Olbrzymie świąteczne zarobki jubilerów

Dla sklepów jubilerskich okres przedświąteczny to żniwa. A te będą rekordowe. Podobnie jak cały rok z 20-procentowym wzrostem obrotów

Rzadko się zdarza, by z jednego miasta wywodziło się kilka firm, które zdominowały daną branżę. W produkcji butów sportowych jest to Adidas i Puma, które od blisko 60 lat walczą zaciekle, choć ich szefowie mogą się obserwować ze swych biur w bawarskim Herzogenaurach.

Trzy firmy - Apart, W. Kruk i Yes - trzęsą polskim rynkiem jubilerskim. Wszystkie są z Poznania. - Ten biznes wymaga dokładności, pracowitości, oszczędności. Może dlatego zdominowali go poznaniacy - mówi Krzysztof Madelski, prezes i współwłaściciel firmy Yes.

Sam został jubilerem przypadkiem. W latach 70. pracował w wakacje w Norwegii przy montażu biżuterii. I w niej zasmakował. Założona kilka lat później firma skutecznie konkuruje z dwoma innymi potentatami. Jeden z nich - W. Kruk - działa w tym biznesie już 160 lat.

Wielka trójka ma ponad 30 proc. polskiego rynku. Reszta to głównie małe sklepy rodzinne. Biżuterię sprzedaje się w 2,5 tys. sklepów, często jako część asortymentu, np. obok ubrań. Dlatego ciężko oszacować wartość rynku jubilerskiego. Firma badawcza PMR oceniała go w 2003 roku na 420 mln euro, czyli około 1,6 mld zł. Z kolei prezes Madelski uważa, że w tym roku będzie to 1,4 mld zł.

Jubilerzy świętują

- Rok ma u nas 15 miesięcy. Dlaczego? Bo sprzedaż w okresie przedświątecznym to równowartość trzech miesięcy - tłumaczy Wojciech Kruk, prezes rady nadzorczej Grupy W. Kruk i wraz z rodziną właściciel około 27 proc. akcji. Ten były senator przez kilka tygodni przed świętami stoi za ladą salonu w Poznaniu i robi to, co ojciec i dziadek. Sprzedaje biżuterię i doradza klientom.

Na grudzień przypada 25-30 proc. rocznego obrotu firm jubilerskich. To czas świątecznych prezentów, ale i zakupów pierścionków zaręczynowych, w przeciwieństwie do czerwca, sierpnia i września (popularne na śluby miesiące z "r" w nazwie), kiedy młode pary kupują na potęgę obrączki.

Najlepiej sprzedają się pierścionki z brylantem (najtańsze kosztują około 300 zł), dając sklepom średnio 20 proc. przychodów. Gwiazdkowym hitem są całe komplety (pierścionek, wisiorek, kolczyki), łańcuszki, biżuteria etniczna, ale też karnawałowa. Modny jest szafir w połączeniu z brylantami. Klientów jest rekordowo dużo, choć wysokie ceny złota na świecie spowodowały, że wyroby jubilerów podrożały w tym roku nawet o kilkanaście procent.

- Szczyt zakupów przypada na cztery dni przed Wigilią. Tworzą się nawet kolejki - mówi prezes Madelski.

Wiele osób zwleka z zakupem na ostatnią chwilę. W warszawskim ekskluzywnym La Boutique Suisse do tej pory wspominają klienta, który kilka lat temu przybiegł w Wigilię, gdy już pracownicy zamykali sklep. Kupił pięć zegarków za łącznie ponad 400 tys. zł. - Na śmierć zapomniałem o prezentach - wysapał zziajany.

W okresie przedświątecznym liczba mężczyzn odwiedzających salony z biżuterią nie ustępuje liczbie kobiet, które dominują w ciągu roku. Zresztą męskie zakupy przeważnie i tak wpadają w ich ręce w postaci prezentów pod choinkę.

Giganci się podgryzają

Apart jest największą firmą jubilerską w Polsce. Założyli ją w 1983 r. bracia Rączyńscy. - Zatrudniamy ponad 800 pracowników. Mamy 93 salony, głównie w centrach handlowych. Otwieramy rocznie kilkanaście kolejnych - chwali się prezes Apart Piotr Rączyński.

Firma zdobyła mocną pozycję na rynku młodych i dynamicznych klientów.

W. Kruk stworzył wizerunek marki dla nieco konserwatywnych i zasobniejszych klientów. Średnia transakcja w jego salonach opiewa na 430 zł. Obok łańcuszka za 30 zł można obejrzeć w gablocie pierścionek z brylantem za 350 tys. zł. - Zwykle kilkanaście transakcji miesięcznie przekracza 10 tys. zł - przyznaje Wojciech Kruk. Jego sieć dywersyfikuje działalność - jedna trzecia przychodów Grupy W. Kruk przypada na ekskluzywną włoską odzież pod szyldem Deni Cler.

