Wrocław reklamuje się, żeby ściągnąć elity

Ruszyła kampania, która ma przekonać, że Dolny Śląsk to idealne miejsce do życia dla młodych wykształconych ludzi. Jednocześnie trzy firmy z Wrocławia - Hewlett Packard, Volvo i Siemens - ruszają w objazd po najlepszych uczelniach w Polsce, by przekonywać, że są doskonałymi pracodawcami

Czy chciałbyś mieszkać w mieście o łagodnym klimacie, takim jak w Szampanii lub Nadrenii?

Czy chciałbyś mieszkać w dużym mieście o wysokiej jakości życia i nie odczuwać dolegliwości typowych dla wielkich metropolii?

Czy chciałbyś mieszkać blisko Alp i Morza Śródziemnego, nie opuszczając naszego kraju?

Czy chciałbyś mieszkać w mieście o najwyższym wzroście gospodarczym w Polsce?

Czy chciałbyś studiować w mieście, w którym znajdziesz pracę po studiach?

Czy chciałbyś mieszkać w mieście pełnym parków, boisk i ścieżek rowerowych?

Jeśli odpowiesz "tak", to znaczy, że Wrocław jest dla ciebie idealnym miejscem - przekonują spece od promocji miasta. Uruchomili nawet specjalny portal www.terazwroclaw.pl, który ma zachęcić nie do podziwiania zabytków, nie do przyjazdu w celach turystycznych - ma przekonać młodych ludzi do przeprowadzki na Dolny Śląsk.

Jednocześnie trzy firmy z Wrocławia - Hewlett Packard, Volvo i Siemens - ruszają w objazd po najlepszych uczelniach w Polsce i będą przekonywać, że są doskonałymi pracodawcami. - Chcemy pokazać, że doskonałe możliwości rozwoju są nie tylko w Warszawie. A o dobrego pracownika warto walczyć - mówi Gabriela Słońska, odpowiedzialna za rekrutację do Centrum outsourcingu procesów gospodarczych HP.

Bezrobotni nierobotni

Czy to oznacza, że we Wrocławiu brakuje rąk do pracy? Sprawdziliśmy. Stopa bezrobocia w województwie jest tu wyższa od średniej krajowej - wynosi 20,4 proc. W mieście jest o połowę niższa. O problemie rynku pracy na Dolnym Śląsku opowiedział nam Andrzej Dziewit, szef wałbrzyskiego oddziału firmy AG "Test" Human Resources, która rekrutuje pracowników. - Z jednej strony mamy coraz więcej inwestorów, którzy tworzą miejsca pracy. Z drugiej bardzo wysokie bezrobocie. Problem polega na tym, że jakość kandydatów do pracy jest bardzo niska. Bezrobocie poczyniło tak ogromne spustoszenie w głowach ludzi, że mimo iż pracy potrzebują, stają się nieufni wobec pracodawcy, roszczeniowi, nie mają odpowiednich motywacji - tłumaczy.

Przytacza historię jednego z inwestorów zagranicznych, który poszukiwał operatorów. Wymagania były skromne: mężczyzna, wiek do 35 lat, wykształcenie zawodowe. Na ogłoszenie odpowiedziało 7 tys. osób, co było doskonałym wynikiem, dziś trudnym do powtórzenia. - Tylko że jedynie 1 proc. z nich, dokładnie 68 osób, spełniał oczekiwania, jeśli chodzi o motywację do pracy - tyle osób chciało pracować przynajmniej kilka lat - podsumowuje Dziewit.

Tymczasem w okolice Wrocławia ściągnęli ostatnio duzi inwestorzy zagraniczni. Koncern LG Philips uruchomi w Biskupicach Podgórnych fabrykę ekranów ciekłokrystalicznych i sprzętu AGD. Z kolei Volvo - fabrykę autobusów oraz centrum finansowe i badawczo-rozwojowe. Podobne centra rozwijają też Hewlett Packard (docelowo ma zatrudniać 1 tys. osób) oraz Siemens (dziś 550, będzie jeszcze kilkaset). Potrzebują oni świetnie wykształconej kadry informatycznej i finansowej znającej nawet wyszukane języki obce. - Na razie nie mamy większych kłopotów ze znalezieniem pracowników, jednak nasze plany rekrutacyjne są długoterminowe - mówią zgodnie przedstawiciele firm.

Niż zagląda na uniwersytety...

Okazuje się jednak, że na rynek akademicki już wkracza niż demograficzny. To oznacza, że studentów, a więc i przyszłych kandydatów do pracy będzie mniej.

