Pomysły koalicjantów zagrażają budżetowi

Kilkadziesiąt miliardów złotych - tyle mogą kosztować propozycje zmian w PIT zgłoszone w sejmowej komisji finansów przez Samoobronę i LPR. Koalicja nie bardzo wie, co z tym zrobić. Na razie odkłada głosowania w komisji finansów publicznych.

Poprawka do przyszłorocznych podatków zgłoszona przez LPR to wprowadzenie tzw. ilorazu rodzinnego. Dzięki niemu przy wyliczaniu podatku rodzice mogliby uwzględnić wszystkie dzieci. Im więcej dzieci, tym większa oszczędność na podatku. Problemem są koszty tego rozwiązania. LPR oszacował je na 6 mld zł. Ale z wyliczeń Ministerstwa Finansów wynika, że będzie to kosztować budżet aż 17,5 mld zł.

Samoobrona zgłosiła z kolei projekt podniesienia rocznej kwoty dochodu wolnego od podatku z obecnych 2790 zł do 10 129,4 zł. Dzięki temu opodatkowaniu nie podlegałyby dochody odpowiadające minimum socjalnemu. Jeszcze w zeszłym tygodniu posłanka Samoobrony Renata Rochnowska tłumaczyła dziennikarzom, że "osoby z wyższymi dochodami też miałyby taką kwotę wolną, podatek płaciłyby od nadwyżki dochodów ponad te dziesięć tysięcy". Ministerstwo Finansów oceniło, że "koszt takiej operacji byłby porażający". Oszacowało go na 26 mld zł. Mniej, bo 6 mld zł, kosztowałoby zwolnienie od podatku jedynie osób z dochodami nie przekraczającymi 10 129,4 zł, ale posłowie obawiają się, że mogłoby to być niezgodne z konstytucją. Poza tym zachęcałoby podatników z wyższymi dochodami do ukrywania przynajmniej ich części, po to by załapać się na zwolnienie od podatku.

- Koalicja ma teraz problem, bo jeśli którąś z tych poprawek poprze wraz z jej autorami opozycja, to budżet się rozsypie - mówili we wtorek posłowie opozycji. - A wycofać się ze sztandarowych pomysłów i obietnic nie jest łatwo.

Także opozycja ma kosztowną poprawkę do podatków. PO proponuje wprowadzenie dwóch stawek podatkowych - 18 i 32 proc. - już w 2007 r. Czyli tak jak PiS obiecywało przed wyborami (teraz obiecuje, że zrobi to od 2009 r.) Według szacunków Ministerstwa Finansów razem z ulgami na wszystkie dzieci (też wyborcza obietnica PiS) dwie stawki od przyszłego roku kosztowałyby budżet 8,3 mld zł. Platforma twierdzi, że są na to pieniądze, bo rząd wycofał się z obniżki składek na ubezpieczenia społeczne, co miało kosztować 10-12 mld zł. PiS chciałby odrzucić poprawkę PO, ale to oznacza głosowanie przeciwko swoim obietnicom wyborczym.

Co zrobił PiS? - Po uzgodnieniu w prezydium komisji finansów ogłaszam odroczenie obrad do następnej środy - obwieściła przewodnicząca komisji Aleksandra Natalli-Świat (PiS). W kuluarach sejmowych mówi się, że może mieć to też związek z planowanym powrotem do rządu Zyty Gilowskiej, która chciałaby jeszcze mieć jakiś wpływ na zmiany w podatkach. - Przełożenie obrad komisji to bardzo dobry pomysł. Pozwoli lepiej przeanalizować skutki poprawek - powiedział potem dziennikarzom wiceminister finansów Jarosław Neneman.

Ale w opozycji zawrzało. - Czyj to wniosek - dopytywał się Marek Wikiński z SLD.

- To wspólne uzgodnienie w gronie prezydium komisji - wyjaśniła przewodnicząca.

- Nie głosowałem za tym przesunięciem - stwierdził jednak Zbigniew Chlebowski (PO), wiceprzewodniczący komisji. - To wniosek trzech klubów koalicji rządzącej - ujawnił.

- Ustawy podatkowe [o PIT i CIT] na przyszły rok muszą być ogłoszone w Dzienniku Ustaw do 30 listopada. Jeśli będziecie opóźniać prace, podatnicy w ogóle nie skorzystają z korzystnych dla nich zmian zapisanych w projekcie nowelizacji ustawy o PIT - mówiła Anita Błochowiak (SLD). - Wiedza na temat budżetu dziś i tydzień temu, gdy pracowaliśmy nad zmianami do ustawy o PIT, była taka sama. Powód wstrzymania prac jest więc chyba zupełnie inny - dodała.

- Nie boję się, że nie zdążymy. Ta koalicja może w jeden dzień przepchnąć podatki przez Sejm, Senat i prezydenta - kpił Zbigniew Chlebowski. Jego zdaniem koalicja potraktowała podatki w sposób koniunkturalny. - Stały się przedmiotem kłótni i awantury politycznej w koalicji. Podatkami się gra - stwierdził poseł PO. Mówił też, że koalicja miała czas, by się dogadać w sprawie podatków, bo tak naprawdę prace nad nimi trwają w Sejmie od wielu tygodni.

Głosowany na prośbę opozycji wniosek o niezwłoczne przystąpienie do pracy przepadł. Szefowa komisji Aleksandra Natalli-Świat uspokajała. - Plan był taki, że nawet gdybyśmy dziś głosowali, to Sejm zająłby się naszym sprawozdaniem dopiero na następnym posiedzeniu. Po dzisiejszej decyzji tzw. drugie czytanie projektu [czyli rozpatrzenie sprawozdania komisji przez Sejm] odbędzie się 10 października, a trzecie czytanie (ostateczne głosowania w Sejmie) 13 października. Dzięki temu w połowie przyszłego miesiąca ustawa ze zmianami do PIT trafi do Senatu. Prace nad podatkami uda się więc zakończyć w wymaganym terminie, tak by podatnicy mogli skorzystać z zawartych w niej korzystnych zmian - tłumaczyła.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.