Z kolei Yes ma aspiracje artystyczne i jego biżuteria ma odważne wzornictwo. W najbliższych latach różnice między sieciami będą się zacierać, gdyż - aby się szybko rozwijać - zamierzają sięgać także po klientów przeciwnika, np. Apart atakuje W. Kruka submarką Exclusive. O ile dwie ostatnie firmy otwierają własne salony, to Yes wybrał model biznesowy oparty na franchisingu.

Rywale zaciekle walczą wizerunkowo. Kiedy oficjalnym sponsorem wyborów Miss Polonia w 2005 roku został Apart, w kolejnym roku na jego miejscu był już Yes. Kiedy W. Kruk zaczął sponsorować serial telewizyjny "Magda M.", Apart odpowiedział "Samym Życiem". Pojawił się też w telewizyjnym hicie "Taniec z gwiazdami". Walka toczy się nie tylko na złoto, brylanty czy perły. W. Kruk lansuje biżuterię z krzemieniem, podczas gdy Apart postawił na popularny wśród światowych gwiazd afrykański tanzanit.

Potentaci bezwzględnie walczą o życiodajne miejsca w centrach handlowych. Często blokują się wzajemnie, domagając wyłączności.

Pierwsi korzystają

- Kiedy jest źle w gospodarce, pierwsi obrywamy. Za to w czasie boomu pierwsi korzystamy, a teraz mamy 5,5 proc. wzrostu PKB - cieszy się Krzysztof Madelski i wspomina fatalne dla jubilerów lata 2000-2004. - Kolejne lata powinny być bardzo udane i wartość rynku w 2010 roku przekroczy 2,5 mld zł.

Skąd tak szybki rozwój branży? Zdaniem jubilerów obok kwitnącej gospodarki, spadającego bezrobocia i wzrostu liczby zamożnych Polaków najważniejszy jest optymizm i poczucie stabilności. Coraz więcej osób zaspokoiło podstawowe potrzeby. W latach 90. kupowali samochody i telewizory, teraz mogą pozwolić sobie na odrobinę luksusu.

Dziś już raczej nie spotyka się kogoś na stanowisku dyrektorskim z tanim zegarkiem lub podróbką. Nie wypada. Sprzedaż zegarków stanowi już kilkanaście procent obrotów dużych sieci jubilerskich. I obok pierścionków z brylantem notuje największy wzrost, np. wartość sprzedanych roleksów w sieci W. Kruk zwiększyła się w skali roku aż o 80 proc.! Najdroższe produkty mogą kosztować ponad milion złotych, ale trzeba je zamawiać. Import szwajcarskich zegarków wynosi około 50 mln zł rocznie.

Duże sieci rosną bardzo szybko. Np. przychody Apart w ubiegłym roku wzrosły o ok. 25 proc. - do 153,2 mln zł, a w 2002 roku było to tylko 100 mln zł. Z kolei W. Kruk jeszcze trzy lata temu miał straty. W ubiegłym roku zarobił już na czysto 4 mln zł.

W. Kruk to jedyna firma jubilerska notowana na warszawskiej giełdzie. W ciągu roku kurs akcji spółki wzrósł czterokrotnie i oscyluje wokół 140 zł. Czy Kruk skorzysta z koniunktury i sprzeda swoje akcje? - Nie wyobrażam sobie tego. Mój ojciec i dziadek przewracaliby się w grobie - odpowiada.

- Za kilka lat chcemy przekazać prowadzenie spółki naszym synom - mówi prezes Madelski, który prowadzi salony Yes wraz z siostrą i jej mężem. - Nie planujemy wejścia na giełdę, choć rozważamy dopuszczenie branżowego inwestora mniejszościowego.

Nie wszyscy jednak zyskują na jubilerskim boomie. Klienci, kupując coraz chętniej ładnie opakowane produkty u potentatów w centrach handlowych, odwrócili się plecami do małych, rodzinnych punktów, zwłaszcza w gorszych lokalizacjach. Część z nich może paść. Przyznaje to pan Jacek, który prowadzi sklep i warsztat jubilerski na obrzeżach Warszawy. - Z roku na rok obroty spadają. Straciłem przypadkowych klientów, z ulicy. Pozostali mi stali klienci, który chcą mieć coś niepowtarzalnego, a nie wyrób masowy - tłumaczy.

Copyright © Agora SA