Patenty komputerowe: Polska sama nie zablokuje

- Jeżeli okaże się, że jesteśmy sami, to tym razem nie zablokujemy kontrowersyjnej dyrektywy patentowej. Ale poprzemy każdą podobną inicjatywę innego państwa Unii - mówi ?Gazecie" minister nauki

Po długich miesiącach przepychanek w poniedziałek zapewne rozstrzygną się losy kontrowersyjnej dyrektywy patentowej. Komisja Europejska w czwartek oficjalnie nie zgodziła się na żądanie Parlamentu Europejskiego, który chciał, by dyrektywę ponownie przesłać do pierwszego czytania. Sprawę będzie więc teraz musiała rozstrzygnąć poniedziałkowa Rada Konkurencyjności. Dyrektywa pojawi się na agendzie spotkania jako punkt "A", nie podlegający dyskusji ani głosowaniu.

Odmowa Komisji rozwścieczyła niektórych europarlamentarzystów. - Komisja być może zapłaci za tę współpracę z Microsoftem - nie owijała w bawełnę socjaldemokratyczna eurodeputowana z Austrii Maria Berger. Microsoft (podobnie jak Siemens, Nokia i inne wielkie koncerny) uważany jest za głównego sponsora lobbyingu na rzecz przeforsowania kontrowersyjnej dyrektywy. W czwartek przewodniczący Parlamentu Josep Borrell oraz szefowie głównych frakcji politycznych w PE, spotkali się z komisarzem ds. jednolitego rynku Charlie McCreevy, domagając się wyjaśnień. Borrell zapowiedział, że Parlament "wyciągnie wnioski na przyszłość" z decyzji Komisji.

Jak teraz zachowa się w poniedziałek przedstawiciel polskiego rządu - a ma nim być sam wicepremier i minister gospodarki Jerzy Hausner? Formalnie, odpowiednie instrukcje rząd przyjmie dopiero w piątek. Jednak już w czwartek minister nauki zdecydował się ujawnić nam treść naszego stanowiska. Da się je streścić jednym zdaniem: Nie będziemy Rejtanem, ale poprzemy każde państwo, które zainicjuje opór. - Jeżeli się okaże, że Polska jest osamotniona, to nie będziemy blokować. Wówczas dyrektywa pójdzie do II czytania w Parlamencie Europejskim. Mam nadzieję, że eurodeptuowani będą w stanie zmienić ją na tym etapie - powiedział "Gazecie" prof. Michał Kleiber. Ale o zmiany w drugim czytaniu będzie trudniej, bo potrzebna będzie większość kwalifikowana, a nie zwykła.

Polski rząd ma jednak nadzieję, że w poniedziałek nie będziemy sami. W związku z tym do instrukcji dla polskiego przedstawiciela zostaną dopisane dwa punkty. - W sytuacji, w której jakikolwiek kraj zgłosi propozycję, żeby dyrektywę przenieść z punktu "A", do punktu "B" [w którym obowiązuje dyskusja - red.], przedstawiciel Polski poprze ten wniosek. A gdy dojdzie do głosowania, Polska wstrzyma się od głosu, co jest traktowane na równi z głosowaniem przeciw - mówi Kleiber. Co więcej, gdyby pojawiła się jakakolwiek szansa na rozpoczęcie dyskusji o kontrowersyjnej dyrektywie, delegat Polski będzie zobowiązany, by przypomnieć pozostały państwom członkowskim, że dyrektywa jest owszem potrzebna, ale jej obecny tekst zawiera istotne wady.

O tym, czy pojawi się jakieś państwo, które zechce powiedzieć "stop", nie będziemy wiedzieć aż do samego końca. - Jestem w stałym kontakcie z duńskim ministrem nauki. Poważnie rozważa zablokowanie dyrektywy w poniedziałek - powiedział Kleiber.

Tymczasem polskie firmy informatyczne apelują do rządu, by mimo wszystko raz jeszcze dyrektywę zablokował. - Od początku mówiliśmy, że to nie jest dobre rozwiązanie. Dla każdej firmy informatycznej ta dyrektywa będzie oznaczać większe koszty działania. Samo przeszukiwanie praw patentowych, by sprawdzić, czy żadnego się nie narusza, będzie kosztowne - mówi Piotr Stalęga, przedstawiciel spółki MacroSoft. - My sobie jakoś poradzimy, bo jesteśmy dużą firmą, stworzyliśmy własne technologie. Ale dla małych firm to może być bariera nie do przejścia. Okaże się, że mamy zdolnych informatyków, ale bez pieniędzy na start - dodaje Stalęga. Firmy informatyczne przypominają, że już od dawna ich wpływ na polską gospodarkę jest zauważalny. Według szacunków IDC, w 2004 r. wartość polskiego rynku rynku informatycznego mogła osiągnąć 4 mld dolarów. W 2003 r. sama tylko sprzedaż usług informatycznych i programów przyniosła ponad 1,5 mld dolarów.

Copyright © Agora SA