Australijska firma poszuka w Polsce metali rzadkich

Firma otrzymała koncesję na poszukiwanie złóż rud wolframu, molibdenu oraz miedzi. Molibden, zaliczany do metali rzadkich, dodawany jest do stali konstrukcyjnych i narzędziowych.

W postaci czystej jest używany do budowy reaktorów jądrowych oraz żarówek. Dysze rakiet powstają ze stopu molibdenu z wolframem, który ma najwyższą spośród wszystkich temperaturę topnienia. Wolfram jest też niezbędny do utwardzania pancerzy. Przekonała się o tym m.in. III Rzesza, gdy pod koniec II wojny światowej jej czołgi stały się łatwiejszym celem, bo Niemcom po prostu skończyły się zapasy tego rzadkiego metalu.

Największymi producentami wolframu są Chiny i Indochiny, zaś molibdenu Chiny, USA i Chile. W Polsce metale rzadkie występują w minimalnych ilościach razem z miedzią na Dolnym Śląsku. Od lat 90. XX w. wiadomo też o rudach molibdenu i wolframu na Jurze Krakowsko-Częstochowskiej. Państwowy Instytut Geologiczny wykonał wówczas kilka wierceń w obecnym powiecie myszkowskim (woj. śląskie). Nie zdołał jednak udokumentować złoża, czyli potwierdzić takiego nagromadzenia minerałów, które pozwalałoby na opłacalną eksploatację. Na dalsze badania zabrakło pieniędzy.

Jesienią ubiegłego roku poszukiwaniem złóż zainteresowała się Śląsko-Krakowska Kompania Górnictwa Metali, która złożyła wniosek do Ministerstwa Środowiska o pięcioletnią koncesję. - I teraz ją otrzymała - poinformował rzecznik prasowy resortu Sławomir Mazurek.

Kompania jest zarejestrowaną pod Wawelem firmą należącą do dużego australijskiego koncernu wydobywczego Marathon Resources. Na odległym kontynencie kopie on - przede wszystkim odkrywkowo - rudy metali kolorowych. Marathon musi mieć pokaźną wiedzę o polskich kopalinach, gdyż dyrektorem firmy jest polski naukowiec dr Wiesław Bogacz. Ukończył geologię w Akademii Górniczo-Hutniczej, z czasem wyemigrował do Australii.

Z zainteresowania firmy z antypodów cieszy się starosta myszkowski Ryszard Chachulski. - Wprawdzie wiercenia poszukiwawcze to jeszcze nie kopalnia, ale jeśli potwierdzą, że wydobycie jest opłacalne - pojawi się olbrzymia szansa na rozwój regionu - powiedział.

Kompania chce wykonać w ciągu czterech lat 12 odwiertów na głębokość ok. 1200 metrów. Prace mają pochłonąć ok. 20 mln zł rocznie. Jeśli wyniki będą pomyślne, firma złoży wniosek o koncesję na wydobycie.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.