A jednak górnicy dostaną premię z zysku

Rząd ugiął się pod presją górników i prawdopodobnie zgodzi się na wypłatę ubiegłorocznych zysków w kopalniach! Premier postawił jednak warunki: związkowcy muszą przystać na ograniczenie górniczych przywilejów, w tym liczby posiłków regeneracyjnych wydawanych w kopalniach. Dziś bony żywnościowe dostają prawie wszyscy, nawet pracownicy biur.

Gdy związkowcy jechali wczoraj na rozmowy do Warszawy, w kopalniach trwało pogotowie strajkowe. Od szóstej rano górnicy w referendach odpowiadali na pytanie: czy jesteś za strajkiem generalnym w przypadku niewypłacenia ubiegłorocznych zysków? - Wszyscy wieszają na nas psy. A my chcemy tylko to, co się nam należy za naszą ciężką harówkę. Strajk to ostateczność, ale musimy być zdecydowani - mówi Krystian Szynkarek, górnik z 23-letnim stażem z kopalni Polska-Wirek w Rudzie Śląskiej.

W ubiegłym roku Jastrzębska Spółka Węglowa SA zarobiła na czysto 800 mln zł, Kompania Węglowa 261 mln zł, a Katowicki Holding Węglowy 81 mln zł. Górnicy liczyli, że część tych pieniędzy trafi do ich kieszeni, podobnie jak w 2005 roku, gdy pracownicy JSW dostali po 4 tys. zł, a górnicy z pozostałych spółek bony o wartości 900 i 1000 zł.

Na takie rozwiązanie od kilku tygodni nie godziło się jednak Ministerstwo Gospodarki. Pierwsza tura negocjacji związkowców z wiceministrem gospodarki Pawłem Poncyljuszem odbyła się w czwartek. Po kilku godzinach rozmowy zerwano, a górnicy zagrozili strajkiem generalnym na Śląsku.

Wczoraj związkowców nieoczekiwanie zaproszono na spotkanie z premierem Marcinkiewiczem. Wyszli z niego bardzo zadowoleni. - To był przełom. Teraz możemy jeszcze raz usiąść do rozmów - mówi Dominik Kolorz, szef górniczej "Solidarności".

Rząd zgodził się na wypłatę dywidend, ale postawił związkowcom warunki. Muszą zgodzić się na: zawarcie jednolitego układu zbiorowego pracy w górnictwie; zmniejszenie liczby emerytów pracujących w kopalniach; wypłacanie deputatów węglowych w gotówce, a nie w naturze; ograniczenie liczby osób, które dostają posiłki regeneracyjne.

- Możemy nad tymi propozycjami dyskutować. Najważniejsze, że nie ma już twardego nie w sprawie zysków - cieszył się Dariusz Trzcionka, szef związku Kadra.

Związkowcy przyznają, że najtrudniejsze będą rozmowy w sprawie deputatów i układu zbiorowego pracy. Rozmowy o jego ujednoliceniu trwają już od kilku lat. Dziś tylko w Kompanii Węglowej obowiązuje 14 różnych układów zbiorowych pracy wynegocjowanych przez poszczególne związki. Z tego powodu płace w kopalniach na tych samych stanowiskach różnią się nawet o 400 zł.

Związkowcy będą musieli też zgodzić się na odejście emerytów z kopalń. Z najnowszych danych wynika, że 1,3 tys. osób ma już uprawnienia emerytalne, ale nadal pracuje. Tyle że aż 270 spośród tych emerytów to... związkowcy!

Najłatwiej chyba górnicy przełkną sprawę posiłków regeneracyjnych. Tylko w kilku kopalniach są stołówki. W pozostałych pracownicy otrzymują miesięcznie ok. 200 zł w bonach do przykopalnianych sklepów. Teoretycznie powinni dostawać je tylko ci, którzy pracują w warunkach szkodliwych. W praktyce otrzymuje je aż 98 proc. zatrudnionych w Kompanii, m.in. pracujący w biurach i administracji.

Po wizycie u premiera związkowcy pojechali na spotkanie z ministrem Poncyljuszem. Zapowiedzieli, że po wczorajszych ustaleniach wyniki górniczego referendum w kopalniach nie będą brane pod uwagę.

Po wizycie u premiera związkowcy pojechali na spotkanie z ministrem Poncyljuszem, który namawiał ich do ustępstw. Chce, żeby górnicy z Kompanii Węglowej dostali po 600 zł w bonach, pracownicy JSW 2 zamiast 3 tys. zł. Związkowcy opuścili spotkanie wściekli. Co dalej - zdecydują w środę.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.