Euro-GPS: niech Kopernik wyprze Galileo

System nawigacji satelitarnej tworzony przez Unię Europejską nie może nosić nazwy "Galileo" - uznał sąd w Niemczech. Czy w tej sytuacji nie powinniśmy promować nazwy "Kopernik" dla tego największego przedsięwzięcia UE?

Według sądu apelacyjnego w Monachium budowany przez Unię Europejską system nawigacji satelitarnej nie może nazywać się Galileo. Niemiecki sąd uznał, że prawo do tej nazwy zapewniła sobie wcześniej firma informatyczna Galileo International Technologies, która ma siedzibę na Barbados. Firma informatyczna zaskarżyła używanie nazwy "Galileo" przez niemiecką spółkę EADS Astrium, uczestniczącą w budowie systemu satelitarnego.

Wyrok niemieckiego sądu będzie miał kolosalne znaczenie. "EADS będzie musiało znaleźć nową nazwę dla swojego systemu nawigacji satelitarnej" - powiedziała agencji prasowej AFP rzecznik niemieckiego sądu Sybille Fey. Wyrok sądu w Monachium nie podlega już apelacji. EADS może tylko wnieść kasację do niemieckiego Federalnego Trybunału Sprawiedliwości (Bundesgerichtshof).

Być może w Polsce należałoby podjąć promocję w Unii Europejskiej nazwy "Copernicus" (Kopernik) dla systemu nawigacji satelitarnej, gdyby ostatecznie ze względów prawnych nie dało się go nazwać nazwiskiem słynnego uczonego z Italii. W ten symboliczny sposób zostalibyśmy uwzględnieni na większą skalę w największym dziś i najbardziej lukratywnym przedsięwzięciu infrastrukturalnym Unii Europejskiej.

Niebotyczne kontrakty

Kontrakty na wyposażenie systemu Galileo i usługi świadczone za jego pośrednictwem sięgną astronomicznej kwoty 10 mld dol. rocznie. Już na początku na budowę systemu ze wspólnej kasy Unii Europejskiej popłynie ponad 3 mld euro.

Złożony z 30 satelitów system będzie od 2008 r. świadczył usługi dla transportu (np. systemy nawigacyjne w samochodach, samolotach i na statkach, pobór opłat za przejazdy drogami), telekomunikacji (np. tworzenie bezpieczniejszych systemów elektronicznych transakcji bankowych). Będzie wykorzystywany do nadzoru rurociągów i sieci elektroenergetycznych, przez służby ratownicze, a także na przykład do mierzenia działek rolniczych w celu rozliczenia dotacji z UE czy do zdalnego sterowania pracą maszyn rolniczych na polach. Wielu zastosowań nowego systemu nie można jeszcze sobie wyobrazić, a zdaniem Komisji Europejskiej jego wprowadzenie doprowadzi do rewolucji telekomunikacyjnej większej od wprowadzenia telefonów komórkowych. Uruchomienie systemu Galileo przyczyni się też do stworzenia 100-150 tys. nowych miejsc pracy, przede wszystkim w dobrze opłacanych branżach zaawansowanych technologii.

Podział wielkiej kasy, jaką przyniesie budowa i eksploatacja Galileo, wywołał wielki spór w UE między Włochami i Niemcami, niemal doprowadzając do fiaska całego przedsięwzięcia. Spór zażegnała specjalna umowa podpisana pod koniec 2003 r. przez rządy Niemiec i Włoch. W umowie tej postanowiono, że główne fabryki sprzętu dla Galileo oraz centrala systemu znajdą się w Niemczech. Natomiast Włosi otrzymają do realizacji cztery główne kontrakty związane z budową systemu i będą wyznaczać zastępcę firmy budującej system.

Waśnie transatlantycko-satelitarne

Galileo ma być konkurentem amerykańskiego systemu nawigacji satelitarnej GPS i spory z USA również opóźniały tworzenie europejskiego systemu. Wszyscy użytkownicy systemów satelitarnych mogą bezpłatnie korzystać z częstotliwości GPS pozwalających na namierzanie z dokładnością do ok. 50 m. Częstotliwości pozwalające na namierzanie z precyzją do 1 m są jednak zarezerwowane w GPS dla celów wojsk USA i NATO. Natomiast w Galileo takie częstotliwości pozwalające na bardzo precyzyjne namierzanie będą również powszechnie dostępne, tyle że odpłatnie. W NATO dość długo obawiano się, że wprowadzenie Galileo może zakłócić działanie GPS, narażając bezpieczeństwo NATO. Z Europie słychać zaś było obawy, iż w GPS Amerykanie mogą wyłączać cywilne częstotliwości albo powodować ich zakłócenia na dowolnym obszarze świata objętym konfliktem.

Dopiero w połowie zeszłego roku na szczycie UE - USA w Dublinie podpisano porozumienie o ustanowieniu standardów technicznych dla obu systemów, czyli takim podziale częstotliwości między GPS i Galileo, który na zapobiec zakłócaniu ich pracy.

Szansa tylko w Koperniku

Zaangażowanie Polski jako członka Unii Europejskiej w tworzenie największego projektu infrastrukturalnego UE jest na razie niewielkie. Największym dotąd sukcesem było uruchomienie w Warszawie naziemnej stacji systemu Egnos, pierwszego kroku do Galileo. Sieć stacji Egnos odbiera sygnały z satelitów działających także poza GPS i dzięki temu pozwala na precyzyjniejsze namierzanie, wprowadzając na przykład poprawki na zniekształcenie sygnałów wskutek zmian oddziaływania Słońca na jonosferę Ziemi. Na wielkie kontrakty z UE w tworzenie przemysłu kosmicznego zapewne szans nie mamy.

Szanse na promocję nazwy "Copernicus" zamiast "Galileo" też zapewne są nieduże. Zdaniem cytowanych przez agencję AFP ekspertów prawnych nawet jeśli wszystkie firmy konsorcjum Galileo przegrałyby z firmą z Barbados rozprawy o prawo do używania nazwy Galileo, to zapewne konsorcjum zawrze z tą firmę ugodę poza sądem. Czekając na rozwiązanie konfliktu, może jednak warto zacząć namawiać naszych partnerów w UE, by wzięli pod uwagę nazwisko słynnego polskiego astronoma?

Copyright © Agora SA