Ruszyła wymiana kadr w energetyce

Pracę stracili już prezesi Elektrowni Szczytowo-Pompowych oraz elektrowni Kozienice, a zyskał ją były dyrektor Bartimpeksu Aleksandra Gudzowatego.

Odwołany w czwartek szef spółki Elektrownie Szczytowo-Pompowe Tomasz Koziński mógłby służyć za poglądowy przykład polityki kadrowej rządu PiS. Magister wychowania fizycznego i były działacz Porozumienia Centrum został w 2006 r. wojewodą warszawskim. Rychło stracił posadę, bo politycy PiS uznali, że jest mało aktywny. Na otarcie łez partia rzuciła go na odcinek energetyczny - został prezesem Elektrowni Szczytowo-Pompowych, w skład której wchodzi kilka elektrowni wodnych w całym kraju, m.in. słynna Solina w Bieszczadach.

W czwartek Kozińskiego odwołała rada nadzorcza. Razem z nim posadę stracił drugi członek zarządu Paweł Cygański.

Kilka dni temu kadrowa miotła dosięgła Annę Łukaszewską-Trzeciakowską, prezes elektrowni Kozienice. Szefowa drugiej pod względem wielkości elektrowni w kraju także pochodziła z poprzedniego rozdania i również nie pracowała wcześniej w energetyce - była dyrektorem ds. informatyzacji w Bumarze.

Łukaszewską-Trzeciakowską odwołało walne zgromadzenie grupy Enea, w skład której wchodzą Kozienice. Na jej miejsce jako p.o. prezesa został powołany Roman Czerwiński z rady nadzorczej Kozienic.

Czerwiński to znana postać - był konstruktorem samolotów, potem wiceministrem gospodarki w rządach Suchockiej i Oleksego, a następnie dyrektorem w Bartimpeksie Aleksandra Gudzowatego. W holdingu Gudzowatego był m.in. prezesem polsko-rosyjskiej firmy PolGaz Telekom, która miała zająć się komercyjną eksploatacją słynnego światłowodu między Berlinem a Moskwą wzdłuż gazociągu jamalskiego. Po odejściu z Bartimpeksu Czerwiński został prezesem państwowej elektrowni Ostrołęka.

Posady stracili też członkowie rady nadzorczej Tauronu skupiającego elektrownie i zakłady energetyczne południa kraju. Jak zapowiadał wiceminister skarbu Jan Bury, nie jest to koniec kadrowych roszad.

Copyright © Agora SA