W oczekiwaniu na wyrok w sprawie P2P

Amerykański sąd najwyższy rozpoczął przesłuchania w sprawie internetowych serwisów darmowej wymiany plików. Koncerny medialne uważają je za plagę, zaś Amerykańska Federacja Konsumentów - za błogosławieństwo

Wyrok będzie końcem wojny prowadzonej przez producentów filmów i muzyki z serwisami wymiany plików (P2P - peer to peer). Eksperci przypominają, że 20 lat temu ten sam sąd nie zdelegalizował magnetowidów i kaset magnetofonowych, których upowszechnienie miało naruszać prawa autorskie. Wytwórnie filmowe i muzyczne nagłaśniały tamten wyrok jako koniec branży, ale czas pokazał, że nowe nośniki i technologie nie tylko nie pogrzebały przemysłu rozrywkowego, a wręcz go rozwinęły. Np. koncern Walt Disney Co. znacząco zwiększył przychody dzięki sprzedaży filmów rysunkowych na kasetach wideo.

Wytwórnie: zamknąć P2P

"Piractwo internetowe ma już wymiar epidemii. Są liczne i solidne powody prawne, by obciążyć odpowiedzialnością firmy Grokster oraz StreamCast [producent programu Morpheus - red.]" - czytamy w dokumentach MGM Studios złożonych w sądzie najwyższym. Wytwórnia filmowa, która przegrała z Groksterem w poprzednich instancjach, szacuje, że w ciągu miesiąca internauci ściągają z sieci 2,6 mld plików muzycznych i ok. 400 tys. filmów. W walce wspierają ją zrzeszenia branży fonograficznej (RIAA) i filmowej (MPAA) domagające się delegalizacji takich serwisów jak Grokster czy StreamCast.

W walce z wymianą plików branża rozrywkowa zyskała nowych sojuszników. Jednym z nich jest internetowy serwis Napster, który jeszcze pięć lat temu był największą darmową platformą wymiany plików w historii internetu (korzystało z niego ok. 60 mln osób). Dziś jest to sklep sprzedający licencjonowane piosenki i filmy online i zwalczający darmowe serwisy (ale jego zasięg jest wielokrotnie mniejszy niż w czasach, kiedy był darmowy). Argumenty tej spółki mogą być dla sędziów bardziej przekonujące niż uzasadnienia prawników takich gigantów jak Sony czy Universal Music. Napster działa bowiem wyłącznie w internecie i łatwiej mu wykazać, że darmowi rywale "podcinają" jego przychody.

"Właściciele praw autorskich muszą ścigać nie dystrybutorów produktu, lecz tych, którzy wykorzystują go w niewłaściwy sposób" - odpierają te zarzuty prawnicy Grokstera i dodają, że łatwe w użyciu systemy wymiany plików przynoszą korzyści gospodarce oraz ich twórcom i użytkownikom. Tego poglądu bronią branżowe stowarzyszenie firm technologicznych i organizacje konsumenckie, które na początku marca skierowały do sądu wniosek w obronie Grokstera i StreamCastu. Poparcia udzielili im nawet niektórzy amerykańscy muzycy.

Nie tylko muzyka

Obie strony prowadzą profesjonalny lobbing. Jednym z jego elementów jest raport pt. "Polityczne, społeczne i ekonomiczne korzyści z tytułu sieci wymiany plików" sygnowany m.in. przez Amerykańskie Stowarzyszenie Konsumentów i wydany przez wydział prawa Uniwersytetu w Stanford. Jego autorzy przekonują, że serwisy P2P są jednym z bardziej wartościowych wynalazków ludzkości. "Tuż po zakończeniu grudniowego tsunami na Oceanie Indyjskim na stronach internetowych całego świata zaczęły się pojawiać pliki wideo udostępnione przez świadków katastrofy. Ich tradycyjna dystrybucja byłaby zbyt droga i powolna. Dlatego większość osób użyła sieci P2P i rozprowadziła te pliki szybko i tanio" - czytamy w raporcie.

Opracowanie ma przypomnieć sędziom, że systemy wymiany plików to nie tylko muzyka i filmy, ale również inne zdobycze kultury, jak np. książki lub obrazy. Dlatego warto zwrócić uwagę na takie zalety P2P, jak:

możliwość szybkiej i taniej archiwizacji materiałów w formie elektronicznej (rzecz przydatna przy budowie bibliotek internetowych);

innowacyjność (niektóre sieci P2P dorobiły się własnych systemów płatności i licencjonowania);

wielofunkcyjność (system telefonii internetowej Skype korzysta z modelu sieci P2P);

rolę w promocji mniejszych i mniej znanych twórców muzycznych i filmowych.

Czy wyrok amerykańskiego sądu najwyższego może mieć jakieś znaczenie poza granicami USA? - To będzie głos w ogólnoświatowej dyskusji na temat wolności związanej z obiegiem informacji w internecie. Proszę pamiętać, że to prawo powstawało przez tysiące lat, a internet jest nieporównanie młodszy. Wyrok sądu najwyższego będzie ważny również dlatego, że Europa wciąż patrzy na Stany mające już spore orzecznictwo w sprawach związanych z internetem, choć systemy prawa w USA i w krajach europejskich mają odmienne tradycje - mówi Piotr Waglowski, prawnik i członek zarządu Internet Society Poland.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.