Elżbieta Sjöblom: Ma akcje za 50 mln zł, woli handlować kurtkami

To opowieść jak z bajki: Elżbieta Sjöblom, która trzęsie dziś warszawską giełdą, jeszcze kilka lat temu w niczym nie przypominała rekina biznesu. Jako nikomu nieznana pani Ela stała całymi dniami za sklepową ladą. W Skierniewicach, gdzie mieszka, ludzie przecierają ze zdumienia oczy:- Nasza Ela dyktuje warunki na giełdzie? Toż to nie do uwierzenia!

Ale to prawda: kobieta, która latami klepała biedę, teraz ma akcje warte 50 mln zł. Jak je zdobyła? - Kobiecą intuicją i głową do interesów - mówi nam Mikołaj Habit, jeden z jej pełnomocników.

Kobieta od kilkunastu lat prowadzi sklep odzieżowy w Skierniewicach. Jest skromną 56-letnią blondynką, której jedyną rozrywką jest jazda na rowerze i kino.

- Moi dziadkowie ledwo wiązali koniec z końcem na roli. My też zaznaliśmy w życiu biedy, dlatego mama nie wyobraża sobie, żeby mogła szastać pieniędzmi - opowiada nam Maciej Niebrzydowski, syn pani Eli. Do dziś ulubioną potrawą rodziny jest skromna zalewajka z grzybami. - Mama ją wspaniale przyrządza, w ogóle bardzo lubi gotować - dodaje.

- To miła osoba, uprzejma i uśmiechnięta. W ogóle po niej tych pieniędzy nie widać - dziwi się pani Zofia, sprzedawczyni ze sklepu spożywczego w Skierniewicach.

Inni skierniewiczanie też nie mogą uwierzyć w to, że pani Ela, która sprzedaje im kurtki i płaszcze, to świetny inwestor. - Skromnie ubrana, żadnej okazałej biżuterii czy super wozu. To na pewno ona? - zachodzą w głowę.

Wątpliwości mieli też ludzie grający od lat na giełdzie. - Długo twierdzili, że pani Ela w ogóle nie istnieje - mówi Mikołaj Habit.

Śladem Kwiatu Jeziora

Sława przyszła nagle, rok temu. Okazało się wtedy, że pani Ela jest jedną z największych kobiet inwestorów na giełdzie.

Nikt jej jednak nigdy nie widział. Poszła więc fama, że kobieta nie istnieje, a za nazwiskiem kryje się grupa giełdowych wyjadaczy. Samo nazwisko podziałało jednak magicznie. Ktokolwiek słyszał Sjöblom (po szwedzku Kwiat Jeziora) inwestował w ciemno w kupione przez nią akcje.

Dzięki temu pani Ela dźwignęła z biznesowej ruiny znanego producenta odzieży - spółkę Próchnik. Włożyła w akcje firmy niewiele ponad 200 tys. zł., a ich notowania skoczyły w górę prawie o 200 proc. Pani Ela zbiła też fortunę na akcjach firm budowlanych Gant i Budopol Wrocław.

Skąd miała pieniądze na pierwszy wkład? - Część to na pewno zyski ze sklepu - mówi Mikołaj Habit. Reszta - głosi fama w Próchniku - to wygrana w totolotka. Pani Ela podobno zgarnęła kilka temu pokaźną sumkę. To wtedy do spółki z synami (34-letnim Maciejem i 30-letnim Krzysztofem) zaczęła się na poważnie interesować giełdą.

W to, że Elżbieta Sjöblom naprawdę istnieje, ludzie biznesu uwierzyli dopiero w środę, gdy na własne oczy zobaczyli ją w siedzibie Próchnika. Wczoraj panią Elżbietę pokazała też telewizja TVN.

Od balów woli rower

Sjöblom - mimo że obraca milionami złotych - pozostała skromna. - Jest delikatna, nie lubi rozgłosu - mówi Maciej Niebrzydowski.

Zdradza nam jednak, jak żyje mistrzyni warszawskiej giełdy. - Mama jest z wykształcenia technikiem odzieżowym i najchętniej pracuje w swoim sklepie. Po pracy lubi pójść na basen lub do kina na dobrą komedię. Jeździ też na rowerze - mówi.

Pewnie dlatego nie widać po pani Eli, że ma 56 lat. Unika rozgłosu. Nie lubi wystawnych bali. W tym roku odchodzi na emeryturę. - Ale na giełdzie zostaje - ujawnia nam Maciej Niebrzydowski.

Kobiety do akcji! Podyskutuj na forum

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.