Prywatni energetycy kontra państwowy monopol

Prywatne firmy energetyczne postanowiły razem walczyć o zmianę przepisów. Wśród barier utrudniających im rozwój wymieniają m.in. wysoką akcyzę, luki w prawie budowlanym i państwowy monopol

Do powołanego właśnie Związku Pracodawców Prywatnych Energetyki weszli zarówno producenci, jak i dystrybutorzy ciepła, energii i gazu oraz firmy budujące sieci energetyczne. Wśród członków są m.in. Dalkia Poznań, Elektrownia Połaniec, Everen (kontroluje Elektrownie Rybnik oraz Elektrociepłownie Gdańskie, Wrocławskie i Krakowskie), warszawski STOEN i Vattenfall (ma pod sobą Górnośląski Zakład Elektroenergetyczny i Elektrociepłownie Warszawskie).

Związek już przygotowuje projekty zmian przepisów. Chce m.in. wprowadzenia ustawy, która ułatwi prowadzenie inwestycji energetycznych. Teraz firma chcąca ciągnąć przez pół Polski gazociąg musi z każdym właścicielem działki, przez którą ma przebiegać rura, prowadzić osobne negocjacje. Każdy więc właściciel (a może ich być kilkuset) może inwestycję zablokować. - Nowe przepisy powinny określać maksymalną cenę rynkową za korzystanie z gruntu. Tak jest na całym świecie - mówi Przemysław Chojnowski, prezes Związku.

Energetycy chcą też obniżenia akcyzy. Teraz stanowi ona w Polsce 40 proc. ceny prądu. Postulują, aby było jej pięciokrotnie mniej.

Przede wszystkim jednak prywatne firmy energetyczne domagają się liberalizacji rynku. Twierdzą, że ten proces przebiega w Polsce fatalnie.

Tymczasem od 1 lipca 2007 r. wszyscy mieszkańcy UE powinni mieć możliwość swobodnego wyboru dostawcy prądu. - Żeby jednak można było wybierać, na rynku musi być konkurencja. Wtedy klient będzie mógł zrezygnować z droższego dostawcy na rzecz tańszego - mówi Grzegorz Górski, prezes Electrabel Polska. - Do powstanie konkurencji potrzebna jest jednak prywatyzacja polskiego rynku, w którym spółki państwowe mają dziś 80 proc. udział - dodaje Górski.

Energetycy skrytykowali też pomysł rządu na łączenie dystrybutorów z producentami energii elektrycznej. Obawiają się, że taka konsolidacja pionowa doprowadzi do powstanie lokalnych monopoli. Nie będzie konkurenci, a swobodny wybór dostawcy pozostanie tylko na papierze. - To też nie będzie sprzyjać obniżeniu cen, a wręcz przeciwnie - zapewnia Harry Schur, prezes warszawskiego STOEN.

Członkowie Związku w projekcie zmian przepisów będą domagać się też od Ministerstwa Gospodarki rozwiązania sprawy tzw. kontraktów długoterminowych - wieloletnich umów elektrowni z Polskimi Sieciami Elektroenergetycznymi o sprzedaży prądu po z góry ustalonej, wysokiej cenie.

Śledztwo w tej sprawie prowadzi już Komisja Europejska, która podejrzewa, że KDT obejmujące ponad 50 proc. całego rynku elektryczności w Polsce mogą być nielegalną pomocą publiczną. Jeśli państwo nie zlikwiduje kontraktów, spółki przez nie kontrolowane mogą zapłacić miliardowe kary. Według szacunków Związku - nawet 10 mld zł.

- Rząd nie ma jednak pomysłu, jak poradzić sobie z problemem - mówi Przemysław Chojnowski. - A my uważamy, że również w tej sytuacji wyjściem jest prywatyzacja. Są bowiem firmy, które chętnie kupią państwowe elektrownie i wezmą na siebie ewentualne zobowiązania za kontrakty.

ZPPE wylicza, że do 2020 roku zużycie energii w Polsce będzie dwukrotnie większe niż dziś. Zapasy węgla są ograniczone, wyjściem jest więc - według nich - budowa elektrowni jądrowej. - Trzeba skończyć ze straszeniem Czarnobylem - mówią członkowie Związku.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.