Inwestorzy zaczęli w popłochu sprzedawać czeskie korony

Jeszcze wczoraj rano czeska korona biła kolejne rekordy wobec euro i dolara, by już popołudniu gwałtownie spaść. Przyczyną takiej sytuacji była zaskakująca wypowiedź gubernatora Czeskiego Banku Narodowego, Zdeńka Tumy dla agencji Bloomberg.

Wzrost wartości czeskiej waluty zaczął się już dawno temu, ale ostatnie dwa miesiące przyniosły ostre przyspieszenie. Jeszcze pod koniec maja euro kosztowało ponad 25 koron, we wtorek rano były to już tylko 22 korony i 91 halerzy.

W ciągu ostatnich 12 miesięcy czeska korona wzmocniła się o 23 procent wobec euro i aż o 41 procent wobec dolara i stała się najszybciej umacniającym się pieniądzem na świecie.

Nic nie zapowiadało tego, że ten trend może się odmienić. Aż do momentu, kiedy na stronach agencji Bloomberg pojawiła się rozmowa z szefem banku centralnego Czech, Zdeńkiem Tumą. Nie wykluczył on, że już w przyszłym miesiącu Czeski Bank Narodowy może obniżyć stopy procentowe.

Tuma powiedział, że "debata z ostatnich miesięcy, czy należy trzymać stopy na dotychczasowym poziomie, czy je podwyższać, już się skończyła". Dodał, że "jeśli korona pozostanie na obecnym poziomie lub będzie się nadal umacniać, to nie będzie mógł wykluczyć dyskusji, o obniżce stóp".

Efekt tej wypowiedzi był piorunujący. Inwestorzy zaczęli w popłochu sprzedawać korony. W efekcie czeska waluta straciła na wartości ponad 2 procent wobec europejskiego i amerykańskiego pieniądza.

Najważniejsze informacje gospodarcze na twoją stronę. Ściągnij nasz gadżet.

Zobacz co piszą polskie media

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.