Naziemna TV cyfrowa coraz bliżej

Urząd Regulacji Telekomunikacji i Poczty chce, żeby do końca tego roku telewizja cyfrowa działała w Wielkopolsce i na Mazowszu. Czy tak się stanie? Na razie nadawcy prywatni krytykują regulatora za stosowane procedury

Pierwsze częstotliwości cyfrowe URTiP przekazał Krajowej Radzie Radiofonii i Telewizji w poniedziałek. Obejmują one Warszawę oraz pięć miast w Wielkopolsce i pozwalają uruchomić dwa multipleksy, po cztery programy telewizyjne w każdym. Rada zapowiedziała, że w sierpniu określi tryb ubiegania się o te pasma, po czym do wyścigu mają ruszyć nadawcy. Jednak decyzję szefa URTiP Witolda Grabosia niespodziewanie skrytykował Polski Operator Telewizyjny - spółka Polsatu i TVN, którą nadawcy zakładają od kwietnia tego roku. - Na jakiej podstawie Witold Graboś przekazał częstotliwości do Krajowej Rady? Dlaczego przedtem nie ogłosił planu zagospodarowania częstotliwości na potrzeby telewizji cyfrowej? Wymaga tego prawo telekomunikacyjne - powiedział nam Tomasz Berezowski, wiceprezes POT i członek zarządu TVN ds. technicznych.

Prezes URTiP określa te zarzuty mianem "kuglarstwa". - Patrzę na to z niesmakiem. Nie naruszamy żadnych procedur i nie naruszamy prawa. Teoretycznie mogliśmy przygotować taki plan samodzielnie, ale chcemy zrobić to na wniosek i we współpracy z KRRiT. Wydaje mi się to racjonalne - podkreśla Graboś. Krystyna Rosłan-Kuhn, szefowa departamentu radiodyfuzji w URTiP, dodaje, że kompletny plan zagospodarowania może powstać dopiero po konferencji międzynarodowej w Genewie w przyszłym roku, na której poszczególne państwa dokonują rezerwacji i uzgodnień częstotliwości.

Rozwój naziemnej telewizji cyfrowej hamuje też kwestia pieniędzy. Jak już pisaliśmy, wojsko potrzebuje 9 mln zł na zakup sprzętu, który pozwoli mu zwolnić część pasm dla cyfrowej telewizji. W tej sprawie szef URTiP skierował do premiera Belki prośbę o pomoc z budżetu. - Wiem, że stawiam premiera w kłopotliwej sytuacji. Ale jest już strategia rządowa i musimy kogoś prosić o pomoc - tłumaczy Graboś.

URTiP zakłada, że nadajniki analogowe w Warszawie i Wielkopolsce nie powinny działać dłużej niż rok po uruchomieniu telewizji cyfrowej. Zostaną wyłączone jednak dopiero wtedy, gdy 90 proc. gospodarstw domowych w ich zasięgu będzie odbierało sygnał cyfrowy. Według wstępnych obliczeń urzędu w województwie wielkopolskim jest blisko pół miliona gospodarstw domowych odbierających telewizję za pomocą anten naziemnych. Wszystkie będą potrzebować specjalnych dekoderów do odbioru cyfrowych programów. Warszawski rynek wymaga ok. 400 tys. dekoderów. W zasięgu obu cyfrowych multipleksów ma się znaleźć 6,2 mln ludzi, czyli 16 proc. populacji kraju.

Ministerstwo Infrastruktury proponuje, by wszystkie nadajniki telewizji analogowej wyłączyć w 2014 r. Komisja Europejska chce, aby stało się to już w 2012 r.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.