Wcisnąć swoich do Orlenu

Obecny rząd nie ukrywa, że ma chrapkę na posadę prezesa PKN Orlen. Usunąć Igora Chalupca nie będzie jednak łatwo.

- Mamy odpowiedni wkład w koalicję - ok. 20 proc. - i 20 proc. wszystkich stanowisk nam się należy - powiedział Andrzej Lepper o spółkach skarbu państwa. Kilka tygodni temu mówił "Gazecie", że oczekuje stanowisk we władzach PZU, PKN Orlen, Lotos i KGHM. Szef Samoobrony dodał, że Dariusz Jesiotr wymieniany przez "Dziennik" jako kandydat do zarządu Orlenu ma odpowiednie kompetencje (jest doktorem ekonomii, wykładał na warszawskiej SGH).

Za 10 dni zbiera się walne zgromadzenie akcjonariuszy PKN, będą na nim głosowane zmiany w składzie rady nadzorczej. Obecny rozkład głosów jest niekorzystny dla rządu. Dokonana na początku roku nowelizacja statutu PKN zmniejszyła liczbę członków rady z dziewięciu do siedmiu. Zachowano zasadę, że zmiany w zarządzie przechodzą większością dwóch trzecich głosów. Przy dziewięciu członkach należało dysponować sześcioma głosami. Obecnie wystarczy pięć - rząd nie ma aż tylu. Tradycją płockiej spółki jest to, że aż trzech członków rady ma statut członka niezależnego. Są nimi Rajmondo Eggink, Andrzej Olechowski oraz Maciej Mataczyński.

Orlen notuje rekordowe zyski, zatrzymał spadek udziałów w rynku detalicznym, kupił litewską rafinerię Możejki. - Jaki członek rady uważający się za niezależnego zagłosuje w tej sytuacji za zmianami w zarządzie? To byłoby dla niego samobójstwo na rynku finansowym - uważa proszący o anonimowość doradca inwestycyjny.

W resorcie skarbu pojawiają się jednak zakusy, by zmniejszyć liczbę niezależnych członków. Na pierwszy ogień mogą pójść Olechowski i Mataczyński - twierdzą nasi informatorzy w Ministerstwie Skarbu. Przeciwko usuwaniu członków niezależnych mogą zagłosować pozostali akcjonariusze. - Resort skarbu powinien pamiętać, że ma tylko 27 proc. akcji. Nie powinien podejmować drażliwej decyzji, bo może przegrać - powiedział nam proszący o anonimowość przedstawiciel inwestora posiadającego niespełna 3 proc. akcji.

Nasi rozmówcy z resortu skarbu przedstawiają jeszcze jeden możliwy scenariusz. Skoro odwołanie Chalupca byłoby źle postrzegane przez rynki finansowe, może trzeba go zmusić, żeby sam odszedł? Najlepiej dokonać tego poprzez dokooptowanie do zarządu nowych członków. Precedens już jest. Bez konsultowania się z Chalupcem do kierownictwa Orlenu kilka miesięcy temu wcielono Krzysztofa Szwedowskiego, byłego wiceszefa Najwyższej Izby Kontroli i byłego pracownika służb specjalnych. Analitycy nieoficjalnie mówią, że jest on w spółce po to, by patrzeć zarządowi na ręce.

Gdyby obecna koalicja wprowadziła do zarządu kolejne osoby, w spółce mogłoby dojść do paraliżu decyzyjnego. Czy Chalupec będzie jeszcze wtedy chciał szefować PKN-owi?

Według nieoficjalnych informacji premier Marcinkiewicz może chcieć pozostawienia Chalupca na stanowisku do czasu zamknięcia transakcji z Możejkami. To oznaczałoby jeszcze pół roku pracy dla obecnego zarządu.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.