Czy sedesy z Chin zaleją polski rynek?

Tak taniej konkurencji nie było już dawno. Polski rynek zalewają nie tylko chińskie buty, spodnie, truskawki i elektronika. Teraz szturmują go krany i sedesy. Konsumenci się cieszą, producenci są przerażeni.

Średniej klasy sedes krajowy kosztuje dystrybutora około 300 zł. Kompakt z Chin można sprowadzić nawet za 100 zł - mówi Bogdan Panhirsz, dyrektor ds. handlowych w Grupie Polskie Składy Budowlane. Gwałtowny atak chińskich umywalek i sedesów na nasz rynek ze zgrozą obserwuje Marek Kukuryka, prezes największego w kraju producenta ceramiki łazienkowej Sanitecu Koło.

Według Głównego Urzędu Ceł wartość sprowadzonych w 2004 r. z Chin wyrobów tego typu sięgała 7,3 mln zł, a tylko w pierwszym kwartale tego roku przekroczyła 5,1 mln zł.

Cały nasz import z Chin w pierwszym kwartale rósł dwukrotnie szybciej niż import w ogóle - wynika z danych Ministerstwa Gospodarki. Kupiliśmy o 40 proc. więcej chińskich towarów niż w tym samym okresie zeszłego roku.

Deficyt w handlu towarowym z Chinami wzrósł w tym czasie aż do 1,032 mld dol. (z 713 mln). To połowa całego polskiego deficytu w handlu towarami!

- I kroi się znacznie większa nierównowaga. Już dziś widać, że kupujemy stamtąd dużo więcej niż w ubiegłym roku. Powód? Zabójczo niskie ceny - mówi "Gazecie" Kazimierz Miszczyk z departamentu analiz resortu gospodarki.

- W Polsce koszt produkcji pary butów to ok. 60 zł, chińskie można kupić już za 10-12 zł. Inwazja importu z Chin to zagrożenie dla 100 tys. miejsc pracy w naszym sektorze, w garbarniach, zakładach produkujących obcasy - wylicza Aleksandra Krysiak z Polskiej Izby Przemysłu Skórzanego.

Co oznacza chiński import, przekonali się już nasi producenci obuwia, odzieży i truskawek. Napływ tych towarów wymusił ostrą obniżkę cen, a w firmach niegotowych do morderczej konkurencji - zwolnienia. Niedawno zbankrutował znany producent obuwia But-S.

Ile dokładnie miejsc pracy jest zagrożonych w całej gospodarce, nie wie nikt. Chińskie towary są bajecznie tanie, bo średnia płaca pracownika fabryki w Państwie Środka jest znacznie niższa od europejskiej czy amerykańskiej. W Chinach godzina pracy może kosztować nawet 25 centów - mniej więcej 80 gr.

Dlaczego chińskie towary atakują akurat teraz? Bo polskie firmy coraz chętniej robią interesy z Chińczykami, importują tanie buty, zegarki, telefony. A wejście Chin do Światowej Organizacji Handlu (WTO) oznacza, że nie możemy im narzucać zaporowych ceł.

To nie tylko problem Polski. USA mają z ChRL deficyt w handlu sięgający 56 mld dol. za pierwsze cztery miesiące br. Bronią się, zamykając część rynku, np. tekstyliów. Unia Europejska zaś wymogła niedawno na Chinach ograniczenia w eksporcie odzieży.

Ale firmy europejskie nie są skazane na porażkę. Sposób na chińską konkurencję znalazł największy polski producent rowerów - firma Kross z Przasnysza. Do produkcji używa części z Chin, ale rowery sprzedaje w Europie. I stawia na jakość - najlepszą broń w walce z masowym tanim towarem.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.