Milion ludzi gra w "Second Life"

W "Second Life" możesz kupić wirtualną działkę, zbudować wirtualny dom i znaleźć wirtualną pracę. Bawi się w to już milion ludzi. W sztucznym świecie wydają codziennie 350 tys. dol. Prawdziwych.

Adam Pasick to londyński korespondent agencji Reuters (numer jeden wśród agencji informacyjnych). Codziennie stara się uprzedzić rywali, wcześniej od nich wysyłając depesze o wydarzeniach w branży technologicznej i medialnej, z których korzystają potem tysiące dziennikarzy na całym świecie.

Od środy Pasick ma nowe zajęcie - trzy razy w tygodniu przez godzinę jako Adam Reuters przesiaduje w biurze agencji w wirtualnym świecie "Second Life". - Jakkolwiek dziwnie to zabrzmi, ta praca nie różni się poważnie od tej, którą wykonuję w rzeczywistości - mówi Pasick. Pod jego kierownictwem w wirtualnym biurze zespół dziennikarzy pisze teksty o tym, co się dzieje w "Second Life" (jednym z pierwszych materiałów był wywiad z prezesem Ginko Financial, najpopularniejszego banku w wirtualnym świecie). Niewtajemniczonym ruch Reutersa może wydać się co najmniej dziwny. Ale agencja wie, co robi.

Wirtualne dresy za prawdziwe pieniądze

"Second Life" to dzieło amerykańskiej spółki Linden Lab. Pomysł był prosty - stworzyć miejsce, w którym zarejestrowani w serwisie użytkownicy będą tworzyli wirtualny świat na własną rękę. Sama rejestracja jest za darmo, ale aby móc egzystować w "Second Life", trzeba mieć lokalne pieniądze - tzw. lindeny. Można je dostać, wymieniając prawdziwe amerykańskie dolary: wystarczy karta kredytowa lub konto PayPal.

Po co lindeny? Na przykład po to, by kupić kawałek ziemi, na której można postawić dom. Potem dom można odsprzedać lub wynająć za lindeny, a te z powrotem wymienić na dolary. Wirtualna waluta przyda się też, gdy będziemy chcieli nabyć równie wirtualny najnowszy model Toyoty lub dres Adidasa, który założy na siebie tzw. awatar, czyli komputerowo wygenerowana postać, która reprezentuje nas w świecie "Second Life".

Z pozoru brzmi to niepoważnie, ale liczby mówią same za siebie: w "Second Life" drugie życie prowadzi już blisko milion użytkowników - dziennie wydają oni ok. 350 tys. dol., co rocznie daje obroty w wysokości 130 mln dol.! Co więcej, niektórzy użytkownicy mają tu pracę na pełny etat - np. sprzedają zaprojektowane przez siebie cyfrowe ubrania czy żyją z wynajmu wcześniej zakupionych gruntów (według nieoficjalnych doniesień Anshe Chung, jeden z najsłynniejszych "posiadaczy ziemskich" w "Second Life", zarabia na tym rocznie aż 150 tys. dol.!).

Jak przystało na agencję informacyjną z prawdziwego zdarzenia, serwis Reutersa oferuje też dane rynkowe - np. bieżący kurs wymiany lindenów na amerykańskie dolary. Na innym wykresie można podpatrzyć, ile pieniędzy wydali mieszkańcy "Second Life" w ciągu ostatniej doby.

Second Life jak YouTube

Po co Reutersowi takie biuro? "Second Life" staje się w USA takim fenomenem jak YouTube, serwis z plikami wideo, który niedawno za astronomiczną kwotę 1,65 mld dol. kupiło Google. Popularność "Second Life" jest tak wielka, że w ciągu miesiąca liczba mieszkańców rośnie o blisko 40 proc. Właściciele Linden Lab spodziewają się, że tylko w październiku do ich wirtualnego świata zawita nawet 250 tys. nowych użytkowników. Właśnie wśród nich - głównie młodych ludzi - chce promować swoją markę Reuters.

Choć agencja wcale nie jest pierwsza - pod koniec września wierną kopię swojego pięciopiętrowego biurowca stworzył wydawca branżowego serwisu CNET, w tym tygodniu w jego ślady poszła redakcja magazynu "Wired",

W zeszłym tygodniu w "Second Life" swoją konferencję urządziła spółka Sun Microsystems - ogłosiła w wirtualnym biurze start projektu "Project Darkstar" skierowanego do twórców internetowych gier.

Popularność "Second Life" wykorzystują też muzycy - swoje awatary mają tu członkowie zespołu Duran Duran, z kolei wytwórnia Warner Bros. wykorzystała wirtualny apartament na Manhattanie do promocji albumu Reginy Spektor "Begin to Hope". Odwiedzający apartament goście mogli posłuchać nowych nagrań, w rytm których zmieniało się oświetlenie i wystrój wnętrza.

Są i firmy, które odważniej eksperymentują z fenomenem "Second Life". Np. znana sieć odzieżowa American Apparel otworzyła tu w lipcu swój wirtualny sklep. Zanim jej nowe kreacje pojawią się w amerykańskich sklepach, najpierw debiutują w "Second Life" - tak spółka sprawdza, czy jej pomysły przyjmą się na rynku. Co więcej, swoim wirtualnym klientom oferuje zniżkę 15 proc. na ubrania, jeśli zdecydują się odwiedzić prawdziwy sklep American Apparel.

Z kolei miesiąc temu pięciogwiazdkowy hotel Aloft otworzyła w "Second Life" spółka Starwood Hotels, do której należą markowe hotele jak Sheraton czy Westin. W realnym świecie pierwszy hotel pod takim szyldem ma się pojawić dopiero w... 2008 r.! Szefowie Starwood postanowili jednak zainwestować w wirtualną wysepkę, by na niej sprawdzić, jak mieszkańcy "Second Life" ocenią styl i wystrój pokoi nowej sieci hotelowej.

Copyright © Agora SA