Ale to prawda: kobieta, która latami klepała biedę, teraz ma akcje warte 50 mln zł. Jak je zdobyła? - Kobiecą intuicją i głową do interesów - mówi nam Mikołaj Habit, jeden z jej pełnomocników.
Kobieta od kilkunastu lat prowadzi sklep odzieżowy w Skierniewicach. Jest skromną 56-letnią blondynką, której jedyną rozrywką jest jazda na rowerze i kino.
- Moi dziadkowie ledwo wiązali koniec z końcem na roli. My też zaznaliśmy w życiu biedy, dlatego mama nie wyobraża sobie, żeby mogła szastać pieniędzmi - opowiada nam Maciej Niebrzydowski, syn pani Eli. Do dziś ulubioną potrawą rodziny jest skromna zalewajka z grzybami. - Mama ją wspaniale przyrządza, w ogóle bardzo lubi gotować - dodaje.
- To miła osoba, uprzejma i uśmiechnięta. W ogóle po niej tych pieniędzy nie widać - dziwi się pani Zofia, sprzedawczyni ze sklepu spożywczego w Skierniewicach.
Inni skierniewiczanie też nie mogą uwierzyć w to, że pani Ela, która sprzedaje im kurtki i płaszcze, to świetny inwestor. - Skromnie ubrana, żadnej okazałej biżuterii czy super wozu. To na pewno ona? - zachodzą w głowę.
Wątpliwości mieli też ludzie grający od lat na giełdzie. - Długo twierdzili, że pani Ela w ogóle nie istnieje - mówi Mikołaj Habit.
Sława przyszła nagle, rok temu. Okazało się wtedy, że pani Ela jest jedną z największych kobiet inwestorów na giełdzie.
Nikt jej jednak nigdy nie widział. Poszła więc fama, że kobieta nie istnieje, a za nazwiskiem kryje się grupa giełdowych wyjadaczy. Samo nazwisko podziałało jednak magicznie. Ktokolwiek słyszał Sjöblom (po szwedzku Kwiat Jeziora) inwestował w ciemno w kupione przez nią akcje.
Dzięki temu pani Ela dźwignęła z biznesowej ruiny znanego producenta odzieży - spółkę Próchnik. Włożyła w akcje firmy niewiele ponad 200 tys. zł., a ich notowania skoczyły w górę prawie o 200 proc. Pani Ela zbiła też fortunę na akcjach firm budowlanych Gant i Budopol Wrocław.
Skąd miała pieniądze na pierwszy wkład? - Część to na pewno zyski ze sklepu - mówi Mikołaj Habit. Reszta - głosi fama w Próchniku - to wygrana w totolotka. Pani Ela podobno zgarnęła kilka temu pokaźną sumkę. To wtedy do spółki z synami (34-letnim Maciejem i 30-letnim Krzysztofem) zaczęła się na poważnie interesować giełdą.
W to, że Elżbieta Sjöblom naprawdę istnieje, ludzie biznesu uwierzyli dopiero w środę, gdy na własne oczy zobaczyli ją w siedzibie Próchnika. Wczoraj panią Elżbietę pokazała też telewizja TVN.
Sjöblom - mimo że obraca milionami złotych - pozostała skromna. - Jest delikatna, nie lubi rozgłosu - mówi Maciej Niebrzydowski.
Zdradza nam jednak, jak żyje mistrzyni warszawskiej giełdy. - Mama jest z wykształcenia technikiem odzieżowym i najchętniej pracuje w swoim sklepie. Po pracy lubi pójść na basen lub do kina na dobrą komedię. Jeździ też na rowerze - mówi.
Pewnie dlatego nie widać po pani Eli, że ma 56 lat. Unika rozgłosu. Nie lubi wystawnych bali. W tym roku odchodzi na emeryturę. - Ale na giełdzie zostaje - ujawnia nam Maciej Niebrzydowski.