Koniec walki o unijny budżet

Dopiero teraz Unia Europejska tak naprawdę może powiedzieć, że ma budżet na lata 2007-13

W nocy z wtorku na środę Parlament Europejski dogadał się z przewodzącą w tym półroczu Unii Austrią, jak mają wyglądać ostatecznie wydatki UE w kolejnej budżetowej siedmiolatce. Po trzech miesiącach negocjacji eurodeputowani wywalczyli budżet o 4 mld euro wyższy. Przy poprzednim budżecie w 1999 r. uzyskali tylko 2 mld euro więcej.

Gdyby do porozumienia w sprawie budżetu siedmioletniego nie doszło, Unia musiałaby funkcjonować na postawie budżetów rocznych. Dziesiątka nowych krajów mogłaby wtedy stracić najwięcej, bo co roku musiałby walczyć od nowa o swoje, np. w polityce regionalnej.

Całe 4 mld euro uzyskane przez PE już rozdzielono na kilkanaście pozycji budżetowych. Z niektórych z nich Polska i pozostałe nowe państwa członkowskie będą mogły skorzystać w ograniczony sposób. Przykładowo, dodatkowe 700 mln euro na VII program ramowy wykorzystają zapewne głównie uczelnie zachodnioeuropejskie. Jednak już na wzroście wydatków na stypendia naukowe - zwłaszcza na program wymiany studenckiej Erasmus - skorzysta i Polska. Janusz Lewandowski, europoseł PO, który przewodził zespołowi negocjatorów ze strony Parlamentu Europejskiego, szacuje, że dodatkowe 800 mln euro w tej pozycji pozwoli na wyjazd za granicę dodatkowych 40 tys. studentów, z czego przynajmniej 10 proc. będzie pochodzić z Polski.

Korzystne dla Polski (a zwłaszcza dla województw zachodniopomorskiego, lubuskiego i dolnośląskiego) jest też zwiększenie wydatków na fundusze strukturalne - projekty transgraniczne. Polski rząd z zadowoleniem odnotuje zapewne powiększenie wydatków na tzw. politykę sąsiedztwa. Część z dodanych tam 200 mln trafi na Białoruś i na Ukrainę.

Eurodeputowani uzyskali też zapewnienie, że Europejski Bank Inwestycyjny zwiększy o 2,5 mld euro kredytowanie dużych projektów infrastrukturalnych oraz małych i średnich przedsiębiorstw.

- Wreszcie mamy pieniądze na kolejne siedem lat. Nie wszyscy są w pełni zadowoleni, ale to, co wynegocjował Parlament, to wyraźna poprawa w stosunku do tego, co zostało ustalone na szczycie UE w grudniu - powiedział José Manuel Barroso, szef Komisji Europejskiej.

- Więcej nie było do wzięcia. Mogliśmy się tylko rozjechać do domów w niezgodzie - komentował Lewandowski.

Początkowo PE domagał się wydatków większych aż o 12 mld euro. Okazało się to jednak całkowicie nierealne, bowiem większość państw-płatników netto do unijnego budżetu rozpaczliwie walczy z deficytami na własnym podwórku.

Negocjatorom PE udało się zapewnić europarlamentowi udział w debacie o reformie budżetu zaplanowanej na lata 2008-9. PE będzie miał też większą rolę w kontrolowaniu budżetowych wydatków.

PE powinien formalnie przegłosować poprawiony unijny budżet na majowej sesji. Decyzja Rady Europejskiej (czyli rządów UE) jest spodziewana później. - Państwa członkowskie powinny poprzeć tę propozycję - zapewniał kanclerz Austrii Wolfgang Schüssel.

Paradoksalnie na papierze pierwotna kwota budżetu Unii zostanie powiększona... tylko o 2 mld euro - z 862,4 do 864,4 mld. Jak to możliwe? Austriacy i eurodeputowani wymyślili skomplikowany mechanizm przenoszenia pieniędzy z części oficjalnej do kopert pozabudżetowych, również finansowanych przez państwa członkowskie. Przykładowo - pieniądze zarezerwowane na interwencję UE w przypadku klęsk żywiołowych wyjęto z oficjalnego budżetu, choć nadal są gwarantowane. W ten sposób pojawiła się wolna kwota, którą można było zagospodarować.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.