Polskie uczelnie już zaczynają się zastanawiać, co zrobić, by odpływ studentów ich nie dotknął. Ponad 20 uczelni było już na targach edukacyjnych w Chinach, by ściągnąć zagranicznych studentów. WSPiZ im. L.Koźmińskiego w Warszawie stawia też na Iran, Indie i Afrykę. Politechnika Rzeszowska chce prowadzić zajęcia w języku angielskim, też po części dla obcokrajowców. W Świętokrzyskiem próbuje się otwierać nowe kierunki.

Niż to jeden z głównych powodów, dla których miasto Wrocław rozpoczęło kampanię. - Mamy 24 uczelnie wyższe, jesteśmy trzecim miastem w Polsce pod względem liczby studentów. Chcemy utrzymać status prężnego ośrodka akademickiego, zminimalizować odpływ studentów. Studenci to grupa społeczna, która nadaje miastu dynamizm, dzięki nim miasto się rozwija, tworzą klimat, kreują wydarzenia - tłumaczy Paweł Romaszkan, dyrektor Biura Promocji Miasta.

Wrocław swoją kampanię kieruje do młodych ludzi w całej Polsce. - W ośmiu miastach-ośrodkach akademickich oblepiliśmy naszymi plakatami okolice uczelni. Mamy 720 nośników wynajętych na miesiąc - wymienia dyrektor Romaszkan. Kampania pod hasłem "Wrocław - twoje klimaty" kosztować ma 260 tys. zł.

...potem do pokoi kadrowych

W ślad za uczelniami niżem zaczynają się przejmować pracodawcy. Firmy z Wrocławia obawiają się o to, czy będą miały kogo zatrudniać, tym bardziej że konkurencja nie śpi. Łódź i Kraków to kolejne miasta, w których powstają centra usług i zasysają wykształconą kadrę.

Znamienne jest to, że HP, Volvo i Siemens zamierzają zawitać na Uniwersytet Łódzki i Akademię Górniczo-Hutniczą w Krakowie - kuźnie kadr swoich konkurentów.

- Pracodawcy sięgają po coraz bardziej kreatywne metody szukania pracowników. Dziś sposoby selekcji kandydatów na stanowiska niskiego szczebla są tak zaawansowane jak te, które były kilka lat temu zarezerwowane tylko dla managementu. To dlatego firmy penetrują uczelnie, proponują staże, nawiązują szerokie kontakty. Chcą "zaklepać" sobie najlepszych - mówi Janusz Dziewit.

Wrocław szacuje, że w ciągu najbliższych pięciu lat powstanie tam 100 tys. miejsc pracy, głównie w branżach opartych na wiedzy. Dziś wszystkich studentów jest w tym mieście 130 tys.

Specjaliści przestrzegają jednak, by nie przywiązywać większej wagi do ogólnej liczby studentów. Romaszkan przytacza przykład - HP potrzebuje ludzi mówiących po duńsku, grecku, węgiersku. Z kolei Siemens do Centrum Rozwoju Oprogramowania potrzebuje informatyków o specyficznych specjalizacjach. - Liczba absolwentów nie gwarantuje, że znajdziemy wśród nich odpowiednich kandydatów do pracy - mówi Ewa Sobol z Siemensa.

O tym, na ile nasi studenci mogą przydać się w gospodarce opartej na technologiach, mówią dane resortu gospodarki. 40 proc. studentów w Polsce wybiera kierunki z zakresu nauk społecznych, prawa i administracji, finansów i biznesu. Kolejnych 20 proc. zdecydowało się na studia humanistyczne, pedagogiczne albo artystyczne. Tylko 14 proc. studiuje na kierunkach technicznych i związanych z przemysłem. Jeszcze mniej - 6 proc. - na studiach związanych z naukami ścisłymi. I choć studentów nam przybywało od początku transformacji, to liczba tych studiujących na politechnikach jest mniej więcej stała.

- Spadek liczby studentów na kierunkach technicznych obserwujemy dopiero od kilku lat. To jednak zjawisko bardzo niepokojące. Spowodował je przede wszystkim brak obowiązkowej matury z matematyki. Młodzież podczas przygotowań do egzaminu dojrzałości koncentruje się na przedmiotach humanistycznych, a potem musi wybrać studia, na których takich przedmiotów się wymaga - mówił kilka tygodni temu "Gazecie" prof. Antoni Tajduś, rektor krakowskiej Akademii Górniczo-Hutniczej.

W efekcie pod względem słuchaczy na studiach technicznych jesteśmy na szarym końcu w Europie. W państwach Unii Europejskiej kierunki techniczne i nauki ścisłe studiuje średnio 26 proc. wszystkich studentów. Na przykład nasi sąsiedzi - Niemcy i Czesi - na kierunkach technicznych mają aż 30 proc. studiujących, Finowie - 37 proc., Szwedzi - 29 proc., a Irlandczycy - 28 proc.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.