Wirtualni bukmacherzy łapią klientów w sieci

Biznes bukmacherski w internecie kręci się w Polsce doskonale, ale pieniądze płyną za granicę, a grający to formalnie przestępcy skarbowi. Dlaczego? Bo polskie prawo nie zauważyło jeszcze istnienia internetu

32-letni Sebastian z Warszawy obstawia wyniki rozgrywek sportowych u internetowego bukmachera już od półtora roku. Jako "Maur" zarejestrował się w serwisie Expekt.com, prowadzonym przez spółkę z Malty. - Obstawiam małe stawki, czasem kilka razy w tygodniu. Ostatnio typowałem wyniki meczów w lidze koszykówki NBA. W sumie jestem trochę pod kreską - opowiada. W tym samym portalu wyniki NBA obstawił kilka dni temu Tomasz - pseudo "Mandragora". Zagrał za 50 zł. Podkreśla, że zawieranie zakładów bukmacherskich w internecie jest banalnie proste.

Takich graczy są w Polsce co najmniej dziesiątki tysięcy, być może więcej. I wszyscy - choć nie mają o tym pojęcia - popełniają przestępstwo skarbowe.

Bukmacherzy po polsku

Zakłady wzajemne, czyli tzw. totalizatory i bukmacherka, to w Polsce działalność ściśle uregulowana ustawą z 1994 r. Bukmacherzy po spełnieniu rygorystycznych warunków muszą otrzymać przede wszystkim zezwolenie Ministerstwa Finansów (dziś ma je tylko kilka firm, m.in STS, Profesjonał, Toto-Mix, Betako i Milenium). Zakłady - wg ustawy - można obstawiać wyłącznie w kolekturach. Sam ten przepis całkowicie wyklucza możliwość przyjmowania zakładów online.

Tymczasem rozkwit internetu przyniósł rewolucję także w hazardzie. Polscy internauci mają do dyspozycji co najmniej pięć-sześć profesjonalnych polskojęzycznych portali bukmacherskich. Przyjmują one zakłady w złotówkach, oferują fachową polskojęzyczną obsługę przez infolinię, e-mail lub przez czaty internetowe, mają konta w polskich bankach. Można w nich obstawiać polskie wydarzenia sportowe, choćby ligę piłkarską.

Za portalami tymi stoją wyspecjalizowane firmy bukmacherskie zarejestrowane najczęściej w Wielkiej Brytanii, na Malcie lub na Gibraltarze. Mają tamtejsze zezwolenia i licencje i działają na kilku czy kilkunastu rynkach. Nie są to firmy-krzaki. Notowana na giełdzie w Londynie spółka Sportingbet (działa od sześciu lat) ma ponad milion klientów i wartość giełdową 468 mln funtów. Akcjami austriackiej grupy hazardowo-bukmacherskiej BETandWIN handluje się na giełdzie w Wiedniu. W raportach spółka informowała o 400 mln euro zeszłorocznego obrotu (z tego blisko połowa pochodziła z zakładów sportowych).

Polska to dla bukmacherów obiecujący rynek. Leszek Hański, szef firmy Toto-Mix, która przyjmuje zakłady w tradycyjnych kolekturach, szacuje, że w obstawianie bawi się u nas od pół miliona do miliona osób. Konkurencyjny STS prowadzi już ponad 270 punktów w całym kraju. Przychody z tej rozrywki zwiększają się ostatnio co roku o 30-50 proc. Nic dziwnego, że szansę dostrzegli internetowi bukmacherzy z Zachodu. - Szacujemy, że ok. 20 proc. polskich graczy gra także lub tylko przez internet - mówi Hański. Dawałoby to grupę około 100-200 tys. ludzi, prawdopodobnie szybko rosnącą.

Karin Klein, rzecznik austriackiej spółki BETandWIN, mówi, że udział polskich graczy jest u nich na razie niewielki, ale żadnych liczb podać nie chce. W raportach giełdowych firma pisze o "obiecującym rynku", na swej witrynie oferuje Polakom miejsca pracy (np. dla lokalnego dziennikarza sportowego). Per-Ivan Selinger, prezes serwisu Expekt.com, mówi, że Polska to, obok Skandynawii, jeden z priorytetowych obszarów dla spółki. Można przypuszczać, że niektórzy sieciowi bukmacherzy należą pod względem obrotów do większych firm internetowych w Polsce.

Polskie martwe prawo

Czy gra na witrynie bukmacherskiej jest zgodna z naszym prawem? Aby to wyjaśnić, zadzwoniliśmy na infolinię firmy Unibet, prowadzącej polski serwis zakładów online i zarządzanej z Londynu i Malty. - Nie odpowiem na 100 proc., jak wygląda prawo w Polsce. Ale podatek od naszych zakładów jest odprowadzany na Malcie, więc nie ma powodu, by jeszcze płacić cokolwiek w Polsce - usłyszeliśmy. Analogicznie brzmi wykładnia organizacji European Betting Association (EBA) zrzeszającej 14 internetowych firm bukmacherskich. - Podatek powinien być płacony w państwie, które wydało danej firmie licencję - uważa EBA.

