Czy turystyka online nabiera rozpędu?

Na rynkach zachodnich internetowe biura turystyczne to potężne firmy, sprzedające usługi za miliardy dolarów. W Polsce są to wciąż spółki niszowe, ale wartość obrotów w tej branży rośnie bardzo szybko. Czy tegoroczny sezon okaże się dla niej przełomowy?

Wizje z czasów internetowego boomu sprzed prawie pół dekady, kiedy to przez sieć próbowano sprzedawać niemal wszystko, poszły w rozsypkę. Na placu boju pozostało jednak kilka dziedzin e-biznesu, które rzeczywiście okazały się hitami. W tym - biura podróży online.

Flagowa firma tej branży w USA - serwis Expedia - wymieniany jest dziś obok takich marek jak eBay, Amazon.com, Google czy Yahoo jako jeden z wygranych na niełatwym rynku internetowym. Firma stała czwartą co do wielkości agencją turystyczną w USA. Kwartalnie sprzedaje usługi za kilka miliardów dolarów.

- Branża turystyki i podróży sprzedawanych online jest dziś nawet w lepszej formie niż kiedyś prognozowaliśmy - mówi Henry Harteveldt, analityk firmy badawczej Forrester.

Czy podobny scenariusz ma szansę powtórzyć się w Polsce?

Liliputy szybko rosną

- Nie ma powodu, by było inaczej - ma nadzieję Jakub Mazur z działającego od trzech lat wrocławskiego internetowego biura podróży Travelplanet.pl, największego wśród czysto internetowych agencji turystycznych.

Michał Kaczorowski, szef gdańskiej spółki Wakacje.pl, jednej z najstarszych polskich firm tej branży mówi: - Wzrasta dostępność internetu i zaufanie do zakupów online. A na korzyść internetowych biur podróży działają teraz dodatkowo trudności tradycyjnych agencji. Duże koszty pracy i utrzymania lokali oraz wzrost od 1 maja VAT-u od prowizji z 7 proc. do 22 proc. sprawia, że działalność wielu tradycyjnych agencji turystycznych staje się nieopłacalna.

Nie są to opinie odosobnione. Tylko w ostatnich tygodniach pojawiły się w Polsce nowe firmy zainteresowane e-turystycznym biznesem. Częstochowska agencja interaktywna AMP Media reaktywowała portal turystyczny Virtual Trip (vtrip.pl), który oferuje m.in. możliwość rezerwacji ofert wycieczkowych.

Bartosz Roch Nowik, szef i współwłaściciel uruchomionego zaledwie dwa miesiące temu serwisu Traveligo.pl, nie zraża się tym, że rynek w tej dziedzinie wciąż jest bardzo płytki. - Jest niewielki, ale szybko rośnie. Upatruję w tym naszej szansy - mówi.

Wielkość obrotów internetowych agencji turystycznych jest jeszcze bardzo skromna. Dwie największe firmy - Travelplanet i Wakacje.pl - sprzedały w ubiegłym roku usługi turystyczne (głównie wycieczki) o łącznej wartości niespełna 16 mln zł. A pamiętajmy, że ich rzeczywiste przychody są jeszcze wielokrotnie niższe i pochodzą głównie z kilku-kilkunastoprocentowej prowizji od tradycyjnych touroperatorów (faktycznych organizatorów oferowanych imprez).

Z drugiej strony, z ich danych wynika, że zainteresowanie polskich turystów rezerwacją ofert wycieczkowych w internecie wzrasta lawinowo. Nawet biorąc pod uwagę niewielką skalę biznesu, ułatwiającą notowanie imponujących wzrostów. Wakacje.pl odnotowały w minionym roku zwiększenie obrotów o ponad 100 proc., wycieczki kupiło w serwisie już kilka tysięcy osób. Spółce Travelplanet pierwszy kwartał tego roku (w branży turystycznej to z natury kiepski okres) przyniósł obroty o wartości blisko 3 mln zł - to więcej o ponad 307 proc. niż rok wcześniej.

