Bumar - nominacje przed konkursem

Ministerstwo Skarbu najpierw powo³a³o trzech nowych cz³onków zarz±du Bumaru, a dopiero potem og³osi³o wymagany przez prawo konkurs na te stanowiska.

Zbrojeniowy holding Bumar to chyba jedyna znacząca spółka skarbu państwa, którą przez ponad rok rządów PiS omijały znaczące roszady kadrowe. Bumar to firma matka holdingu, któremu podlega 17 spółek i który ma jeszcze udziały w czterech kolejnych spółkach. Nad tym zbrojeniowym holdingiem rząd ma pełną władzę - Ministerstwo Skarbu posiada bezpośrednio 83,6 proc. akcji Bumaru, a dalsze 16,2 proc. należy do Agencji Rozwoju Przemysłu należącej całkowicie do państwa. Nadzór nad Bumarem sprawuje teraz wiceminister skarbu Ireneusz Dąbrowski.

Zmiany w Bumarze zaczęły się w piątek 19 stycznia. Ministerstwo Skarbu ogłosiło wtedy, że rada nadzorcza odwołała trzech członków zarządu spółki, bo "nie była usatysfakcjonowana ich dotychczasową prac±". Jednocześnie resort skarbu poinformował, że nowymi członkami zarządu Bumaru zostali: Artur Trzeciakowski (prezes kontrolowanych przez Bumar zak³adów w Łabędach), Waldemar Skowron (członek zarządu zakładów Mesko w Skarżysku-Kamiennej, także kontrolowanych przez Bumar) oraz Roman Dufrene (dotąd dyrektor Przemysłowego Instytutu Telekomunikacji).

Tymczasem dwa tygodnie po ogłoszeniu o tych nominacjach opublikowano ogłoszenie o konkursie na trzech nowych członków zarządu Bumaru. Rozmowy z kandydatami będą prowadzone do 19 lutego. Czy zatem faktycznie zarząd Bumaru się zmienił? A może Ministerstwo Skarbu pospieszyło się z ogłoszeniem o nominacjach, zapominając, że zgodnie z prawem najpierw trzeba przeprowadzić konkurs na wiceprezesów spółki skarbu państwa, a dopiero zwycięzcami obsadzać stanowiska?

Biuro prasowe resortu skarbu nie odpowiedziało nam i skierowało w tej sprawie do szefa rady nadzorczej zbrojeniowego holdingu. Jest nim Tomasz Szatkowski, radca Prezesa Rady Ministrów, szef sekretariatu ministra Przemysława Gosiewskiego.

Wyjaśnienia Szatkowskiego są niejasne. Z jednej strony Szatkowski twierdzi, że rada mogła powołać nowych wiceprezesów Bumaru. - Członkami zarządu są osoby powołane przez radę i wpisane do rejestru - powiedział nam. Po co w takim razie rozpisano konkurs? - Tego wymaga ustawa o komercjalizacji spółek, ale my musieliśmy też rozwiązać problem szybkiego uzupełnienia składu zarządu - przyznaje Szatkowski, nie wyjaśniając powodów tak nagłych zmian. Tłumaczy: - Jest luka w prawie, która nie precyzuje, co robić w sytuacji, kiedy trzeba odwołać członków zarządu spółki, choć z powodu takiego odwołania zarząd będzie mniejszy niż wymagają przepisy. Z opinii prawnych, które mamy, wynika, że rada nadzorcza może wtedy powołać nowych członków zarządu do czasu rozstrzygnięcia konkursu.

Okazuje się też, że Artur Trzeciakowski i Waldemar Skowron, których nominację już ogłosiło Ministerstwo Skarbu, wcale nie są jeszcze wiceprezesami Bumaru. - Zrezygnowali - przyznaje Szatkowski. Dlaczego? Były wątpliwości prawne, czy zgodnie z tzw. ustawą antykorupcyjną mogli łączyć pracę w zarządzie Bumaru z dotychczasowymi posadami. A tych stanowisk - jak się dowiedzieliśmy - nie mogli nagle opuścić, bo zarządy i rady nadzorcze zakładów Łabędy oraz Mesko także pracują w minimalnych składach.

Według nieoficjalnych informacji Trzeciakowski i Skowron biorą jednak udział w konkursie na nowych wiceprezesów Bumaru. Do czasu rozstrzygnięcia konkursu Łabędy i Mesko mają być przygotowane do ewentualnych zmian w swoich władzach.

Na 23 lutego zwołano też walne zgromadzenie wspólników Bumaru, które może zmienić prezesa spółki. Ministerstwo Skarbu potwierdziło nam też, że chce zmienić statut Bumaru w taki sposób, aby prezesa wybierała rada nadzorcza, a nie walne.

Niedawno kontrowersje pojawiły się też podczas obsady stanowiska prezesa LOT-u. Jarosław Lazurko, zarządca Warszawskich Zakładów Mechanicznych PZL WZM, jeden z trzech kandydatów do fotela szefa spółki, opowiedział "Gazecie", że wiceminister Dąbrowski, który nadzoruje LOT, zasugerował mu, że nawet jeśli wygra konkurs, nie będzie mógł podejmować strategicznych dla spółki decyzji. Powodem miało być to, że nie ma poparcia resortu skarbu, który kontroluje LOT. Dąbrowski stwierdził, że ministerstwo popiera innego kandydata - Tomasza Dembskiego - od połowy listopada 2005 roku p.o. prezesa LOT-u, a wcześniej przedstawiciela skarbu państwa w radzie nadzorczej. Lazurko miał spore szanse na wybór podczas posiedzenia rady nadzorczej. Na dziewięciu członków rady nadzorczej popierało go sześciu - załoga i przedstawiciele syndyka masy upadłościowej Swissaira. Po ujawnieniu sprawy przez "Gazetę" sejmowa komisji skarbu wystąpiła do ministra skarbu o wyjaśnienia.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.