Pracownicy KGHM nie chcą mieć swojego przedstawiciela w zarządzie

W zakończonych w czwartek o północy wyborach uczestniczyło tylko niespełna 18 proc. załogi. Wybory są więc nieważne. W poniedziałek oficjalnie ogłosi to zakładowa komisja wyborcza

Na swoim człowieku w zarządzie najbardziej należało największemu w kombinacie Związkowi Zawodowemu Pracowników Przemysłu Miedziowego, kierowanemu przez posła SLD Ryszarda Zbrzyznego. Od kiedy na początku roku władzę w kombinacie przejęła ekipa związana z PiS-em, lewicowi związkowcy zostali praktycznie odcięci od informacji o zamierzeniach i pracach zarządu. Jedynym sposobem umieszczenia zaufanego człowieka we władzach były wybory przedstawiciela pracowników zakładu. Umożliwia to ustawa o prywatyzacji i komercjalizacji przedsiębiorstw. Dlatego Zbrzyzny w koalicji z trzema innymi organizacjami związkowymi wystawił do wyborów trzech kandydatów. Apelował też do załogi o pójście do urn.

Przeciwko powoływaniu przedstawiciela pracowników do zarządu była miedziowa "Solidarność". Jej szef Józef Czyczerski tłumaczył, że członek zarządu z wyboru załogi nie ma żadnych dodatkowych uprawnień czy kompetencji. Przekonywał, że to będzie tylko kolejny stołek z limuzyną, sekretarką i 40-tysięczną pensją. "Solidarność" nawoływała do bojkotu wyborów - i przekonała pracowników kombinatu. Do urn poszedł zaledwie co piąty.

- Widać wyraźnie, że politykierstwo Zbrzyznego spotkało się z gestem Kozakiewicza ze strony pracowników - mówi Czyczerski. - Dla posła Zbrzyznego to podwójny wstyd, bo widać, że nawet większość członków jego związku nie głosowała.

Zbrzyzny: - Nie będę komentował wyników wyborów, zanim komisja wyborcza nie ogłosi oficjalnego komunikatu. Wiem, że były protesty wyborcze.

- Owszem, trzy - potwierdza Waldemar Brus, przewodniczący zakładowej komisji wyborczej. - Poprosiłem członków obwodowych komisji, których dotyczyły, aby się do nich ustosunkowali. W samo południe, po rozpatrzeniu tych protestów i odpowiedzi komisji, ogłosimy wyniki.

Legnicka prokuratura bada dwie sprawy związane z wyborami w KGHM. Zwolennicy wybierania przedstawiciela do zarządu uważają, że komisja wyborcza złamała regulamin oraz ustawę o ochronie danych osobowych, gdyż listy osób popierających kandydatów dostały się w niepowołane ręce. Natomiast komisja wyborcza zawiadomiła prokuraturę, że kilkadziesiąt podpisów na tych listach jest sfałszowanych. - Prowadzimy czynności sprawdzające, mamy 30 dni na ewentualne rozpoczęcie śledztwa - mówi Lilianna Łukasiewicz, rzeczniczka legnickiej prokuratury okręgowej.

Copyright © Agora SA