Walka o serwisy wymiany plików

W przyszłym roku sąd najwyższy w USA ma podjąć decyzję, czy ich działalność jest zgodna z prawem

Od kilku lat koncerny fonograficzne i studia filmowe toczą bój z tzw. serwisami peer-to-peer (P2P). Spór dotyczy oprogramowania, które umożliwia wymianę plików chronionych prawem autorskim. Koncerny oskarżają serwisy P2P o ogromne - liczone w miliardach dolarów - straty związane z coraz słabszą sprzedażą muzyki i filmów. Dążą więc do ukrócenia nielegalnego procederu i likwidacji serwisów takich jak Grokster, Morpheus czy KaZaA.

Największym - i do tej pory jedynym - sukcesem branży fonograficznej było doprowadzenie w 2001 r. do zamknięcia Napstera, pioniera wśród globalnych serwisów wymiany plików. W pozostałych przypadkach koncerny przegrywały z kretesem - w sierpniu br. sąd w San Francisco uznał, że serwisy P2P nie ponoszą odpowiedzialności za łamanie prawa przez użytkowników programów. W uzasadnieniu wyroku pojawiło się stwierdzenie, że zakaz działania P2P oznaczałby także konieczność zlikwidowania kserokopiarek.

Dzisiejsze serwisy różnią się bowiem znacznie od swojego protoplasty. Napster posiadał centralny serwer i mógł kontrolować przesyłane pliki. Grokster czy eDonkey łączą bezpośrednio komputery internautów wymieniających się plikami i takiej możliwości nie mają.

Producenci nie składają jednak broni - niedawno odwołali się od decyzji do amerykańskiego sądu najwyższego. Przesłuchania stron wstępnie mają się odbyć w marcu przyszłego roku, wyrok najprawdopodobniej zapadnie w czerwcu.

Prawnicy reprezentujący serwisy P2P uważają, że wyrok sądu może się odbić szerokim echem na całej branży technologicznej. Przywołują tu sprawę sprzed 20 lat znaną jako casus Sony-Betamax. Sąd zalegalizował wówczas technologię VCR, pomimo iż umożliwiała ona kopiowanie filmów i seriali telewizyjnych. Powstała także wykładnia, zgodnie z którą producent technologii umożliwiającej stworzenie nielegalnych kopii materiałów chronionych prawem autorskim jest zwolniony z odpowiedzialności tak długo, jak jego produkt jest zdolny do odtwarzania legalnych materiałów. - Gdyby decyzja była inna, mogłoby to zahamować rozwój nowych technologii - twierdzą prawnicy. Orzeczenie przetarło szlak m.in. dla producentów nagrywarek płyt CD i odtwarzaczy plików muzycznych MP3.

Jak w tej sytuacji zachowa się sąd? - Wyrok jest nie do przewidzenia. Może być tak, że branża rozrywkowa przeklnie dzień, w którym zdecydowała się udać do sądu najwyższego - powiedział serwisowi Cnet Jonathan Band z kancelarii adwokackiej Morrison & Foerster.

Nie po raz pierwszy spór o P2P ląduje na tak wysokim szczeblu władzy sądowniczej. W ub.r. sąd najwyższy w Holandii odrzucił wniosek o zablokowanie serwisu wymiany plików KaZaA, czego domagała się tamtejsza organizacja ściągająca tantiemy. Sędziowie uznali, że twórcy oprogramowania ani serwisy wymiany plików nie mogą odpowiadać za sposób, w jaki wykorzystują je użytkownicy.

Copyright © Agora SA