KE pozywa Polskę w sprawie fuzji BPH i Pekao

Komisja Europejska przygotowuje pozwy do europejskiego trybunału przeciw Polsce za utrudnianie fuzji banków Pekao i BPH. Polski rząd się tym nie przejmuje, a oba banki - po staremu - zarabiają wielkie pieniądze. W ubiegłym roku łącznie wypracowały ponad 2,5 mld zł!

Komisja Europejska nie zamierza dłużej czekać na wykonanie przez Polskę jej decyzji z października 2005 r. w sprawie fuzji banków Pekao i BPH. Komisarz ds. rynku wewnętrznego Charlie McCreevy powiedział wczoraj, że nie jest usatysfakcjonowany odpowiedzią polskiego rządu na zarzut, że blokowanie fuzji jest sprzeczne z zasadą swobody przepływu kapitału. - Zleciłem służbom prawnym, aby zbadały możliwość wszczęcia postępowania w tej sprawie - dodał McCreevy.

W grę wchodzi pozew do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości, o czym informowaliśmy już kilkanaście dni temu. - Przygotowania już ruszyły. Formalna decyzja o wszczęciu postępowania przeciwko Polsce może zapaść w marcu - powiedział "Gazecie" Oliver Drewes, rzecznik irlandzkiego komisarza.

Przed polskim rządem stoi też perspektywa otwarcia kolejnego frontu. Dwa niezależne źródła w Brukseli poinformowały "Gazetę", że służby podległe unijnej komisarz ds. konkurencji Neelie Kroes też rozważają przygotowanie pozwu do unijnego trybunału. Komisarz Kroes będzie dowodzić, że polskie władze, blokując fuzję banków, łamią unijne prawo konkurencji.

Pozwy Komisji będą odpowiedzią na podobny krok naszego rządu. Dwa tygodnie temu wiceminister skarbu Paweł Szałamacha zażądał, by Europejski Trybunał Sprawiedliwości unieważnił zgodę Komisji Europejskiej na paneuropejską fuzję UniCredito z HVB, wraz z jej "polską" częścią - połączeniem Pekao i BPH. Według rządu Komisja niewystarczająco starannie zbadała sytuację, stwierdzając, że nie niesie ona żadnych zagrożeń dla konkurencji rynkowej.

Tu Bruksela, tam umowa prywatyzacyjna...

Komisja Europejska ma w ręku poważny argument. Zgodnie z unijnym prawem, póki sąd nie rozpatrzy pozytywnie polskiego pozwu, Komisja ma prawo żądać wykonania jej decyzji. - To, że dwóch komisarzy naraz zamierza zaatakować Polskę, to zły polityczny sygnał - mówi jedno ze źródeł "Gazety" w Brukseli. Z kolei inny ekspert, związany z Komisją, sugeruje, że podwójne "uderzenie" ma na celu skłonienie polskiego rządu, by wreszcie zaczął rozmawiać z UniCredito.

Włosi proponują ustępstwa w zamian za zgodę na fuzję w Polsce. Pekao i BPH uzyskałyby "specjalny" status w ramach włoskiej grupy i byłyby jej ramieniem na całą Europę Środkową. Co na to rząd? Premier Marcinkiewicz spotka się z prezesem UniCredito dopiero w marcu. Wczoraj znów powtórzył, że Polska ma do Włochów pretensje o złamanie umowy prywatyzacyjnej Pekao (zobowiązali się, że nie będą kupować w Polsce innego banku). Polski rząd grozi UniCredito, że jeśli do kwietnia nie pozbędzie się on BPH, może zostać z Pekao wywłaszczony. - Umowa prywatyzacyjna z UniCredito może być nadzorowana tylko przez polski sąd - twardo podkreśla Marcinkiewicz.

Nad fuzją głowi się też polska Komisja Nadzoru Bankowego, która sprawdza, czy połączenie banków zagrażałoby stabilności systemu finansowego w Polsce. Wiadomo, że rząd chciałby wstrzymać rozpatrywanie tej sprawy do czasu rozstrzygnięcia pozwów w europejskim trybunale, jednak nadzór bankowy się na to nie zgadza i może wydać werdykt już 8 marca. Jeśli będzie pozytywny dla Włochów, sytuacja skomplikuje się dodatkowo.

Banki zarobiły krocie

Pekao i BPH mimo kłopotów z fuzją wypracowują rekordowe zyski. Wczoraj Pekao ogłosił, że w 2005 r. zarobił na czysto 1,54 mld zł (o prawie 20 proc. więcej niż w 2004 r.). BPH wypracował na czysto 1,03 mld zł, o ponad jedną trzecią więcej niż przed rokiem. Blednie przy tym nawet rynkowy lider, w połowie państwowy PKO BP, który w zeszłym roku zarobił 1,76 mld zł (ponad 250 mln zł więcej niż w 2004 r.). - Jeśli sytuacja polityczna i makroekonomiczna będzie stabilna, zysk w tym roku powinien wzrosnąć - oświadczył prezes BPH Józef Wancer. Dodał, że na dywidendę może pójść nawet 80 proc. zysku za ubiegły rok. Wiceszef banku Pekao Luigi Lovaglio liczy natomiast na jednocyfrowy wzrost zysku w 2006 r.

Bankowców nie zraża ani nowa ustawa antylichwiarska (ograniczyła im możliwości zarabiania na szybkich kredytach gotówkowych), ani zamiary nadzoru bankowego, który chce ograniczyć udzielanie kredytów walutowych.

Optymizm podsyca Wojciech Kwaśniak, szef Generalnego Inspektoratu Nadzoru Bankowego. Jego zdaniem zysk netto całego sektora bankowego w 2006 r. może przekroczyć 10 mld zł (w 2005 r. wszystkie banki zarobiły 9,2 mld zł).

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.