"Dziennik" dotarł do ofiar wypadków, które stały się później ofiarami kancelarii. Są to najczęściej ludzie słabo wykształceni, ze wsi lub z małych miast - tacy, którzy nie mają pojęcia o swoich prawach i boją się, że nie poradzą sobie w starciu z wielką firmą ubezpieczeniową. Kancelarie nie przebierają w środkach - stosują wszelkie chwyty, aby złowić klientów. Wykorzystują ich chwile słabości i nachodzą jeszcze w szpitalach - pisze gazeta.
Wśród 65 tysięcy Polaków, którzy rocznie ulegają wypadkom, był między innymi Tomasz Kasperowicz. Po wypadku samochodowym trafił na oddział ortopedii Szpitala Wojskowego w Żarach. Po operacji lekarz nie chciał wpuścić na oddział jego mamy, ale wpuszczono dwie kobiety z kancelarii odszkodowawczej. "Wykorzystały, że byłem w amoku. Tak mnie omamiły, że w końcu podpisałem z nimi umowę."- cytuje "Dziennik". W myśl umowy firma zabrała panu Tomaszowi 30 procent z uzyskanej od ubezpieczyciela kwoty 4-ech tysięcy złotych - pisze gazeta. Podobnie jest w innych przypadkach. O nieuczciwych praktykach kancelarii pisze "Dziennik".