Czarny krążek się rozkręca

Droższe, mniej wygodne niż płyty kompaktowe. Wymagają sprzętu, którego w wielu domach już od dawna nie ma. Mimo to z roku na rok rozkręcają się na rynku.

Do sklepu muzycznego Zavvi na londyńskim Piccadilly Circus wszedłem tydzień po premierze albumu zespołu Oasis "Dig Out Your Soul". Nie dało się go nie zauważyć - w sekcji z nowościami królował niepodzielnie. Do wyboru miałem: wydanie ekonomiczne (płytę CD z czterostronicową książeczką, bez żadnych dodatków). Cena - 9 funtów; o pięć funtów droższe wydanie "de luxe" (solidna książeczka z tekstami piosenek i zdjęciami zespołu, kompakt wraz utworami wydanymi wcześniej na singlach oraz płyta DVD z teledyskami); i wreszcie - widoczne z daleka i najbardziej solidne - dwupłytowe wydanie na winylu za funtów siedemnaście. Skusiłem się na to ostatnie.

Dopiero po przyjeździe do domu zastanowiłem się, dlaczego. Płyta nie zawierała żadnych dodatków - ani piosenek z singli, ani innych wersji utworów z albumu. Rzuciłem krążek na talerz starego adaptera. Kolejne zaskoczenie - nagrano go z prędkością 45, a nie 33 obrotów na sekundę. To w praktyce daje lepszy dźwięk, ale oznacza też, że co dwa-trzy kawałki trzeba zmieniać stronę albo całą płytę. Gdy z głośników leciała pierwsza piosenka, studiowałem opakowanie albumu, w poszukiwaniu specjalnego kodu, który umożliwiłby ściągnięcie piosenek w formacie MP3 ze strony internetowej zespołu. Nic! Płacąc 17 funtów (według obecnego kursu ok. 76 zł) dostałem to, co mogłem mieć już za 9 funtów (ok. 40 zł). I to bez możliwości przegrania piosenek na przenośny odtwarzacz. Koniec końców cyfrową wersję "Dig Out Your Soul" skopiowałem od przyjaciela.

Szatan na schodach do nieba

Okazuje się, że brak cyfrowych wersji utworów nie wszystkim przeszkadza. Z danych Międzynarodowej Federacji Przemysłu Fonograficznego (IFPI) wynika, że na całym świecie sprzedano w zeszłym roku 6 mln czarnych krążków. To zaledwie 0,36 proc. całej sprzedaży muzyki, zdominowanej przez płyty kompaktowe. Ale też dwukrotnie więcej niż w 2006 r. Z kolei badania SoundScan firmy Nielsen pokazują, że tylko w USA ich sprzedaż wzrosła o 15,4 proc. Największy internetowy detalista Amazon.com otworzył specjalny dział, w którym oferuje już 150 tys. nagrań na winylach.

- To silna nisza na rynku muzycznym. Płyty winylowe często wyróżniają się niepowtarzalną oprawą graficzną i są wdzięcznym nabytkiem dla kolekcjonerów - tłumaczy "Gazecie" sukces czarnych krążków Gabriela Lopes, szefowa działu badań w IFPI.

Zdaniem analityków amerykańskiej firmy The Intelligence Group, specjalizującej się w badaniach młodzieży, płyty winylowe są nadal w modzie, bo oferują coś, czego MP3 nie daje. "Pliki cyfrowe pozwalają cieszyć się muzyką w ruchu, ale zarazem są nienamacalne" - czytamy w raporcie. Tymczasem płyty winylowe "to zabawa i doskonała pamiątka dla młodszych fanów, którzy przez to czują się bardziej związani z artystą. A dla audiofilów winyl pozostaje jedyną formą obcowania z muzyką" - twierdzą eksperci The Intelligence Group. I zaznaczają, że wytwórnie coraz częściej wynagradzają melomanom wyższy wydatek, wzbogacając płyty winylowe o dodatkowe utwory, a także kody do ściągnięcia wszystkich piosenek w wersji cyfrowej.

Polski rynek jest dużo mniejszy, ale i u nas czarne płyty wracają do mody. Choć wydaje się na nich tylko 0,1 proc. muzyki, to sprzedaż płyt winylowych wzrosła z 5 tys. sztuk w 2006 r. do 10 tys. sztuk w ubiegłym (dane ZPAV).

Hasło "płyty winylowe" wciąż żyje na aukcjach - w Allegro w tej kategorii wyświetla się blisko 16 tys. pozycji.

