PGNiG: To firmy będą dotować gaz dla ludności

Na zapłatę za droższy gaz z Rosji zrzucą się przedsiębiorstwa, aby oszczędzić ludności wzrostu cen - planuje Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo.

Jest bardzo prawdopodobne, że od przyszłego roku gaz dla klientów PGNiG zdrożeje o 10 proc. - przyznał minister gospodarki Piotr Woźniak. Tak ocenił konsekwencje umów, które w ostatni piątek podpisało w Moskwie PGNiG. W pierwszej umowie kontrolowana przez rząd spółka zgodziła się natychmiast podnieść o 10 proc. cenę gazu, jaki kupuje od Gazpromu na zaspokojenie połowy zapotrzebowania Polski. Druga umowa to kontrakt na zakup przez trzy lata 2,3 mld m sześc. surowca od RosUkrEnergo (RUE), spółki zależnej Gazpromu.

Koszty tej dodatkowej podwyżki dla Gazpromu PGNiG chce przerzucić głównie na przedsiębiorstwa, w mniejszym stopniu podnosząc ceny dla ludności. Dla odbiorców prywatnych "gaz może zdrożeć nie więcej niż o kilka procent. Dla odbiorców hurtowych nie więcej niż o kilkanaście" - zapowiedział prezes PGNiG Krzysztof Głogowski w "Parkiecie". Z tej deklaracji wynika, że PGNiG nie zrezygnuje z subsydiowania cen gazu dla gospodarstw domowych, ale nawet zwiększy jego skalę. Czy jest to uzasadnione? - Tak, ale w ramach polityki społecznej - powiedział Andrzej Lipko, prezes PGNiG za rządów premiera Jerzego Buzka. Planowano wtedy w ciągu trzech do pięciu lat tak zmienić taryfy za gaz, by gospodarstwa domowe nie były już dotowane przez rafinerie, zakłady chemiczne i huty, co ogranicza ich konkurencyjność. Ale planu nie zrealizowano.

Wiceprzewodniczący sejmowej komisji gospodarki Adam Szejnfeld (PO) przypomina, że to Urząd Regulacji Energetyki oceni, czy w ogóle podwyżki proponowane przez PGNiG są zasadne, a jeśli tak - to jak duże. Dopiero potem - według posła PO - URE może rozważać, jak rozłożyć ciężary podwyżki. - Na jakość życia ludzi wpływa też sytuacja gospodarki, to, czy przy rosnących kosztach przedsiębiorstwa nie są zmuszane do zwalniania pracowników i zachowują konkurencyjność - wskazywał Szejnfeld.

Wczoraj nie udało nam się porozmawiać z prezesem URE Leszkiem Juchniewiczem i poznać jego opinii o dalszym subwencjonowaniu przez przemysł indywidualnych odbiorców gazu.

Podobną politykę prowadzi na Ukrainie rząd Wiktora Janukowycza. Jesienią postanowił on obniżyć ceny gazu dla ludności, i tak dużo niższe niż w Europie Zachodniej. To nie wpływa jednak korzystnie na finanse koncernu Naftohaz, ukraińskiego monopolisty gazowego. Konto tej firmy ciągle obciąża kilkaset milionów dolarów długu za gaz kupiony od RUE, choć latem deklarowano, że dług będzie spłacony jesienią. Prawdopodobnie na uregulowanie tej płatności Naftohaz ma zaciągnąć 0,5 mld dol. kredytu w banku Credit Suisse First Boston.

Jeszcze większe problemy mają wielkie ukraińskie firmy, które kupują gaz od UkrGazEnergo, spółki zależnej RUE. Firma ta w tym roku stała się w zasadzie wyłącznym dostawcą gazu dla ukraińskiego przemysłu. W listopadzie wstrzymała ona dostawy do 16 wielkich ukraińskich przedsiębiorstw branży chemicznej i metalurgicznej, twierdząc, iż mają dość własnych zapasów surowca w magazynach. Część przedsiębiorstw odciętych od gazu już zapowiedziała, że będzie zmuszona wstrzymać produkcję. Sytuację ma wyjaśnić ukraiński urząd antymonopolowy, który na wniosek prezydenta Wiktora Juszczenki sprawdza, czy RUE nie prowadzi praktyk monopolistycznych. Analitycy w Kijowie obawiają się, że związana pośrednio z Gazpromem spółka RUE jest wykorzystywana do wywarcia nacisku na wielkich ukraińskich przedsiębiorców i zmuszenia ich do oddania swoich firm w ręce rosyjskich koncernów, być może wręcz powiązanych z Gazpromem.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.