Do przedstawicielstwa firmy Apple zgłosił się klient po polską instrukcję do iPoda nano. Kupił go w amerykańskim serwisie aukcyjnym eBay i uskarżał się, że nie kręci się charakterystyczne kółko na obudowie służące do regulacji głośności i przewijania muzyki. Następnego dnia wrócił i pokazał zdumionym pracownikom firmy swego "iPoda".
Na tylnej ściance urządzenia figurowało oznaczenie iPod 2GB i logo producenta, firmy Apple. To jeden z najpopularniejszych iPodów, którego używa m.in. papież Benedykt XVI. Tyle że papież bez wątpienia korzysta z oryginału, a ten egzemplarz okazał się fałszywką. Dopiero przy bliższych oględzinach zwracał uwagę bardziej pionowy kształt wyświetlacza, brak kilku oznaczeń, inne menu i nieruchome kółko.
Komisja Europejska szacuje, że 5-7 proc. światowego obrotu gospodarczego przypada na podróbki, co daje gigantyczną kwotę około 250 mld euro rocznie.
Na całym świecie głośno jest o pirackich płytach z muzyką, ale żeby fałszować same odtwarzacze? A jednak. Już sama cena produktów kupowanych na aukcjach internetowych powinna dawać do myślenia. Wspomniany klient zapłacił w eBayu ok. 600 zł wraz z wysyłką, podczas gdy oryginalny iPod nano o pojemności 2GB (pozwala na wgranie około 500 piosenek w formacie MP3) to wydatek co najmniej 900 zł. I tak przepłacił, bo w polskim serwisie aukcyjnym Allegro można znaleźć nawet dwukrotnie tańsze lepsze lub gorsze imitacje iPoda nano. Do ofert dołączane są często zdjęcia z oryginalnych folderów Apple'a.
Jerzy Bebak, szef marketingu polskiego przedstawicielstwa Apple'a, szacuje, że na Allegro sprzedano już kilka tysięcy podróbek, a drugie tyle w mniejszych sklepach ze sprzętem elektronicznym i na bazarach. Łącznie takich urządzeń z logo amerykańskiego producenta, jak i naśladownictwa typu "MP4 player w stylu iPod" mogło trafić do sprzedaży nawet kilkadziesiąt tysięcy sztuk. To ogromna liczba, zważywszy że legalnie Apple sprzedało w ubiegłym roku w Polsce 60 tys. takich urządzeń.
- Do tej pory stykaliśmy się z masowym podrabianiem obudowy do naszych komputerów. Ale nie ośmielono się dawać nazwy produktu i logo Apple'a - Jerzy Bebak nie ukrywa irytacji i zapowiada walkę sądową. - Zgłosiliśmy zastrzeżenia do Allegro, nie spotkaliśmy się z żadną reakcją. Wynajęliśmy firmę detektywistyczną, która zbiera dowody procesowe. Namierzyliśmy już trzech-czterech importerów i kilkunastu dystrybutorów.
Dlaczego fałszerze upodobali sobie produkty Apple'a? Bo są najdroższe. Ale plaga ta dotyka także innych producentów odtwarzaczy MP3. Niechętnie przyznają się do istnienia podróbek swych towarów. - Sony Poland otrzymuje sygnały o pojawianiu się produktów oznakowanych naszym znakiem towarowym lub na nim wzorowanych. Niestety, nie mogę przedstawić konkretnych przypadków - mówi rzecznik spółki Anna D. Horczyczak.
Równie lakoniczny jest Marcin Rosati, dyrektor sprzedaży i marketingu działu RTV/AGD w Samsung Electronics Polska. Przyznaje tylko, że w Polsce skopiowano design jednego z odtwarzaczy MP3.
