- Mamy najwyższy VAT na produkcję filmową w Europie, a jego zwrot producentom zagranicznym jest zbyt skomplikowany i przez to nieskuteczny. Tymczasem w Czechach, które również należą do Unii Europejskiej, VAT na produkcję filmową wynosi 0 proc. - mówi Agnieszka Odorowicz, dyrektor Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej. Według niej rząd powinien uprościć zwrot tego podatku dla producentów pochodzących z krajów UE, rozważyć możliwość zwrotu producentom spoza UE oraz możliwość odliczenia części podatku dochodowego na produkcje audiowizualne. Wówczas filmowe pieniądze popłynęłyby do Polski szerszym strumieniem. Budżet przeciętnej produkcji unijnej wynosi 10 mln euro, ale nierzadko jest kilkakrotnie wyższy. Jeszcze większymi środkami dysponują studia zza oceanu. Szacuje się, że kolejna część "Opowieści z Narnii" pochłonie blisko 200 mln dol., a część zdjęć ma powstać w Polsce.
W zeszłym roku PISF dofinansował 21 koprodukcji fabularnych, a zagraniczne ekipy zostawiły w naszym kraju 60,3 mln zł, czyli pięciokrotnie więcej, niż wyniosły dotacje Instytutu. Dla porównania - w 2004 roku koprodukcja była jedna, w 2005 r. - sześć.
Rywalizacja o pieniądze zagranicznych ekip filmowych jest zaciekła. Niemiecki rząd szykuje się do wprowadzenia automatycznej pomocy publicznej. Pomysł zakłada, że o wsparcie finansowe mogą ubiegać się producenci filmowi, którzy planują więcej niż 15 dni zdjęciowych i chcą wydać w Niemczech co najmniej 2 mln euro. Jeśli nie zablokuje tego Komisja Europejska, to atrakcyjność Polski w oczach filmowców gwałtownie spadnie. Kolejnymi konkurentami są takie kraje jak Bułgaria i Rumunia, które należą do UE, ale mają znacznie niższe koszty pracy niż Polska. Dlatego - jak udało nam się dowiedzieć nieoficjalnie - pod auspicjami PISF powstaje społeczny projekt specjalnej ustawy mającej wprowadzić mechanizmy wsparcia dla przemysłu audiowizualnego.
