Siedem klęsk Mittala

Koncern Mittal Steel nie zdołał porozumieć się ze związkowcami z Huty Częstochowa w sprawie pakietu socjalnego. Huta nie będzie sprzedana Mittalowi - poinformował ?Gazetę" prezes Towarzystwa Finansowego Silesia

Mittal miał czas tylko do piątku, by dogadać się ze związkowcami. Rozmowy toczył się w napiętej atmosferze. Od rana przed ośrodkiem Poraj pod Częstochową, w którym toczyły się negocjacje, protestowało kilkuset hutników. Na protest zdecydowali się dzień wcześniej, gdy rozeszła się informacja, że trzy z pięciu związków chcą podpisać pakiet z Mittalem. - Nie chcemy Hindusów, precz z Mittalem - skandowali.

Wszyscy przeciw Mittalowi

Kilkadziesiąt osób zdołało nawet wtargnąć do maleńkiego budynku i zakłócić negocjacje. Za szklanymi drzwiami, przy których stali uzbrojeni ochroniarze, siedzieli związkowcy i przedstawiciele Mittal Steel, m.in. dyrektor generalny ds. finansów korporacyjnych Frank Pannier. - Dawać tu Marka Wójcika - krzyczał tłum domagając się rozmowy z szefem Solidarności, który dzień wcześniej zapowiedział, że pakiet podpisze. Wójcik nerwowo krążył za drzwiami, ale najwyraźniej obawiał się tłumu, bo do hutników wysłał swojego zastępcę. Tłum zaczął skandować: - Zdrajca, zdrajca, zdrajca!

Rozmowy wznowiono. Hutnicy czekali na decyzję przed budynkiem przy przy kotle z gorąca herbatą i kiełbasami. Tuż przed godz. 16. związkowcy zadecydowali, że jednak nie przyjmą pakietu proponowanego przez Mittala.

- Jesteśmy zaskoczeni. Będziemy namawiali ministra skarbu, żeby sprzedał nam hutę bez pakietu socjalnego - powiedział "Gazecie" Jacek Mireński, rzecznik Mittal Steel.

Ale resort tę prośbę odrzuci: - Pięć związków jest na "nie". Sytuacja wydaje się być oczywista - komentuje "Gazecie" wiceminister skarbu Stanisław Speczik.

Także instytucje prowadzące przetarg (zarząd huty i Towarzystwo Finansowe Sielsia) zdawały się być zaskoczone obrotem wydarzeń. - Teraz musimy się zebrać i zastanowić co dalej. Naprawdę szkoda tej transakcji - przyznał Tadeusz Wenecki, prezes TF Silesii, w rozmowie z "Gazetą". - Nie wykluczamy, że wyłączność negocjacyjną przedstawimy ukraińskiemu Związkowi Przemysłowemu Donbas. Ale jego oferta nie może być znacząco gorsza niż oferta Mittala - podkreślił.

Od ministra Speczika dowiedzieliśmy się, że formalna decyzja ma zapaść najpóźniej w poniedziałek rano.

Chcą sądu

Mittal miał ponad dwa miesiące, by dogadać szczegóły kupna częstochowskich zakładów. Zaproponował wyższą cenę za majątek (1251 mln zł), parafował wstępne warunku umów, ale nie porozumiał się z załogą w sprawie pakietu socjalnego.

Przez cały czas Donbas podgrzewał atmosferę. Jego przedstawiciele podkreślali, że choć dają mniej pieniędzy za składniki majątkowe huty (1108 mln zł), to ich oferta jest lepsza: bardziej hojna dla pracowników i przewiduje większe inwestycje w zakład. W sumie miała być lepsza o 140 - 360 mln złotych.

Ukraińcy mówili, że upieranie się tylko przy cenie za majątek nie ma sensu, skoro ta suma i tak trafi do prywatnych wierzycieli (głównie banków). Skarb Państwa nie zyska wiele.

Kontynuując PR-owka ofensywę, w czwartek Donbas zarzucił organizatorom przetargu naruszenie procedur i zagroził im sądem. Teraz sądzić chce się Mittal, który dla odmiany twierdzi, że procedury złamali... Ukraińcy. Jak? Bo nieuczciwie wpływali na związkowców. - Naradzamy się z prawnikami - mówi Mireński.

Im bliżej było końca starań Mittala, tym więcej wypływało na jaw niejasnych okoliczności, towarzyszących przetargowi. Jak choćby mieszanie do całej sprawy Komisji Europejskiej i jej rzekomych "wymogów".

Organizatorzy twierdzili, że musieli odrzucić pierwotną wersję biznesplanu Donbasu, bo miała ona nie spełniać wymogów unijnych. Zarówno prezes TF Silesia, jak i prezes prezes huty Wacław Korczak, twierdzili, że Donbas chce zwiększyć moce produkcyjne w Częstochowie, na co nie godzi się Komisja. Dawali też do zrozumienia, że Bruksela każe ograniczyć moce produkcyjne w hucie, bo dostała ona niedozwoloną pomoc publiczną.

"Gazeta" zapytała Komisji Europejskiej, czy to prawda. Okazuje się, że Bruksela nie widzi związku między pomocą publiczną, a ograniczaniem produkcji w Częstochowie.

- W przypadku, gdy Komisja stwierdzi, że huta otrzymała pomoc, doprowadzi do zwrócenia tej sumy. W taki sposób udzielenie pomocy publicznej zostanie naprawione. Zatem środki kompensujące, takie jak ograniczenie zdolności produkcyjnych, nie będą potrzebne - powiedział nam Luc De Hert z biura prasowego Komisji Europejskiej.

Dodał, że po prywatyzacji będzie można dyskutować, czy działalność huty nie zaszkodzi planom redukcji mocy produkcyjnych w skali całego kraju. I dopiero wtedy, ewentualnie można by zakazać HCz zwiększania produkcji.

Dotąd nikt nie obliczył czy i w jaki sposób huta wpłynie na ogólną kwotę redukcji. Poza tym redukcje obowiązują tylko do 2006 r., a Donbas zobowiązał się, że przez ten czas nie zwiększy produkcji.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.