PIT-u, PIT-u ministra Dorna - komentarz

Wicepremier i minister spraw wewnętrznych Ludwik Dorn prawdopodobnie cierpi. Jak tu nie cierpieć, skoro nadzoruje jedynie 100-tys. armię policjantów, kilkanaście tysięcy strażaków i pograniczników oraz kilka tysięcy urzędników. Niestety, liczne formacje wciąż pozostają poza jego zasięgiem.

Przed kilkoma tygodniami wicepremier ostro skarcił lekarzy. Groził, że jeśli zastrajkują, to powoła ich do wojska. Białe kitle będą musieli zamienić na zielone mundury i kamasze. Lekarze wyrazili się o koncepcji pana ministra w krótkich, żołnierskich słowach.

Wczoraj Dorn uświadomił sobie także, że istnieje armia 50 tys. urzędników skarbowych. Jakże mogliby się obejść bez światłych wskazówek pana ministra?

Wicepremier zaproponował więc na łamach tabloidu, żeby to urzędnicy wypełniali nam PIT-y. Skoro dostają wszystkie informacje o naszych zarobkach, to przecież sami mogą wypełnić nam formularz. Ach, jak będzie pięknie.

Furda, że służby skarbowe podlegają resortowi finansów, który nic o takich koncepcjach nie wie. Nieistotne, że 7 tys. urzędników, którzy dziś zajmują się PIT-ami, musiałoby w ciągu czterech miesięcy wypełnić 19 mln deklaracji - wypada ok. 2,7 tys. deklaracji na głowę. To nic, że PiS chce wprowadzenia nowych ulg podatkowych, które utrudniają wdrożenie takiego systemu. Nie szkodzi, że trzeba by wydać dziesiątki milionów złotych: zatrudnić tysiące nowych urzędników, zapewnić im nowe budynki, komputery i krzesła, zmienić systemy informatyczne.

Ważne jest tylko, że - jak w aforyzmie Stanisława Leca - minister Dorn wpadł. I to na pomysł.

Panie ministrze, proszę nie zapominać o dwumilionowej armii polskich rolników. Czekamy z niecierpliwością, aż zgłosi Pan nowe koncepcje zwiększenia mleczności krów.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.