Często zagląda tam 55-letni Piotr, nauczyciel z Łodzi. Choć bardziej z ciekawości, bo w domu ma blisko 2 tys. płyt winylowych - od Jethro Tull po Michaela Jacksona, od Joy Division po Africa Simona. Mniej więcej połowa to krążki tylko z czterema utworami - po jednej stronie np. Right Said Fred, po drugiej Chris de Burgh. - Specjalnie na potrzeby ówczesnych DJ-ów - tłumaczy Piotr, który z adapterem Unitry jeździł po całej Polsce grać na weselach i dyskotekach. Kiedy przestał grać, puszczał dziecku z płyty "Akademię Pana Kleksa" i "O dwóch takich, co ukradli księżyc". - Ale syn bakcyla nie złapał, chodził wszędzie z walkmanem - mówi Piotr. Raz jednak do czarnego krążka naprawdę się zapalił. - Przeczytał, że w latach 80. w Ameryce jakaś komisja odsłuchiwała płyty od tyłu i wykryła satanistyczne treści w "Stairway to Heaven". Złapał płytę i nie można go było odciągnąć od adapteru.

Zdaniem łódzkiego nauczyciela popularność czarnych płyt wiąże się częściowo z prężnym środowiskiem DJ-ów. - Kupują płyty, by coś pomiksować, skreczować. I przy okazji zaczynają sprawdzać, co jeszcze na winylu można kupić - uważa Piotr.

Ruch widać też w sklepach - Merlin.pl, który do niedawna sprzedawał tylko pojedyncze płyty winylowe, przed wakacjami poszerzył ofertę do blisko 200 tytułów. Jednak największy wybór oferują e-sklepy specjalizujące się wyłącznie w winylach. Np. wrocławski Topwinyl.pl, który Małgorzata Strumidło wraz z mężem założyła trzy lata temu: - Mamy już około czterdziestki i niedawno odkryliśmy winyl na nowo. Jakość dźwięku nie jest z niczym porównywalna - opowiada Strumidło, która pierwsze nagrania do sklepu sprowadzała zza oceanu, bo w odróżnieniu od Europy w USA nigdy nie zaprzestano wydawać czarnych płyt. Dziś sklep sprzedaje około setki krążków miesięcznie.

Rękodzieło, nie masówka

Nowych pozycji jest jednak znaczniej mniej. - Sprzedajemy po 200-300 sztuk poszczególnych albumów - mówi Piotr Kabaj, szef polskiego oddziału EMI. Nieco więcej w przypadku nagrań szczególnych, jak np. "Live in Gdańsk" Davida Gilmoura, muzyka zespołu Pink Floyd, który zagrał dla 50-tys. publiczności w gdańskiej stoczni. - Kupują głównie koneserzy, wciąż silny jest sentyment do płyty winylowej - uważa Kabaj.

W czasach gdy ludzie terabajtami ściągają pliki MP3 z internetu, winyl zaspokaja nie tylko nostalgię. - Tak wydanej muzyce trzeba specjalnie poświęcić swój czas, i to jest ta magia. Nie da się jej słuchać między obieraniem ziemniaków a oglądaniem wiadomości - mówi Strumidło, która sama ma w domu około tysiąca płyt. Jej ulubione zespoły pochodzą z brytyjskiej wytwórni 4AD, jak np. Dead Can Dance, Cocteau Twins czy This Mortal Coil. Jest też fanką Republiki i Armii, ale w jej sklepie płyty polskich wykonawców stanowią niewielki procent. - Polskich artystów na winylu ukazuje się bardzo mało. W tej chwili mamy tylko Krzysztofa Komedę, wprowadzamy Marka Grechutę i Ewę Demarczyk - mówi właścicielka Topwinyl.pl.

Dodaje, że jedynym polskim gatunkiem, który wciąż wydaje płyty winylowe, jest właściwie hip-hop. Na czarnych krążkach możemy słuchać Paktofoniki, Fisza czy Łony.

Kto kupuje? Wśród klientów sklepu są osoby w średnim wieku, ale także studenci. - Na ogół jednak są to ludzie, którym udało się osiągnąć pewną stabilizację finansową - wyjaśnia Strumidło. Szukają głównie jazzu: Johna Coltrane'a ("A Love Supreme") i Milesa Daviesa ("Kind of Blue"), bo ich nagrania są świetnie zrealizowane i różnica w słuchaniu pomiędzy kompaktem i winylem jest największa. Podobnie jest z muzyką klasyczną.

- Ale rynek jest trudny, a nakłady niskie. To raczej rękodzieło niż masówka - mówi Strumidło.

Copyright © Agora SA