SED: Miliony kineskopów w jednym telewizorze

Technologia SED, wspólne dziecko Canona i Toshiby, miała podbić rynek telewizorów. Ale od kilku lat nie może na niego wejść: na drodze stają a to kłopoty techniczne, a to szybko spadające ceny wyświetlaczy plazmowych i LCD. A ostatnio spory patentowe

Ani Toshiba, ani Canon nie są graczami z telewizorowej ekstraklasy - pierwsza spółka znana jest głównie z komputerów przenośnych, dla Canona zaś, światowego numeru 1 w aparatach i kamerach cyfrowych, inwestycja w SED miała być debiutem w nowym segmencie elektroniki użytkowej. Debiut zapowiadał się obiecująco: nowa technologia miała połączyć zalety tradycyjnego telewizora kineskopowego z nowoczesnymi płaskoekranowymi wyświetlaczami.

Jak? Wracając do korzeni, czyli rozwiązań znanych od lat z kineskopów. W uproszczeniu: jeśli mamy w domu tradycyjny telewizor, obraz widzimy dzięki temu, że pobudzone prądem elektrycznym elektrony uderzają w pokryty fosforem ekran, wywołując jego świecenie. SED działa na podobnej zasadzie, tyle że zamiast jednego działa wystrzeliwującego elektrony ma ich ponad dwa miliony - po jednym na każdy piksel (najmniejsza część ekranu).

Co to oznacza w praktyce? Telewizor równie dobrze jak kineskopowy odwzorowuje kolory, a obraz ma wysoki kontrast i jasność (czym nie zawsze mogą się pochwalić nawet nowsze modele LCD czy plazmy). Telewizory SED w niczym nie przypominają jednak wielkich, nieporęcznych klocków. I pożerają mniej prądu.

Sęk w tym, że efektem współpracy obu gigantów są jedynie prototypy nowych telewizorów (36- i 55-calowe). I choć na wszelkich wystawach i targach przyciągają rzesze konsumentów, to obie firmy co rusz odsuwają moment, w którym telewizory trafią na sklepowe półki.

Canon już w 1999 r. obiecywał inwestorom rychły rozwój SED, potem połączył siły z Toshibą - w 2004 r. obaj producenci powołali do życia SED Inc., spółkę, która zajmuje się badaniami nad nowymi panelami, ich produkcją i sprzedażą. Wówczas rynkową premierę zapowiadano na koniec 2005 r. Potem z powodu "problemów w produkcji" przesunięto ją na wiosnę 2006 r.

Jednak w międzyczasie szyki obu producentom pokrzyżował... spadek cen telewizorów plazmowych i LCD, i to nawet o 20-30 proc. Canon i Toshiba zakładały, że kiedy ich technologia pojawi się na rynku, różnica między SED i LCD nie będzie znaczna.

W końcu jesienią ub.r. Toshiba podała, że chce ruszyć z produkcją 55-calowych wyświetlaczy w połowie 2007 r. A przed olimpiadą w Pekinie w 2008 r. telewizory SED będą w masowej produkcji.

- Nawet jeśli SED jest lepszy od plazmy czy LCD, to cóż z tego. Te przynajmniej mogę kupić - ironicznie komentują zniecierpliwieni konsumenci na specjalistycznych forach internetowych.

A przed dwójką producentów pojawiła się kolejna przeszkoda. W przyszłym tygodniu na największych targach elektroniki użytkowej w Las Vegas odwiedzający nie będą mieli okazji - tak jak w zeszłym roku - podziwiać SED w akcji. Tuż przed świętami wyszło bowiem na jaw, że amerykańska spółka Nano-Proprietary pozwała Canona. Amerykanie twierdzą, że Canon wykorzystuje ich technologię używaną w produkcji paneli SED niezgodnie z licencją. Kością niezgody jest to, że z rozwiązań Nano korzysta też Toshiba - jako współudziałowiec SED Inc. Jeśli negocjacje spełzną na niczym, premiera nowej technologii znów może się opóźnić.

Copyright © Agora SA