Konkurencja tylko na papierze

Rząd przyznaje, że na rynku telekomunikacyjnym nie ma prawdziwej konkurencji. Nie lepiej jest w energetyce. Wprowadzenie konkurencji i walka z kartelami - to priorytety dla polskiego urzędu antymonopolowego na najbliższe półtora roku

Rząd przyjął we wtorek dokument pt. "Polityka konkurencji na lata 2004-05" - przygotowany przez Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Opisując, co chce robić w najbliższych latach, przyznaje gdzie polityka konkurencji poniosła dotąd porażkę. Przede wszystkim w obszarze telekomunikacji.

"Od stycznia 2003 roku TP SA formalnie nie posiada wyłączności na świadczenie jakichkolwiek usług, pomimo to stan sektora, z jakim mamy do czynienia w chwili obecnej, daleki jest od efektywnej konkurencji" - stwierdza 82-stronicowy dokument, do kopii którego dotarła "Gazeta". Nie ma nadziej, żeby ta sytuacja szybko się zmieniła. - "Problemy dotyczące poziomu konkurencji na rynku telefonii stacjonarnej nie wynikają już w tej chwili z ograniczeń prawnych, ale głównie z faktu posiadania przez TP SA niezwykle silnej pozycji we wszystkich segmentach tego rynku. Efektywne konkurowanie z tym podmiotem jest dla innych operatorów czasami wręcz niemożliwe" - czytamy w raporcie.

Pseudokonkurencja to problem jeszcze jednego rynku, który teoretycznie już od dawna jest zliberalizowany: elektryczności. - "Chociaż po uchwaleniu Prawa energetycznego stworzono odpowiednie warunki regulacyjne, reformy zmierzające do uruchomienia konkurencji nie powiodły się" - przyznaje UOKiK. To, że prawo sobie, a praktyka sobie, najlepiej widać na jednym przykładzie: pomimo obowiązującego od 1998 r. harmonogramu stosowania prawa "TPA" (ang. third party access - dostęp strony trzeciej - pozwalającego na wybór dostawcy energii), w praktyce nikt z TPA nie korzysta. W 2002 r. spośród odbiorców (około 560) uprawnionych do korzystania z zasady TPA (nie wliczając w to spółek dystrybucyjnych), faktycznie skorzystało z niej 19. W 2003 r. liczba odbiorców wzrosła do... 44.

UOKiK zapowiada więc kontrowersyjne działania. "W dotychczasowej praktyce bardzo rzadko korzystano z pomocy policji. Wydaje się, że szersza współpraca z organami ścigania mogłaby znacznie podwyższyć efektywność działań" - stwierdza. UOKiK zamierza sięgać jednak nie tylko po pałkę, ale też i po bardziej wyrafinowane metody, w tym analizę rynkową, prowadzoną przez wyspecjalizowany departament, zatrudniający ekonomistów. Na baczności (prócz TP SA), powinny się mieć jeszcze firmy farmaceutyczne. UOKiK uważa, że na ich rynku występuje duża "możliwość zaistnienia naruszeń konkurencji".

Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.