Google - giełdowy zjazd po publikacji wyników finansowych

Aż o 20 proc. spadł kurs akcji Google zaraz po opublikowaniu przez internetowego potentata najnowszych wyników finansowych. Spółka, która dotąd zachwycała analityków, po raz pierwszy ich rozczarowała. Wystarczyło jednak kilka godzin, by znów w nią uwierzyli.

Jesteśmy bardzo zadowoleni z naszych wyników - oświadczył we wtorek wieczorem prezes Google Eric Schmidt przy okazji publikacji raportu finansowego spółki za czwarty kwartał 2005. I zaraz zareagowali inwestorzy na giełdzie Nasdaq, gdzie notowane są akcje Google - kurs w tzw. handlu po godzinach... spadł o prawie 20 proc.; firma nagle straciła ponad 20 mld dol. ze swej wartości rynkowej. Gdy po kilkunastu godzinach zaczęła się środowa sesja giełdowa, inwestorzy spojrzeli na akcje Google nieco przychylniej - kosztowały 389 dol. za sztukę, czyli o 10 proc. taniej niż we wtorek.

Nerwowe reakcje giełdy pokazują, jak bardzo wyśrubowane są oczekiwania inwestorów i analityków wobec internetowej korporacji z Kalifornii, bo spadek notowań Google nie jest wcale efektem informacji o stratach lub złej sytuacji finansowej firmy. Takich informacji nie było. Przeciwnie - zarówno jej przychody, jak i zyski po raz kolejny wrosły, ale nie tak mocno, jak życzyliby sobie inwestorzy.

W ostatnim kwartale przychody Google wyniosły 1,92 mld dol. - to o 86 proc. więcej niż w analogicznym okresie rok wcześniej. Od września do grudnia firma zarobiła netto ponad 372 mln dol. (wobec 204 mln dol. rok temu).

W całym roku 2005 zysk netto Google wzrósł w stosunku do poprzedniego roku o 267 proc. - do poziomu 1,47 mld dol. Przychody spółki w tym czasie wyniosły 6,14 mld dol., co oznacza, że niemal się podwoiły.

Analitycy oczekiwali jednak, że zysk Google przeliczany na jedną akcję wyniesie w czwartym kwartale 1,76 dol., podczas gdy wyszło zaledwie 1,54 dol. Spółka tłumaczy to koniecznością zapłacenia wyższych, niż się spodziewała, podatków oraz większymi inwestycjami w działalność badawczo-rozwojową. A inwestorzy są wyczuleni na informacje z Google m.in. dlatego, że kurs spółki wzrósł przez ostatnie 12 miesięcy aż o 125 proc. (wartość rynkowa całej korporacji we wtorek sięgała 127 mld dol.) i niektórzy obawiają się, że jest już zbyt mocno napompowany.

- Byłem zaskoczony takim spadkiem notowań. Google pozostaje jedną z najważniejszych firm medialnych przyszłości, jej pozycja w branży jest tak samo silna jak dotychczas. Ale wiadomo, że rynek zawsze życzyłby sobie więcej - komentuje Tim Bajarin, analityk branży internetowej z firmy doradczej Creative Strategies cytowany przez agencję AFP.

Firma, znana na całym świecie ze swej wyszukiwarki internetowej, zarabia głównie na reklamie prezentowanej wraz z wynikami wyszukiwania. - W kluczowych obszarach naszego biznesu radzimy sobie doskonale - podkreślał w komunikacie Eric Schmidt. Google inwestuje też w coraz liczniejsze inne usługi internetowe. Przez rok liczba etatowych pracowników korporacji wzrosła z nieco ponad 3 tys. do prawie 5,7 tys. osób (kilka osób zatrudniono w Polsce, gdzie spółka otworzyła niedawno swoje biuro).

Copyright © Agora SA