Przetarg na czwartą sieć komórkową

Najpewniej już we wtorek rozpocznie się superprzetarg, który może wyłonić czwartego operatora telefonii komórkowej. W grę wchodzi inwestycja o wartości miliarda euro i wyczekiwane przez klientów obniżki cen

Potencjalni inwestorzy mogą się ubiegać o prawo do budowy sieci GSM oraz w najnowszym systemie UMTS, który wprowadza multimedia do komórek, np. wideofonię (tam, gdzie nie ma zasięgu nowej technologii, klient korzystałby z GSM za pomocą tego samego aparatu). Nowy operator mógłby zacząć działalność na przełomie roku.

Przetargiem interesują się tacy giganci jak Hutchison Whampoa z Hongkongu, szwedzkie Tele2 oraz polskie firmy: Netia, Energis i Sferia.

W walce mogą wziąć udział również trzej obecni operatorzy komórkowi: Polkomtel (Plus GSM i Sami Swoi), PTC (Era i Heyah) oraz Centertel (Idea). Ich cel jest zupełnie inny - zdobycie dodatkowych częstotliwości dla swoich sieci i jednoczesne zablokowanie wejścia czwartego gracza, który z pewnością doprowadziłby do wojny cenowej, żeby wyrwać kawałek rynku.

Koniec dyskusji

Specjalny zespół w Urzędzie Regulacji Telekomunikacji i Poczty opracował dokumentację przetargową, z której zawartością można się było zapoznać i zgłosić uwagi. Choć warunki przetargu skrytykowały wszystkie firmy - według naszych informacji - wprowadzono tylko kosmetyczne zmiany.

URTiP zapewnia, że jego intencją jest zaostrzenie konkurencji, a więc wprowadzenie czwartego operatora. Jednak potencjalni inwestorzy uważają, że nie preferuje ich w wystarczającym stopniu. Znaczącym kryterium jest bowiem cena, a operatorzy komórkowi są w stanie zapłacić majątek, by przebić inne oferty (dysponują już infrastrukturą GSM) i zablokować wejście na rynek nowego gracza. Stąd postulat Tele2, by określić maksymalną kwotę, jaką rząd może uzyskać za częstotliwości.

Z kolei Hutchison, który ma na świecie liczne sieci UMTS, uważa za celowe położenie nacisku przy ocenie ofert na wiarygodność finansową i doświadczenie. Skrytykował procedurę przetargową, która zakłada oddzielne ubieganie się o częstotliwości GSM oraz UMTS, co może doprowadzić do pojawienia się dwóch nowych operatorów (zamiast jednego) o bardzo ograniczonych możliwościach walki z dotychczasowymi potentatami.

Kluczem do powodzenia inwestycji jest jednak nadanie przez URTiP prawa do korzystania z istniejącej już infrastruktury do czasu zbudowania własnej sieci, co może potrwać wiele lat. Pozwoliłoby to nowemu operatorowi na szybkie zaoferowanie usług w całej Polsce. Tymczasem nie dość, że w poddanej branżowym konsultacjom dokumentacji przetargowej była mowa jedynie o "rozważeniu zasadności" takiego rozwiązania, to jeszcze prezes URTiP Witold Graboś oczekuje go najwcześniej w IV kwartale tego roku.

Niech żyje równość!

Przeciw udostępnianiu swoich sieci ostro protestują operatorzy komórkowi. Ich zdaniem byłoby to naruszenie praw nabytych.

Najbardziej jednak denerwuje ich bardzo niska cena minimalna w przetargu, która dla UMTS wynosi 0,5 mln euro. Tymczasem mocno już okopani w Polsce gracze już przed czterema laty zgodzili się zapłacić za prawo do budowy nowych sieci aż po 650 mln euro. Argumentują, że płacenie przez kogoś innego niższej kwoty byłoby naruszeniem konstytucyjnej zasady równości gospodarczej, a także międzynarodowych umów gospodarczych. Rozważają skargę do instytucji unijnych, zarzucając nawet polskim urzędnikom prowadzenie ukrytej pomocy publicznej poprzez stwarzanie cieplarnianych warunków nowemu inwestorowi.

Mają też prawdziwego asa w rękawie - pismo z grudnia 2000 roku ówczesnego ministra łączności Tomasza Szyszki do Marka Zdrojewskiego, jednego z poprzedników Grabosia. W piśmie tym Szyszko informuje, że płacąc, operatorzy zastrzegli sobie, iż ewentualny czwarty gracz będzie musiał zapłacić tyle co oni.

Obie strony zaprzęgły do walki rozmaite izby branżowe i stowarzyszenia. Operatorzy komórkowi zyskali poparcie Polskiej Izby informatyki i Telekomunikacji, a bastionem ich oponentów stała się Krajowa Izba Gospodarcza Elektroniki i Telekomunikacji.

Trwa przygotowywanie przedpola. Sieci komórkowe obniżyły ceny usług w ubiegłym roku średnio o połowę i przekonują, że "są teraz jednymi z najtańszych w Europie, a więc nowy operator nie jest potrzebny". Nie chcą dopuścić również, by pojawił się on w roli wybawcy klientów od wysokich rachunków. Wygląda więc na to, że same tylko przygotowania do przetargu i zagrożenie nową konkurencją podziałały na polskie sieci komórkowe niczym czarodziejska różdżka.

Copyright © Agora SA