TVP. Młode talenty wystawione do wiatru

TVP 2 nagle odwołała nagranie nowego programu ?Łowcy talentów". Na lodzie zostało 80 osób: ekipa filmowa i goście, którzy zjechali do wrocławskiego studia z całej Polski

W programie "Łowcy talentów" uzdolnione dzieci miały prezentować swoje osiągnięcia, projekty i wynalazki. Ich pomysły miał oceniać zespół ekspertów złożony z naukowców z różnych dziedzin. Telewizja Wrocław zarejestrowała na razie tylko odcinek pilotażowy. We wtorek o godz. 15.30 miał być pokazany na antenie "Dwójki", ale zrezygnowano z jego emisji.

Co gorsza, "Dwójka" - także bez uprzedzenia - odwołała wtorkowe nagranie kolejnych czterech odcinków programu. Ekipa realizatorów zjawiła się o godz. 8 na planie. W studiu stały już dekoracje. Montował je scenograf sprowadzony aż z Krakowa. Realizator ściągnięty ze Szczecina ustawił światło. W reżyserce czekały gotowe do emisji felietony o młodych, ambitnych ludziach, którzy marząc o karierze naukowej. Aby je przygotować, realizatorzy zjeździli całą Polskę. Bohaterowie felietonów pochodzą ze Szczecina, Kutna, Hrubieszowa, Krakowa, Warszawy, Opola i Legnicy. Wszystkich zaproszono na wtorek do wrocławskiego studia.

Odwołanie nagrania spadło na wszystkich jak grom z jasnego nieba. - Pracuję w telewizji od 30 lat i pierwszy raz spotkałem się z czymś takim - komentował jeden z kierowników produkcji. Zaproszony do programu Antoni Gucwiński, dyrektor wrocławskiego zoo, odwrócił się tylko na pięcie i wyszedł ze studia.

Tomasz Garbacz, student I roku Politechniki Warszawskiej, miał być bohaterem jednego z odcinków. Opracował technologię wytwarzania paliwa, które w 80 proc. składa się z rzepaku. Przejechał dokładnie przez całą Polskę, bo do Wrocławia przedzierał się przez zaspy z Hrubieszowa pod wschodnią granicą. Towarzyszyła mu cała rodzina, nawet ciotka. Ojciec specjalnie przyjechał z Niemiec. - Wzięłam urlop w pracy. Aby być z synem w telewizji, poświęciłam trzy dni - żaliła się matka Tomka.

Do Wrocławia przyjechali także Łukasz Fołtyn, twórca komunikatora Gadu-Gadu, Grzegorz Bliźniuk z Ministerstwa Nauki i Informatyzacji oraz dwunastu ekspertów. - Telewizja się skompromitowała, zachowali się zupełnie niepoważnie. Może zażądam odszkodowania za stracony czas - mówił Fołtyn.

Zbulwersowany był także Grzegorz Bliźniuk. - To kompletny brak szacunku dla tych wszystkich, którzy się zaangażowali w ten program. Najbardziej zabolało mnie to, że młodzież zaproszona do programu wracała do domów bardzo rozczarowana - mówi Bliźniuk.

18-latka Kaja Giżewska przyjechała do wrocławskiego studia aż ze Szczecina. Jest laureatką polskich eliminacji do Konkursu Młodych Naukowców Unii Europejskiej. - Odwołanie nagrania strasznie mnie zdenerwowało. Byłam już po charakteryzacji. Wszystko było gotowe do zdjęć - opowiada uczennica. - Przyjazd do Wrocławia okazał się dla mnie kompletną stratą czasu i nerwów, zwłaszcza że jestem tuż przed maturą. W pociągu spędziłam dziesięć godzin.

Decyzję o odwołaniu wtorkowych zdjęć podjęła Anna Wójcik-Rydlewska, szefowa redakcji publicystyki i edukacji TVP 2 (zasiada m.in. w komisji etyki dziennikarskiej w TVP). - Z pewnością będzie ukarana, bo nie poinformowała nikogo w TVP o nagraniu "Łowców talentów". Ono w ogóle nie powinno się rozpocząć. Nie podpisano bowiem porozumienia na ten temat między TVP a Telewizją Wrocław. Oczywiście to było mało profesjonalne z naszej strony, ale każdemu zdarzają się wpadki - mówi Barbara Bilińska, zastępca dyrektora ds. programowych w TVP 2. - "Łowcy talentów" to wartościowy program. Po to jest telewizja publiczna, żeby realizować tego typu misyjne projekty. Mam nadzieję, że program wkrótce pojawi się na antenie "Dwójki" - dodaje.

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.