Naprawy samochodów tańsze w całej Unii?

Ta miła perspektywa jest coraz bardziej realna. Deputowani do Parlamentu Europejskiego, zasiadający w kluczowej komisji, opowiedzieli się za liberalizacją rynku tzw. widocznych części zamiennych

Tuż przed przerwą wakacyjną, komisja ds. gospodarczych i monetarnych Parlamentu Europejskiego (ECON) opowiedziała się za pełnym uwolnieniem rynku widocznych części samochodowych (czyli np. elementów karoserii, szyb, lusterek i lamp).

Teraz każde państwo UE może na własną rękę decydować, czy na jego terytorium koncerny samochodowe mają prawo do zastrzegania "wzorów przemysłowych" takich części. Jeżeli takie zastrzeżenie zostaje uczynione, niezależni wytwórcy nie mogą produkować zamienników. Taka sytuacja obowiązuje w aż 16 państwach Unii, w tym - częściowo - także w Polsce.

Jedynie dziewięć państw (Belgia, Irlandia, Włochy, Luksemburg, Holandia, Hiszpania, Wielka Brytania, Węgry i Łotwa) zdecydowały się wprowadzić pełną konkurencję na rynku części zamiennych.

Ta sytuacja nie podobała się Komisji Europejskiej, która alergicznie reaguje na istnienie wszelkiego rodzaju monopolów i "narodowe" bariery w handlu. We wrześniu 2004 r. Bruksela zaproponowała, by unijna dyrektywa (98/71/EC) została zmodyfikowana - poprzez wprowadzenie do niej "klauzuli napraw". Ten specjalny przepis prawny - gdyby udało się go wprowadzić - pozwoliłby firmom niezależnym od koncernów samochodowych na produkcję i sprzedaż "nieoryginalnych" lusterek, błotników itp., do wykorzystania ich w naprawach powypadkowych.

Bruksela chciałaby, żeby klauzula stała się obowiązującym prawem w całej Unii już w 2008 r.

Przeciwko temu pomysłowi natychmiast zaprotestowały koncerny, którym nie w smak tracić monopol. Protest łatwo zrozumieć: choćby ze względu na stłuczki i wypadki, widoczne części zamienne należą do najczęściej kupowanych.

Według szacunków ekspertów Parlamentu Europejskiego, w krajach Unii wydaje się na te części 9-11 mld euro (37- 46 mld zł). Polski kawałek tego tortu jest wart ponad 3,2 mld zł. W związku z masowym importem samochodów używanych - zapewne wzrośnie dynamicznie.

Oczywiście, koncerny samochodowe nie mówiły o pieniądzach, ale głównie o bezpieczeństwie. Koncerny uważają, że niezależni wytwórcy nie potrafią zagwarantować odpowiedniej jakości części zamiennych - co akurat w przypadku samochodów jest przecież ważne.

Eurodeputowani nie dali się jednak przekonać tym argumentom. We projekt wrześniu trafi więc pod debatę całego Parlamentu Europejskiego.

Reforma jest słuszna - przekonuje deputowany Wolfgang Klinz (ALDE - frakcja liberałów), sprawozdawca projektu reformy. Oto jego argumenty:

Ceny. Na tych rynkach, na których części są chronione jak wzór przemysłowy ceny są wyższe, niekiedy nawet o 200 proc. niż na rynkach, gdzie panuje pełna konkurencja;

Innowacyjność. Liberalizacja rynku nie powoduje, że koncerny samochodowe tracą zachęta do innowacji. Innowacja wynika z tego, że koncerny chcą sprzedać samochód jako całość. Kształt i budowa części zewnętrznych mają kluczowe znaczenie, gdy samochód jest kupowany. Gdy jednak jest naprawiany - kształt części nie ma żadnego znaczenia, jeśli trzeba ją naprawić;

Miejsca pracy. Zdaniem komisji ECON, uwolnienie rynku części zamiennych zwiększy ilość miejsc pracy w małych i średnich firmach europejskich. Nie jest prawdą - twierdzi Klinz - że zamienniki powstają np. w Chinach. To właśnie koncerny samochodowe przenoszą do Chin masową produkcję; producenci zamienników (w większości małe i średnie firmy) działają w takich krajach jak Polska.

Ostatnim wreszcie argumentem, który przekonał eurodeputowanych, jest związany ze wspólnym unijnym rynkiem, któremu szkodzi utrzymywanie narodowych barier. Przepisy - uważają eurodeputowani - powinny być takie same w całej Europie.

Przedstawiciele koncernów samochodowych nie są zaskoczeni niekorzystną dla nich decyzją PE.

- Spodziewaliśmy się, że tak będzie. Prawdopodobnie ponad połowa eurodeputowanych będzie głosowała za wprowadzeniem "klauzuli naprawczej" - przyznaje Jakub Faryś ze Związku Motoryzacyjnego SOIS.

Faryś podkreśla, że nawet jeśli cały PE poprze nowelizację prawa - to jeszcze reforma nie jest przesądzona. Bo muszą się na nią zgodzić także rządy państw członkowskich. - A o ile nam wiadomo, najważniejsze rządy nie zmieniły zdania - mówi Faryś. Liberalizacji rynku części zamiennych sprzeciwiają się zwłaszcza Niemcy i Francja, ale także i polski rząd.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.