Sejm niespodziewanie zgadza się na e-apteki

Apteki będą mogły sprzedawać w internecie leki bez recepty - postanowił w piątek Sejm. Leki sprzedawane tą droga są o 20 proc. tańsze niż w tradycyjnych punktach

To duże zaskoczenie. Sejm - który jeszcze miesiąc temu głosami posłów koalicji opowiedział się przeciw e-aptekom - zmienił zdanie i przyjął poprawkę Senatu zezwalającą aptekom i tzw. punktom aptecznym na internetową sprzedaż leków dostępnych bez recepty (OTC). Toczącą się w ostatnich miesiącach zażartą batalię o e-apteki szeroko opisywaliśmy w "Gazecie", alarmując, że lobby tradycyjnych aptekarzy stara się nie dopuścić do rozwoju tańszej internetowej konkurencji.

Bitwa o leki z sieci

Według grudniowego raportu UOKiK leki na receptę są w Polsce średnio o 5 proc. droższe niż w innych krajach Unii Europejskiej. W Czechach i na Słowacji jest taniej nawet o 20 proc. Jednym ze sposobów na tańsze leki może być internet - sprzedawcy mają duże obroty i nie muszą magazynować towaru.

Wczorajsza nowelizacja Prawa farmaceutycznego dostosowuje także polskie prawo do unijnego - już parę lat temu Europejski Trybunał Sprawiedliwości orzekł, że zakaz e-sprzedaży leków OTC jest sprzeczny z prawem europejskim. Na to orzeczenie (i na prymat prawa unijnego) powołuje się kilkadziesiąt aptek internetowych, które mimo zakazu obowiązującego w krajowych przepisach już dziś działają w Polsce. Na podstawie sondaży firmy badawczej Gemius można wyliczyć, że kupowało w nich już blisko milion klientów. Przykład wielu krajów - m.in. USA, Kanady, Wlk. Brytanii, Niemiec czy Holandii - pokazuje, że sprzedaż leków w sieci ma dużą przyszłość.

Mimo to internetowa sprzedaż farmaceutyków ma wielu przeciwników. Argumentują oni zwykle, że taki handel jest niebezpieczny dla pacjentów, że zachęca ludzi do kupowania więcej leków, niż im potrzeba i że w sieci jest wiele podejrzanych witryn z fałszywymi lekami.

Internetowe apteki starał się tępić nadzór farmaceutyczny, Śląska Okręgowa Izba Aptekarska pozywała je do sądu (jedną sprawę przegrała, drugą sama wycofała dwa dni temu). W lutym z pomocą "zakupu kontrolowanego" śląska izba wykazała nawet, że dwie duże e-apteki nie spełniają wymogów dotyczących przechowywania leków - farmaceutyki, które powinny być trzymane w chłodzie, wysyłały one pacjentom w zwykłych kartonikach.

Ministerstwo Zdrowia - niechętnie, ale jednak - chciało dopuścić wysyłkową sprzedaż farmaceutyków, powołując się m.in. na Urząd Komitetu Integracji Europejskiej. W wyniku lobbingu izb aptekarskich doszło jednak do sytuacji, że koalicyjni posłowie głosowali przeciw propozycjom własnego rządu. Za internetowymi aptekami opowiadała się natomiast opozycja, głównie Platforma Obywatelska.

Jeszcze podczas piątkowej debaty w Sejmie główny inspektor farmaceutyczny Zofia Ulz przekonywała, że przyjęcie poprawki Senatu może mieć niebezpieczne konsekwencje. Jej zdaniem do zalegalizowania internetowej sprzedaży nie są przygotowane ani apteki, ani inspekcja farmaceutyczna, która nie poradzi sobie ze skuteczną kontrolą takiego handlu. - Taka sprzedaż nie gwarantuje prawidłowej jakości leków, podczas transportu jest poza zasięgiem nadzoru farmaceutycznego. Farmaceuta nie ma kontaktu z pacjentem i możliwości sprawowania nad nim opieki - mówiła Ulz. Popierała ją poseł Małgorzata Stryjska (PiS), przewodnicząca sejmowej komisji zdrowia. Tym razem posłów nie przekonała.

Diabeł tkwi w szczegółach

Dla aptekarzy i przedsiębiorców chcących oferować leki w sieci jest jednak jeszcze za wcześnie na otwieranie szampana. Będą oni mogli prowadzić wysyłkową sprzedaż farmaceutyków, gdy spełnią warunki bezpieczeństwa, które w specjalnym rozporządzeniu ma określić minister zdrowia. Jeśli okaże się podatny na naciski lobby aptekarskiego, zapisy te mogą się okazać tak restrykcyjne, że praktycznie uniemożliwią e-aptekom działalność. - Np. postanowią, że lek musi jechać w wielkiej lodówce, a na niej ma siedzieć farmaceuta i ksiądz z kropielnicą - żartuje jeden z internetowych aptekarzy.

- Obwarowanie wysyłkowej sprzedaży leków wszystkimi rygorami koniecznymi, by była ona bezpieczna dla pacjenta, sprawi, że nie będzie się opłacało prowadzić w Polsce takiego biznesu - przyznawał już całkiem serio w niedawnej rozmowie z "Gazetą" Stanisław Piechula, prezes Śląskiej Izby Aptekarskiej, przeciwnik e-aptek.

- Myślę, że to przesada, choć oczywiście jakieś drakońskie wymogi mocno utrudniłyby nam życie, a dla małych e-aptek mogłyby być wyrokiem - mówi Jacek Denkowski, szef największej w kraju e-apteki DomZdrowia.pl. - Ale na razie cieszmy się z decyzji Sejmu i nie martwmy się na wyrost. Oferujemy ministerstwu i głównemu inspektoratowi farmaceutycznemu nasze doświadczenie i mamy nadzieję na współpracę przy tym rozporządzeniu. Tak, by wszystko uregulować i bezpiecznie, i sensownie.

Sejm przyjął też inną poprawkę Senatu dotyczącą reklamy aptek. Posłowie pierwotnie chcieli całkowicie zakazać reklamy takich placówek. Rząd i Senat stanęli jednak na stanowisku że zakaz powinien dotyczyć tylko reklamy leków refundowanych. Ma to wyeliminować rozdawane przez niektóre apteki pacjentom ulotki w stylu: "Wspieramy finansowo - dostaniesz rabat, jeśli przyniesiesz receptę".

Uchwaloną nowelizację Prawa farmaceutycznego musi jeszcze podpisać prezydent.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.