Ale licencje, jakie internetowi bukmacherzy dostają od władz brytyjskich czy maltańskich, nie mają dla polskiego fiskusa żadnego znaczenia. Gra taka jest w naszym kraju nielegalna, z czego większość graczy nawet nie zdaje sobie sprawy. Zgodnie z art. 109 kodeksu karnego skarbowego grającym grozi grzywna - od 260 do ponad miliona zł.

Czy wiecie, że internetowy hazard jest w Polsce nielegalny? - spytaliśmy rzecznika BETandWIN. - Sytuacja prawna jest skomplikowana - usłyszeliśmy tylko. Niektóre firmy wbrew faktom zapewniają graczy, że wszystko jest w porządku. "Sportingbet pozostanie w zgodzie z wszelkim lokalnym ustawodawstwem, na każdym rynku, na jakim się znajdzie. Firma będzie obecna tam, gdzie prawnie jest to wyraźnie dozwolone lub gdzie licencja jej na to zezwala" - zapewnia brytyjski bukmacher na swej polskiej stronie w sieci.

- Wiemy, że internetowe zakłady są w Polsce nielegalne - przyznaje jednak Torbjörn Ihre z organizacji EBA. - Lobbujemy w Brukseli na rzecz wolnego przepływu naszych usług w całej UE. Nasze postulaty poparła nawet Komisja Europejska, ale natrafiła na opór rządów państw członkowskich, które czerpią z hazardu dochody i boją się, że je utracą - tłumaczy Ihre. - Myślę, że prędzej czy później rynek zostanie otwarty - dodaje.

To wszystko zresztą głównie dywagacje teoretyczne. - Nic panu nie grozi. Mamy wielu klientów z Polski i nikt nigdy nie miał kłopotów - uspokajała nas pani z infolinii Unibetu. I zapewne była to prawda. Urząd skarbowy nie ma praktycznie żadnych możliwości namierzenia gracza. Prawo jest surowe, ale martwe. Polskie władze są bezsilne także wobec samych bukmacherów online. Firmy te działają za granicą, ściśle przestrzegają tamtejszego prawa. Nasze przepisy to nie ich problem.

Nie reklamą go, to pałką

Problemów nie nastręcza bukmacherom także promocja swych serwisów. Ustawa z 1994 r. zakazuje reklamowania na terytorium Polski zakładów wzajemnych i zabrania zachęcania do uczestnictwa w takich grach. Ale świetnie się sprawdza marketing internetowy.

Reklamy bukmacherów można z łatwością znaleźć w licznych serwisach sportowych w sieci (choćby w Sports.pl - serwisie "Przeglądu Sportowego"). Ale to nie wszystko. Po wpisaniu w wyszukiwarkę Google hasła "bukmacherzy" zobaczymy dziesiątki, jeśli nie setki prywatnych tzw. witryn partnerskich. Niby o tematyce sportowej, w rzeczywistości kierują wprost do wszystkich głównych serwisów bukmacherskich. - W Polsce padła już główna wygrana w tzw. zakładzie Supertoto w serwisie Expekt.com. Pan Andrzej z Gliwic trafnie przewidział wyniki 14 spotkań i wygrał 47,7 tys. euro - zachęca jedna ze stron partnerskich. Mechanizm jest prosty - polscy właściciele tych witryn otrzymują od bukmachera prowizję od wpłat tych internautów, których zdołają przekierować na jego serwis.

Uprzywilejowana konkurencja

Zagraniczni bukmacherzy internetowi to groźni rywale dla krajowych firm z tej branży. - To nierówna konkurencja - skarży się Leszek Hański z Totomix. - Internetowi bukmacherzy płacą mniejsze podatki za granicą. My musimy płacić w Polsce, ale nie wolno nam przyjmować zakładów przez internet - tłumaczy.

Arkadiusz Wasiak z warszawskiej firmy Betako: - Internetowi bukmacherzy mają niższe koszty. Mogą więc zaoferować graczom lepsze stawki.

- Przestałem już w ogóle grywać w stacjonarnych kolekturach, obstawiam tylko w internecie - mówi cytowany wcześniej Sebastian z Warszawy. - Tak jest o wiele wygodniej i szybciej.

Leszek Hański: - Nie chodzi nam o to, żeby tego zabronić czy walczyć z tym zjawiskiem. Chcemy po prostu mieć równe szanse.

Lobby polskich bukmacherów prowadzi negocjacje z resortem finansów w sprawie zmiany ustawy. Na razie trwa "wyjaśnianie stanowisk".

