Czesi wrócili na polskie targowiska

Czesi ponownie robią zakupy na polskich straganach. Do wypraw na polską stronę granicy zachęcają ich niższe ceny i umacniająca się korona

Od początku lat 90. Czeski Cieszyn żył handlem. Codziennie granicznymi mostami tysiące handlarzy i kupców przechodziło po tańszy w Czechach alkohol. Nasi południowi sąsiedzi kupowali wyroby z wikliny, drzwi harmonijkowe i wyposażenie domów. Największy boom handel przygraniczny przeżywał w połowie ubiegłej dekady. Nieraz przed przejściem ustawiały się długie kolejki chętnych do pokonania granicy.

Teraz o latach świetności handlu w mieście nad Olzą przypominają tylko liczne place z porzucanymi straganami.

Mały biznes się nie kręci

Jan Nehoda jest jednym z byłych kupców z Czeskiego Cieszyna. Do niedawna prowadził dobrze prosperujący sklepik z alkoholem w pobliżu dworca kolejowego. Teraz dorabia, przewożąc ludzi swoim busem.

- Wy, Polacy, robiliście u mnie zakupy na dziesiątki tysięcy koron dziennie - opowiada. - Nieraz już w południe kończył mi się towar. Jednak z czasem handel przestał się opłacać. Niestety, wszystko zaczęło drożeć.

Nehoda przyznaje, że najbardziej na handlu zaważył wzrost cen w Czechach i umacniająca się wobec złotego korona. - Pamiętam, że na początku lat 90. za butelkę piwa płaciło się 6-8 koron. Teraz to samo piwo kosztuje ponad 20 koron. Co więcej, za równowartość 100 zł osiem lat temu otrzymywało się tysiąc koron, teraz 700. Nic więc dziwnego, że biznes przestał się opłacać - dodaje Czech. Narzeka także na naszą obniżkę akcyzy na alkohol.

Takich kupców jak Nehoda jest w Cieszynie przynajmniej setka. Z miejscowych statystyk wynika, że najczęściej zamykanym prywatnym biznesem jest firma handlowa.

Duża skala się opłaca

Według Ondreja Klimusa handel nadal się opłaca. - Zmienić trzeba było jednak jego wielkość - mówi mieszkaniec Karviny. Wysoki, w marynarce, dumny ze swojego nowego audi. Jeszcze pięć lat temu podobnie jak Nehoda prowadził niewielki bazarowy sklepik. - Wiedziałem jednak, że klientów jest coraz mniej, postanowiłem więc coś zmienić - tłumaczy Klimus.

Z oszczędności kupił dwie średniej wielkości ciężarówki i wydzierżawił halę. Nadal handluje alkoholem, tyle że na hurtową skalę. Trunki dostarcza również do restauracji po polskiej stronie. - Dzięki mnie na niejednym weselu i chrzcinach toasty wnoszono czeskim piwem - śmieje się Klimus.

Zwrot na polską stronę

Słabnąca złotówka zaszkodziła czeskim kupcom, za to pozwoliła odżyć polskim. Tuż po godzinie 8 most graniczny w Chałupkach przekraczają dziesiątki samochodów. Widać głównie rejestracje z Ostrawy, zdarzają się także pojazdy z Frydka Mistka, Novego Jicina i Hranic. Większość kierowców nie jedzie daleko - zatrzymują się na parkingu i ruszają do polskich straganów.

- Był taki moment, że byłem już zdecydowany zlikwidować firmę - mówi Jan Potura, właściciel stoiska z ubraniami i tekstyliami. - Jednak nie zrobiłem tego i dobrze na tym wyszedłem. Biznes się teraz kręci jak nigdy wcześniej - mówi.

Przerywa rozmowę, bo starsze małżeństwo pyta go o najnowszy polski hit eksportowy - kołdry. Polskie kołdry, buty czy spodnie to tylko niewielka część towarów, po jakie przyjeżdżają Czesi. Coraz częściej czeski język można usłyszeć w Wodzisławiu, Rybniku czy supermarkecie Auchan w Żorach.

Nasi południowi sąsiedzi przyjeżdżają m.in. po sprzęt elektroniczny. Prawdziwym hitem są odtwarzacze DVD. - Najtańszy w Opawie kosztuje 3 tys. koron [około 420 zł - red.]. W Polsce taki sam jest o 700 koron tańszy - mówi Vaclav Hartl. - Kupię dwa i całkiem dobrze jeszcze na tym zarobię - tłumaczy Hartl.

Polscy kupcy i pracownicy położonych niedaleko granicy supermarketów są przeświadczeni, że prawdziwy boom czeskich zakupów po naszej stronie jeszcze nie nastąpił. - Niedawno przeczytałem w dzienniku "Mlada Fronta Dnes", że średnia pensja w Czechach w tym roku jest wyższa niż u nas. Czesi to oszczędny naród. Kiedy tylko dowiedzą się, że u nas jest taniej, to przyjadą na zakupy - uważa Potura.

Jaki wpływ na bezrobocie?

Czy jednak wzmożony przygraniczny handel może przyczynić się do zmniejszenia stopy bezrobocia w nadgranicznych gminach? Z danych GUS wynika, że bezrobocie w Cieszynie, Raciborzu czy Jastrzębiu Zdroju spada. Tyle że spada również w innych miejscowościach - także tych leżących dalej od granicy. Faktycznego wpływu rosnącego handlu po polskiej stronie na bezrobocie nie potrafili określić przedstawiciele żadnej z gmin, z którymi rozmawialiśmy. Zapewne jednak związek taki istnieje - w okolicach Czeskiego Cieszyna i Opawy odnotowano wzrost liczby bezrobotnych.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.