Jak prezes Vivendi wyprowadził firmę na prostą

Prezes Vivendi Universal Jean-Renée Fourtou przywrócił ten wielki medialny koncern do życia. Teraz przekazuje ster rządów w ręce nowego szefa. Dla jego następcy jednym z najtrudniejszych zadań będzie zakończenie wojny o polską sieć komórkową Era

Gdy przed trzema laty przejmował stery Vivendi, firma przynosiła koszmarne straty (13,6 mld euro za 2001 rok) i miała ponad 16 mld euro zadłużenia, co było rekordem w korporacyjnej historii Francji oraz światowej branży medialnej. W tym czasie we Francji i USA prokuratorzy badali, czy Vivendi nie działało na szkodę akcjonariuszy, publikując "naciągane" wyniki finansowe.

Akcje trzeciego co do wielkości koncernu medialno-rozrywkowego kosztowały 11 euro, co do dziś pozostaje jego historycznym minimum. Analitycy w bankach zalecali pozbycie się papierów Vivendi Universal, agencje ratingowe obniżały ocenę zdolności kredytowej spółki, a komisja papierów wartościowych zaczęła interesować się tym, czy poprzedni zarząd nie wprowadzał w błąd akcjonariuszy i analityków co do kondycji finansowej koncernu.

"Cudotwórca?", "Czy Fourtou to naprawi?" - pytały nagłówki gazet. Naprawił.

Wizjoner przeszarżował

Poprzednikiem Fourtou był Jean-Marie Messier i to z jego winy spółka miała problemy finansowe. Przekształcił on wprawdzie francuski konglomerat - zajmujący się m.in. wodociągami i utylizacją śmieci - w międzynarodową firmę medialno-telekomunikacyjną, ale dokonał tego bardzo wysokim kosztem. Strategia Messiera zakładała bowiem rozwój firmy w drodze przejęć i fuzji, a najbardziej spektakularną z nich było połączenie w 2000 r. Vivendi z kanadyjskim Seagramem i Canal+, warte 34 mld dol. Potem były kolejne, które miały zbudować pozycję giganta w USA, a wśród nich zakup USA Networks za 10,8 mld dol.

Dopóki trwał boom internetowy, połykanie innych spółek spotykało się z aprobatą rynku. Jean-Marie Messier gościł na okładkach magazynów i udzielał wywiadów. Opublikował nawet autobiografię pt. "J6M.com" - J6M to skrót od "Jean-Marie Messier, Moi-Meme, Maitre du Monde" (Jean-Marie Messier, Ja Sam, Pan Świata). Jak na Pana Świata przystało prowadził wystawny tryb życia - firma zapłaciła za jego prywatny apartament na Manhattanie 167,5 mln dol.

Wkrótce okazało się, że Vivendi nie jest w stanie przetrawić swoich zakupów - jego kapitalizacja była o 30 proc. mniejsza od oczekiwanej, coraz większa część aktywów przynosiła straty, a koszty zaciągniętych kredytów rosły. Messier - od grudnia 2000 roku - zwiększył długi aż siedmiokrotnie. Gdy pękła bańka internetowa i kurs akcji się załamał, dni prezesa-wizjonera były już policzone.

Wielkie odchudzanie

Jean-Rene Fourtou, który na początku 2002 roku podjął się posprzątania tej "stajni Augiasza", nie był wizjonerem, lecz specem od czarnej roboty i ratowania firm z problemami finansowymi. Prezesował państwowej firmie farmaceutycznej Rhone-Poulenc, gdy została ona sprywatyzowana. Następnie po mistrzowsku połączył ją z niemieckim Hoechstem, tworząc farmaceutyczny koncern Aventis, w którego radzie nadzorczej zasiadł.

Już na pierwszym posiedzeniu zarządu nowy prezes Vivendi Universal zorientował, że musi wykonać gigantyczną pracę. Gdy Guillaume Hannezo, dyrektor finansowy spółki, prezentował stan jej finansów, Fourtou gwałtownie mu przerwał: - Mam nadzieję, że rozumiecie to, bo ja nie - zwrócił się do dyrektorów.

Po kolejnych 15 minutach prezentacji Fourtou poprosił dyrektora finansowego o opuszczenie sali. - Rozumiem tylko jedną rzecz: ta firma potrzebuje gotówki. Czy ktoś tutaj wie jak dużo? - zapytał. Nie usłyszał odpowiedzi.

Przez pierwsze półrocze menedżer skupił się na szukaniu źródeł finansowania działalności Vivendi i negocjacjach z wierzycielami. Potem przeprowadził przegląd aktywów.

- Koncern składa się z 6 tys. różnych firm. Czy uważacie państwo, że da się tym zarządzać? - pytał akcjonariuszy podczas zgromadzenia w maju 2003 roku. I postawił ich przed wyborem - ambicje albo zyski.

"Doktor zapisuje Vivendi Universal gorzkie pigułki" - pisał dziennik "Evening Standard".

Zagraniczne spółki poszły pod młotek - sprzedano prawie wszystkie filie Canal+ (z wyjątkiem polskiej) oraz prawie wszystkie aktywa w USA (z wyjątkiem wytwórni Universal Music). Ta druga transakcja doprowadziła do powstania spółki NBC Universal, w której Francuzi objęli 20 proc., a w zamian dostali 3,8 mld dol. w gotówce i pozbyli się 1,6 mld dol. długów.

