Okęcie widzę ogromne

Nowy warszawski terminal otworzył wczoraj podwoje. Gotowe są Przyloty, Odloty będą wiosną. Całość połączona z dotychczasowymi halami będzie w stanie obsłużyć rocznie nawet 15 mln pasażerów.

To dobrze, bo latających samolotami będzie przybywać - to naturalna konsekwencja rozwoju gospodarki, polityki "otwartego nieba" i ekspansji nowych przewoźników - tanich i długodystansowych. Jednak nawet z nowymi halami Okęcie takiego nalotu nie udźwignie.

Trzeba myśleć o tworzeniu centralnego lotniska dla 38-milionowego kraju. Czy dalej rozwijać miejskie Okęcie, czy budować megalotnisko w polu między Łodzią a Warszawą, jak chce rząd?

Moim zdaniem budowanie molocha w polu, do którego trzeba dołączyć autostrady, koleje, linie energetyczne itd., to pomysł rodem z Włoszczowy. Bo nawet jeśli port powstanie, kto zmusi linie, by lądowały 60 km od Warszawy czy Łodzi zamiast na lotniskach w mieście?

Zgadzam się z rzecznikiem LOT-u Leszkiem Chorzewskim, że warto pomyśleć o budowie trzeciego pasa startowego na Okęciu. Wzdłuż al. Krakowskiej - tam, gdzie dziś są działki. I postawić tam terminal tylko dla lotów długodystansowych połączony z obecnym kolejką np. podziemną.

Centralne lotnisko dla Polski trzeba tworzyć w mieście, a nie w polu. Takie są doświadczenia największych stolic. Tylko w Europie od lat inwestuje się miliardy w londyńskie Heathrow (właśnie kończy się tam budowa supernowoczesnego terminalu), w Amsterdam-Schiphol czy ostatnio w ogromne lotnisko Berlin-Schönefeld.

Peron we Włoszczowie z pewnością zwróci się później.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.