Najwięcej urządzeń sprzedaje w naszym kraju singapurska firma Creative Labs. Zdaniem Marcina Kindlera, jej dyrektora regionalnego na Europę Środkowo-Wschodnią, sygnały o podróbkach są "nieliczne" i dotyczyły odtwarzaczy MuVo oraz słuchawek. - Udało nam się zidentyfikować źródło pochodzenia podróbek, a szybka reakcja prawników spowodowała, że są wycofywane ze sprzedaży - dodaje Kindler.
Znacznie trudniej skopiować telewizor, kamerę czy telefon komórkowy, ponieważ są bardzo skomplikowane technicznie. - Dlatego próby imitacji są sporadyczne - mówi Marcin Rosati z Samsunga.
Kuba Pancewicz, prezes polskiego oddziału Nokii, największego producenta komórek na świecie, przekonuje, że podrabianie ma sens, gdy jego koszt jest znacząco niższy od możliwej do uzyskania ceny. W przypadku komórki tak nie jest. Poza tym operatorzy sprzedają markowe telefony głównie w ofertach promocyjnych operatorów, nawet za złotówkę czy euro. - Z punktu widzenia fałszerzy lepiej więc wziąć się do perfum czy lekarstw - tłumaczy Pancewicz.
Niemniej kilka lat temu dużą partię fałszywych nokii z Chin przechwycili lubelscy celnicy. W związku z pojawieniem się podróbek Sony musiało w ubiegłym roku ostrzec użytkowników brytyjskiego serwisu aukcyjnego eBay przed kupowaniem kamer z serii Handycam.
- W latach 90. urządzenia elektroniki użytkowej dotknęła plaga fałszerstw. Teraz jednak branża przechodzi rewolucję i ceny szybko spadają, np. telewizory plazmowe tanieją o 40 proc. rocznie. To dla fałszerzy duże ryzyko. Łatwiej podrabiać proste gadżety i akcesoria - mówi Marek Majewski, prezes i właściciel trzeciej co do wielkości w Polsce sieci sprzedaży sprzętu elektronicznego Neonet.
I rzeczywiście to akcesoria są najczęściej celem fałszerzy - od słuchawek po zwykłe etui. Przed dwoma laty rzeszowscy policjanci zarekwirowali tylko jednej grupie fałszerzy 25 tys. ładowarek, baterii, zestawów głośnomówiących Nokii i Siemensa.
Aleksander Krzyżowski, dyrektor generalny Stowarzyszenia Wytwórców Produktów Markowych "Promarka", zwraca uwagę na rosnącą świadomość producentów. - Wcześniej często przymykali oko na podróbki, bo i tak sprzedaż im rosła. Teraz zrozumieli, że tracą na wizerunku, i coraz zacieklej ścigają fałszerzy.
Firmy wynajmują też rzesze detektywów i instalują specjalne identyfikacyjne radiowe metki. Nokia zaczęła zaopatrywać swe baterie do telefonów w hologramy i kody identyfikacyjne, których autentyczność można sprawdzić w internecie. Z kolei Samsung broni się przed imitatorami najbardziej zagrożonych produktów, którymi są odtwarzacze MP3, nie pokazując ich podczas międzynarodowych targów i utrzymując jak najdłużej w tajemnicy moment wprowadzenia na rynek.
60 proc. zakwestionowanych towarów na granicy UE pochodzi z Chin.
Choć elektronika wciąż jest często kopiowana, to wśród podróbek zdystansowały ją teraz zabawki dla dzieci i farmaceutyki. Niedawno policjanci z Warszawy zatrzymali "producentów", którzy prosto z betoniarki wlewali cement z różnymi dodatkami w gotowe foremki, a później malowali je pędzlem na niebiesko i sprzedawali taką "viagrę". Z kolei policjanci z CBŚ wytwórnię tego leku na potencję odkryli w jednej z pracowni warszawskiej Akademii Medycznej. Lek produkowało dwóch studentów i pracownik uczelni. Proceder osiągnął już takie rozmiary, że Pfizer, producent viagry, zaczął wprowadzać na pudełkach z lekiem system identyfikacji radiowej (RFID).