Gigant się odchudzał, ale malało jego zadłużenie i rosła rentowność. W 2004 roku Vivendi Universal przyniósł zysk netto w wysokości 754 mln euro, pierwszy zysk od trzech lat. Od 2006 roku ma on przekraczać 2 mld euro rocznie.

Czym lata Fourtou?

Spółka zaczęła powracać do łask rynku, ale - inaczej niż w przypadku Messiera - wywiady, których udzielił Fourtou w trakcie całej swojej kadencji, można zliczyć na palcach jednej ręki. Nie oznacza to jednak tego, że udawało mu się sterować dużą spółką, pozostając w cieniu.

Od grudnia 2002 roku regulator francuskiego rynku papierów wartościowych sprawdza, czy członkowie zarządu Vivendi Universal nie wykorzystywali informacji poufnych, gdy kupowali papiery spółki. Wraz z rodziną Fourtou kupił 17 proc. detalicznej transzy obligacji Vivendi Universal, płacąc za nie 20 mln euro. Rzecznik koncernu tłumaczył dziennikarzom, że menedżer podjął decyzję "po dwóch telefonach do komisji papierów wartościowych".

W październiku zeszłego roku prokuratura badała, czy prezes nie używał firmowego odrzutowca Falcon w celach prywatnych. Spółka zaprzeczała, twierdząc, że w kwestii podróży menedżerów wyższego ma "bardzo restrykcyjną politykę".

Vivendi to specyficzna spółka z bardzo rozdrobnionym akcjonariatem. To daje wielką siłę zarządowi, ale i doprowadziło do oskarżeń, że prezes kompletnie nie liczy się z inwestorami.

Zarzuty pod adresem Fourtou nie miały wpływu na jego zarządzanie spółką. Ustąpił dopiero wtedy, gdy akcjonariusze przegłosowali zmiany w strukturze zarządzania koncernem, oddzielając radę nadzorczą od zarządu. Stanął na czele tej pierwszej, a kierowanie zarządem powierzono jego najbliższemu współpracownikowi Jean-Bertrandowi Levy'emu.

Dlaczego wycofał się na drugi plan? Tego nigdy nie zakomunikował. - To jest starszy pan, może chce trochę zmniejszyć obciążenie - powiedział nam jeden z analityków.

Pensja Fourtou nie zmieniła się od 2002 roku i wynosi obecnie milion euro. Jednak jego premia za ubiegły rok sięgnęła 2,45 mln euro, co oznacza, że prezes Vivendi Universal zarobił w 2004 roku 3,45 mln euro.

Co z tą Polską?

Fourtou zdecydowanie postawił na telekomunikację. Nie zdecydował się sprzedać pakietu kontrolnego Maroc Telecom, narodowego operatora z Maroka, którą to inwestycję analitycy uważali za jedno z najgorszych posunięć Messiera. Wzmocnił też pozycję Vivendi we francuskim operatorze komórkowym SFR z 44 do 56 proc. udziałów, odpierając zakusy nań brytyjskiego Vodafone.

Na jednym wszelako polu Fourtou poniósł dotkliwą porażkę. W Polsce.

Od 1999 roku, kiedy Vivendi - wspierając warszawski Elektrim - zainwestowało prawie 2 mld euro w udziały w PTC (Era), sytuacja diametralnie się zmieniła. Dotychczasowy sojusznik oskarżył Francuzów o zupełne nieliczenie się z jego interesami (a znalazł się w trudnej sytuacji finansowej) i na początku tego roku wykonał woltę, dogadując się za jego plecami z innym udziałowcem - Deutsche Telekom - i powołując nieprzyjazne Vivendi nowe władze spółki.

Nowe władze uzyskały w krajowym sądzie rejestrowym korzystne dla Elektrimu i Niemców zmiany. Właścicielem 48-proc. pakietu akcji PTC jest teraz bezpośrednio Elektrim, a nie jego spółka z Vivendi, czyli Elektrim Telekomunikacja. To oznaczałoby pozbawienie Vivendi najcenniejszego majątku w Polsce w Europie. Vivendi przeszło więc do prawnej kontrofensywy, blokując jakiekolwiek dysponowanie tymi udziałami przez swoich "partnerów" w PTC.

Jean-René Fourtou prosił nawet o interwencję Jacques'a Chiraca, a równocześnie oskarżył Niemców o udział w "jednym z największych skandali finansowych w Europie". Padały określenia, z których "kradzież" była jednym z delikatniejszych. Obecnie trwają zakulisowe próby rozwiązania konfliktu, np. jednym z wariantów byłoby odkupienie przez Vivendi od Elektrimu udziałów w PTC.

Fourtou zaproponował współzałożycielowi PO i menedżerowi Andrzejowi Olechowskiemu stanowisko w swojej radzie nadzorczej. W trakcie piątkowego walnego Vivendi Universal Olechowski prawdopodobnie wszedł do rady, choć nie skończono jeszcze liczenia głosów.

Francuzi liczą na to, że Olechowski pomoże rozwiązać konflikt w Polsce, ale jeśli się to uda, zasługi pójdą już na konto następnego prezesa Vivendi.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.