Nic dziwnego, że prognozy obu firm wyglądają optymistycznie. Spółka z Wrocławia przewiduje, że w tym roku sprzeda usługi turystyczne za 17,5 mln zł, a do 2007 r. jej obroty miałyby wzrosnąć do ponad 60 mln zł. Za rok firma zapowiada wejście na giełdę, a za dwa lata wyjście na rynki Europy Środkowej, rosyjski i ukraiński. Jej gdańscy konkurenci prognozują na ten rok dalszy 2,5-krotny wzrost obrotów do 16 mln zł, a liczby klientów do 8,5 tys.

Okazuje się też, że nawet przy stosunkowo niedużej sprzedaży można rozwijać ten biznes bez dokładania pieniędzy. Wakacje.pl zarobiły w zeszłym roku na czysto 175 tys. zł. Kwota bardzo drobna, ale spółka istniejąca od 1999 r. zarabia jakoś na siebie już od czterech lat, a tegoroczny zysk netto prognozuje już na 0,5 mln zł. - W branży internetowej nigdy nie wolno rezygnować z dyscypliny finansowej - mówi szef Wakacji Michał Kaczorowski.

Na koniec 2003 r. po raz pierwszy czysto symboliczny zysk netto wykazał Travelplanet (10 tys. zł). - Grunt, że spółka finansuje się sama. Zarabiane pieniądze planujemy inwestować w rozwój, ale tak, by już co roku utrzymywać się nieco "ponad kreską" - mówi Jakub Mazur.

Kiedy następny krok?

- W tak dynamicznej branży jeden zadowolony klient dziś oznacza wielu klientów za chwilę. I to już bez inwestycji w kosztowną promocję - mówi Kaczorowski. Czy rynek turystyki online zachowa się zgodnie z prognozami i z doświadczeniami z krajów zachodnich? Jeśli tak, to zdobyta dobra pozycja startowa zapewne da niewielkim i dziś niszowym firmom szansę na prawdziwe pieniądze w niedalekiej przyszłości.

Na to zapewne liczyli nieujawnieni inwestorzy, którzy kilkanaście dni temu za prawie 6 mln zł odkupili 25 proc. akcji Travelplanet.pl od jego właściciela - funduszu inwestycyjnego MCI Management. Gdyby uznać tę wycenę za miarodajną cały serwis wart byłby 23,2 mln zł.

Ten scenariusz jednak nie musi szybko się spełnić, biorąc choćby pod uwagę niższą penetrację internetu w Polsce, jego relatywnie wysokie ceny, mniejszą siłę nabywczą klientów czy ich odmienne przyzwyczajenia. W dodatku turystyka wyjazdowa to - szczególnie czasach zagrożenia terroryzmem - niepewny rynek, wrażliwy na nieprzewidziane wydarzenia na świecie i sytuację ekonomiczną w kraju. Wszelkie prognozy mogą się okazać pisane palcem na wodzie.

- Na razie internet traktowany jest głównie jako źródło informacji. Ludzie dowiadują się czego chcą, porównują oferty, a potem dokonują transakcji w biurze podróży obok swego domu - przyznaje Bartłomiej Zarębski, szef działu e-commerce w Onet.pl.

Największy polski portal w swym serwisie turystycznym do niedawna również sprzedawał jako agent m.in. wycieczki i kwatery zagraniczne, notując spore wzrosty obrotów. Stopniowo od tego odchodzi, choć nadal będzie oferować bilety lotnicze, przestawiając się na reklamowe przychody z turystyki. - Zmieniliśmy strategię, nie stajemy do wyścigu biur podróży. Jako firma medialna umożliwiamy natomiast touroperatorom czy hotelom promocję. W nas ich potencjalni klienci mogą zdobyć informację o dostępnych ofertach - mówi Zarębski.

Jego zdaniem turystyka ma wszelkie predyspozycje by docelowo także w Polsce dobrze sprzedawać się przez sieć. - Nie jest to towar, który natychmiast chcemy otrzymać do rąk. Groźba, że kupimy w internecie coś gorszego niż zamawialiśmy też nie jest większa niż jeśli zarezerwujemy sobie wycieczkę w zwykłym biurze. Już teraz wszyscy moi znajomi właśnie w internecie szukają informacji dokąd pojechać na wakacje. Następny krok? Ludzie zaczną kupować - uważa Zarębski.

Copyright © Agora SA