Google ma chrapkę na YouTube

Internetowy gigant chce zapłacić 1,6 mld dol. za YouTube, najpopularniejszy serwis z plikami wideo.

Jak podał dziennik "The Wall Street Journal", powołując się na anonimowe źródła, Google negocjuje z właścicielami YouTube przejęcie serwisu za prawie 1,6 mld dol.

Gdyby transakcja doszła do skutku, Google wskoczyłoby na pierwsze miejsce wśród serwisów z plikami wideo. Uruchomione na początku 2005 r. Google Video nie powtórzyło bowiem sukcesu internetowej wyszukiwarki. Według danych firmy badawczej Hitwise Google Video ma tylko 11 proc. udziałów w amerykańskim rynku (dla porównania - YouTube ma 46 proc.)

Byłoby to też jedno z największych przejęć Google - dotąd spółka połykała mniejszych rywali, jak: Pyra Labs (serwis Blogger), Picasa (spółka, która opracowała program do katalogowania i obróbki zdjęć) czy Keyhole (zajmującą się cyfrowymi mapami satelitarnymi, z których można korzystać przez internet).

- Połączenie ogromnej bazy reklamodawców Google z popularnością YouTube i zgromadzonymi w serwisie treściami wideo może się okazać bardzo lukratywną kombinacją - uważa Mark Kingdon, szef internetowej agencji reklamowej Organic.

- Tyle że rozmowy między Google a YouTube są w początkowej fazie - zaznacza rozmówca amerykańskiego dziennika.

Choć założyciele YouTube kilkakrotnie podkreślali, że serwis nie jest na sprzedaż, to Google nie jest jedyną spółką zainteresowaną jego przejęciem. YouTube robi błyskotliwą karierę w internecie. Spółka narodziła się nieco ponad rok temu w garażu, pierwsze zamieszczone w serwisie filmiki przedstawiały kota jednego z założycieli. Dziś jest rozchwytywana przez gigantów - według nieoficjalnych informacji propozycję kupna złożyło Yahoo!, a także koncern medialny News Corp. należący do Ruperta Murdocha.

I nic dziwnego, jeśli spojrzy się na statystyki - co dzień do YouTube trafia ponad 60 tys. krótkich filmów, w ciągu miesiąca strony serwisu odwiedza ponad 20 mln internautów.

Copyright © Agora SA