Na taki rozwój wypadków nałożyło się kilka czynników. Ostatnia podwyżka stóp procentowych w strefie euro i spekulacje, co do dalszego zaostrzania polityki monetarnej sprawiły, że atrakcyjność inwestycji w regionie zaczęła spadać. Mówi się także o dalszym wzroście stóp procentowych w Stanach Zjednoczonych, co generalnie osłabia rentowność rynków wschodzących.
W takiej sytuacji inwestorzy szukają mocnych argumentów przemawiających za inwestycjami, a tutaj szkodzić zaczyna polityka. Powoli zbliżają się terminy wyborów na Węgrzech, Czechach i Słowacji, gdzie niekoniecznie muszą zwyciężyć te ugrupowania, które będą chętnie opowiadać się za liberalizacją rynku i zacieśnieniu stosunków gospodarczych ze strefą euro. Dodatkowo w ostatnich dniach ryzyko wcześniejszych wyborów pojawiło się także u nas, po tym jak pogorszyły się stosunki pomiędzy partiami tworzącymi pakt stabilizacyjny.
W efekcie o takiej możliwości mówi już sam premier, a jak doniosła wczoraj "Rzeczpospolita" Mariusz Kamiński i Adam Bielan, wyborczy stratedzy PiS, ponoć szykują się do nowej kampanii.
Negatywnie na złotego wpłynęła też wczorajsza wypowiedź Haliny Wasilewskiej-Trenkner z RPP, że przez najbliższe dwa miesiące stopy procentowe pozostaną na niezmienionym poziomie.
Osłabienie walut rynków wschodzących przyczyniło się do gwałtownych spadków cen akcji na giełdzie w Warszawie. We wtorek wczesnym popołudniem taniały papiery wszystkich akcji wchodzących w skład indeksu WIG20.
Do godziny 13.00 indeks WIG20 spadł o 2,87 procent do 2.825 punktu, podczas gdy budapesztański BUX stracił 2,3 procent, a praski PX50 1,4 procent. Spadki dominowały też na zachodnioeuropejskich rynkach akcji.