Budżet państwa traci potencjalne wpływy. W 2002 r. z 10 proc. podatku od zakładów wzajemnych wpłynęło prawie 43 mln zł. Pieniędzy byłoby więcej, gdyby część wydatków internetowych graczy pozostawała w Polsce. Wraz ze wzrostem popularności zakładów online utracone wpływy budżetu będą coraz większe.

Grzywna czy podatek?

Czy Ministerstwo Finansów zdaje sobie sprawę z sytuacji? Resort zapewnił nas, że tak. "Minister finansów dostrzega problem brania udziału w grach lub zakładach wzajemnych organizowanych przez zagraniczne podmioty przy użyciu internetu nie posiadające zezwolenia na organizowanie takich gier na obszarze RP.(...) Podejmowane są działania, np. nawiązano współpracę z Komendą Główną Policji oraz w odniesieniu do organizatorów i ich pośredników działających na terenie kraju skierowano stosowne zawiadomienia do prokuratury" - odpisał nam resort.

Ale tak gracze, jak krajowi bukmacherzy nie mają wątpliwości, że walka z zakładami w internecie to zawracanie Wisły kijem. Dowodzą tego doświadczenia innych krajów, na czele z USA. Gdy władze amerykańskie zaczęły walkę z internetowym hazardem, kasyna online masowo zainstalowały się m.in. na wyspach Antigua i Barbuda, skąd z powodzeniem świadczą swe usługi Amerykanom. Inny przykład to Szwecja, gdzie internetowa bukmacherka pozostaje w monopolu państwa. Nie przeszkadza to Szwedom (od lat miłośnikom zakładów bukmacherskich) ryzykować pieniądze w rozlicznych serwisach zarejestrowanych za granicą.

Zapytani przez nas urzędnicy resortu finansów sami się pogubili. Odpowiedzieli bowiem, że wprawdzie internetowa bukmacherka jest nielegalna i graczowi grozi za nią grzywna, ale jeśli wygra, to tak czy owak musi zapłacić podatek, a zyski z wygranej wpisać do formularza PIT. Tymczasem prawo mówi wyraźnie - nie wolno pobierać podatku od dochodów z przestępstwa.

A więc - grzywna czy podatek? Zapytaliśmy o to resort finansów jeszcze raz. - Dwa wydziały dwóch departamentów zastanawiały się nad tą kwestią - dowiedzieliśmy się. - Ale nie doszły do żadnych wniosków.

Na odpowiedź czekamy do dziś.

Jak obstawiać w internecie

1. Rejestracja. Aby obstawiać wyniki rozgrywek sportowych w internecie trzeba zarejestrować się w serwisie bukmacherskim. Trzeba podać prawdziwe dane personalne, by móc odebrać ewentualną wygraną.

2. Przelew. Potem na na subkonto u bukmachera trzeba przelać określoną kwotę (w wybranej walucie - dolarach, euro, złotych itp.). Płacić można kartą, przelewem bankowym lub poprzez internetowe systemy płatnicze. Przelewem wypłacane są także wygrane.

3. Pomoc. Serwisy zawierają dość dokładne instrukcje, jakie są rodzaje zakładów, jak obstawiać. Służą też telefoniczną lub e-mailową pomocą.

Najbardziej znani polskojęzyczni bukmacherzy online to Expekt.com, Unibet.com, Sportingbet.com, Betandwin.com, Bet-at-home.com oraz Parbet.com.

Informacja dla optymistów - za zwycięstwo Polski w piłkarskich mistrzostwach świata w 2006 r. internetowi bukmacherzy płacą 126 do 1.

Co grozi za bukmacherkę w sieci

Art. 109 kodeksu karnego skarbowego

Kto uczestniczy w grze losowej, zakładzie wzajemnym, grze na automacie lub grze na automacie o niskich wygranych, urządzonych lub prowadzonych wbrew przepisom ustawy lub warunkom zezwolenia, podlega karze grzywny do 120 stawek dziennych.

Biznes się kręci

Wartość światowego rynku zakładów bukmacherskich w internecie szacowana jest na 4,9 mld dolarów w roku 2003 oraz 7,1 mld dolarów w 2004 r. (są to najczęściej podawane szacunki analityków firm River City Group i Christiansen Capital Advisors). Inna firma analityczna Datamonitor prognozowała, że kwoty te wyniosą nawet odpowiednio 8,25 mld dolarów i 11 mld dolarów, zaś w w roku 2015 obroty w tej branży sięgną aż 125 mld dolarów. Biznes kręci się coraz lepiej m.in. z powodu coraz większej dostępności internetu (w tym wygodnego szerokopasmowego) oraz dzięki możliwości zawierania zakładów za pomocą telefonów komórkowych. Według firmy badawczej NielsenNetRatings w styczniu 2003 r. witryny bukmachersko-hazardowe odwiedziło blisko 6 mln Europejczyków - prawie dwukrotnie więcej niż w styczniu rok wcześniej.

Copyright © Agora SA