Świńska górka "to niczyja wina"

Rolnicy nie chcą Leppera. On sam zapewnia, że jest dobrym ministrem i już nie grozi wyjściem z koalicji

"Andrzej Lepper musi odejść", "Z blokady na salony", "Lepper bada DNA, a rolnictwo sięga dna" - pod takimi hasłami około tysiąca rolników protestowało wczoraj przed Sejmem przeciwko polityce rolnej swojego ministra. Z samym ministrem nie chcieli się spotkać i pod budynek resortu nie poszli. - W Lesznie w styczniu Lepper obiecał nam, że do końca lutego rząd skupi zapasy 80 tys. ton wieprzowiny, a cena skupu żywca skoczy do 4,20. Skupiono tylko 10 tys. ton, a my świnie nadal sprzedajemy po 3 zł. Lepper niech się tu nie pokazuje, bo to oszust. Nie chcemy takiego ministra - mówił Andrzej Kubicki, hodowca świń spod Leszna.

Rolnicy mówią, że koszt produkcji kilograma świni przekracza 4 zł, od miesięcy więc dokładają do interesu. "Świnie zjadły nam już wszystkie przychody z pozostałych płodów rolnych, nie mamy już z czego dokładać" - napisali w petycji do marszałka Sejmu. Chcą, by teraz już nie rząd, ale Sejm zajął się ich problemami. Zapowiadają blokowanie dróg i budynków publicznych. - Sejm już zrobił to, co mógł, czyli próbował odwołać ministra rolnictwa, niestety nie udało się. To Lepper jest winien świńskiej górce, bo za późno zareagował na nadwyżki wieprzowiny na rynku - komentuje poseł Wojciech Mojzesowicz (PiS), który zaprowadził delegację rolników z petycją do marszałka Jurka.

Sam Andrzej Lepper pikietą rolników się nie przejął. - To są biedni ludzie, którzy zostali wprowadzeni w błąd. Ja robię wszystko, co do mnie należy, by im pomóc - zapewniał wicepremier na konferencji w resorcie rolnictwa, w czasie kiedy pod Sejmem trwała pikieta.

Lepper przyznał, że skup przebiega wolno - do tej pory Agencja Rezerw Materiałowych kupiła na zapasy tylko 10 tys. ton wieprzowiny za pierwsze 120 mln zł, jakie przekazał jej minister rolnictwa. Za następne 180 mln ma kupić 23 tys. ton. Jednak wolne tempo skupu "to niczyja wina" - ani ministra rolnictwa, ani agencji, ani nadzorującego jej działania ministra gospodarki.

Jeszcze dzień wcześniej Lepper bez pardonu oskarżał właśnie ministra Piotra Woźniaka o opóźnienia w skupie. Wczoraj przyznał jedynie łagodnie, że istnieje spór między nim a Woźniakiem o to, na czyj koszt ma być przechowywana skupiona wieprzowina. Lepper uważał, że on daje pieniądze tylko na skup. A Woźniak pokrywa z tych środków także koszty przechowywania mięsa. Dlatego agencja kupiła mniej, niż Lepper sądził. - Te sprawę musi rozstrzygnąć premier - powiedział Lepper.

Znacznie bardziej optymistycznie minister rolnictwa patrzył wczoraj na kwestię biopaliw. Nadal domaga się cofnięcia przez minister finansów rozporządzenia, które obniżyło ulgę akcyzową przy produkcji biopaliw. Lepper twierdzi, że Zyta Gilowska źle zinterpretowała unijną dyrektywę, na podstawie której obniżyła ulgę, a poza tym złamała regulamin pracy Rady Ministrów, wydając rozporządzenie bez zwołania tzw. konferencji uzgodnieniowej (skoro były do niego uwagi krytyczne innych członków rządu). - Jutro będziemy mieli ekspertyzy prawne, które jednoznacznie ocenią, kto z nas ma rację. Ja jestem pewien, że racja jest po mojej stronie, ale tak czy tak sprawa rozstrzygnie się najpóźniej do wtorku do posiedzenia rządu - zapewnił wicepremier.

Pytany przez dziennikarzy, kiedy Samoobrona zamierza opuścić koalicję, co sam zapowiadał jeszcze w środę, Lepper łagodził: - Wyjdziemy, jeśli nie załatwimy naszych spraw, a przecież sprawy są załatwiane. Z biopaliwami jesteśmy już bliziutko, a następne przetargi na skup świń też są ogłaszane.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.