UKE ukarze Telekomunikację Polską

Urząd Komunikacji Elektronicznej szykuje surowe kary dla TP SA i jej szefów. TP SA opóźnia bowiem rozdzielenie opłat za internet i abonament telefoniczny. Broni też zaciekle przed konkurencją w abonamencie

Minął właśnie 30-dniowy termin, który UKE dał TP SA na wprowadzenie nowej oferty stałego dostępu do internetu. Spółka miała w niej zrezygnować z pobierania obowiązkowego abonamentu telefonicznego w wysokości co najmniej 50 zł miesięcznie. Jak poinformowała nas Anna Streżyńska, urząd wszczął w piątek postępowanie. Potrwa ono trzy-cztery tygodnie. - Chodzi o zagrożenie interesu publicznego. Kara będzie więc surowa. W grę wchodzi kilkadziesiąt milionów złotych - mówi Streżyńska.

TP SA poinformowała jedynie UKE, że wyznaczony termin "jest zbyt krótki dla przeprowadzenia głębokich zmian systemowych koniecznych dla realizacji ww. zaleceń". Zmiany - według spółki - byłyby możliwe, ale dopiero w końcu roku. - To lekceważące pismo, jedynie z lakonicznym wymienieniem wszystkich systemów, jakie musieliby wymienić lub zmodyfikować - mówi oburzona Streżyńska.

UKE uważa, że łączenie obu usług od dwóch lat jest bezprawne - odpowiednie zapisy znalazły się w ustawie Prawo telekomunikacyjne z 2004 r. A więc TP SA miała wystarczająco dużo czasu, by przygotować się technicznie.

Trudno się jednak dziwić oporowi spółki. Przy założeniu, że wszyscy użytkownicy Neostrady zrezygnowaliby z telefonu w TP SA, oznaczałoby to dla niej mniejsze przychody o blisko 70 mln zł miesięcznie. TP SA zaczęła też grozić, że w odpowiedzi może podnieść cenę stałego łącza oferowanego bez telefonu, np. o równowartość miesięcznego abonamentu telefonicznego. Tyle że nowego cennika UKE może nie zatwierdzić.

Rozdzielenie Neostrady i usługi telefonicznej jest najkorzystniejsze dla osób używających taniej telefonii internetowej (wystarczy do tego komputer, słuchawki, mikrofon i odpowiedni program). Z takiej możliwości korzysta już ponad 2 mln Polaków.

Kolejną decyzją Streżyńskiej, która może drogo kosztować TP SA, było uwolnienie abonamentu telefonicznego (tzw. WLR). Alternatywni operatorzy będą mogli przejmować obsługę połączeń telefonicznych wraz z abonamentem (dotychczas mogli oferować tylko poszczególne usługi, a klient i tak musiał opłacać abonament w TP SA). Będą kupować abonament od TP SA po cenach hurtowych. Gigantowi pozostaje tylko obsługa techniczna, za co ma inkasować od innych operatorów nie więcej niż 20 zł miesięcznie za linię.

To duże zagrożenie dla TP SA. Przychody z połączeń telefonicznych szybko spadają, ale dochody z abonamentu rosną i stanowią już połowę wpływów z telefonii stacjonarnej. Wzrosły w I połowie tego roku do 2,216 mld zł, z 2,130 mld przed rokiem.

Z możliwości hurtowego zakupu abonamentu pierwszy skorzysta Tele2 - najgroźniejszy konkurent TP SA, choć zainteresowany jest m.in. Polkomtel, operator sieci komórkowej Plus. - Chcemy, by w ciągu dwóch lat wszyscy nasi klienci - ponad milion osób - płacili abonament tylko w Tele2, na jednym rachunku wraz z innymi usługami - tłumaczy Karol Wieczorek, rzecznik Tele2. - Naszą ofertą przedstawimy we wrześniu, bo wtedy mija dwumiesięczny termin dany TP SA przez UKE na uwolnienie abonamentu.

Tele2 rozesłało już specjalne ulotki. Problem w tym, że - jak dowiedzieliśmy się w TP SA - spółka będzie technicznie gotowa do tej operacji najwcześniej w końcu listopada. Streżyńska i w tej sprawie zapowiada ukaranie TP SA.

Zmuszenie TP SA do respektowania najbardziej kosztownych dla niej decyzji UKE nie jest jednak proste. Firma może się odwołać od decyzji UKE do Sądu Ochrony Konkurencji i Konsumentów. A sprawy czasem ciągną się kilka lat. - Jeśli spółka zdecyduje się na konfrontację, będzie musiała robić wielomilionowe rezerwy na poczet kar - przekonuje Streżyńska. Zapowiada też nową taktykę: karane ma być kierownictwo spółki - UKE może nakazać członkowi zarządu zapłacenie trzykrotnej miesięcznej pensji brutto.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.