować pieniądze na innych rynkach, w tym w Polsce. To właśnie napływ zagranicznego kapitału, głównie z USA, sprawił, że od trzech lat ceny akcji na warszawskiej giełdzie rosły jak szalone. Ale gdy w połowie 2004 r. gospodarka amerykańska stanęła mocno na nogi, Fed uznał, że nadchodzi inflacja i rozpoczął cykl podwyżek stóp. I ten cykl trwa do dziś.

Początkowo podwyżki nie robiły zbyt dużego wrażenia na inwestorach giełdowych na młodych rynkach, takich jak nasz. Atrakcyjność obligacji amerykańskich rosła jednak z każdą podwyżką i inwestorzy przerzucali kapitał do USA i kupowali tam obligacje. Bo po co ryzykować w Polsce, Czechach czy na Węgrzech, skoro można bezpiecznie zarobić w USA. Pierwsze poważniejsze zawirowania indeksów giełdowych w naszym regionie Europy miały miejsce zimą 2005 r., ale po gwałtownej wyprzedaży ceny znowu rosły. Dopiero gdy w maju tego roku Fed podniósł po raz 16. stopy i wbrew oczekiwaniom nie zasygnalizował przerwy w podwyżkach, rozpoczęła się prawdziwa rejterada zagranicznych inwestorów.

W ciągu pięciu tygodni z młodych rynków wycofano zawrotną kwotę15 mld dol. Najmocniej indeksy runęły 13 czerwca - inwestorzy w Warszawie, Pradze i Budapeszcie przeżyli "czarny wtorek". Wyprzedawano nie tylko akcje, ale i surowce (miedź, nikiel, złoto) w obawie, że droższy kredyt w USA może spowolnić światowy wzrost gospodarczy i zmniejszyć popyt na surowce.

Przerzucanie kapitału do USA zwiększyło zainteresowanie dolarami. Uderzyło to w waluty młodych rynków, w tym złotego, który tracił ostatnio na wartości i wobec dolara, i wobec euro. Dlatego inwestorzy i analitycy datę kolejnego posiedzenia Fed 29 czerwca mieli podkreśloną na czerwono.

Seria podwyżek stóp w USA spowodowała, że są one aktualnie wyższe niż w Polsce (4 proc.), co obniża atrakcyjność naszych obligacji. Dodatkowy zysk inwestorom mógłby dać umacniający się złoty, ale akurat w ostatnich tygodniach nasza waluta słabnie.

Copyright © Agora SA